wtorek, 16 września 2014

rozdział 18 - Tender

Cześć :)
Miałam w nocy wenę i postanowiłam coś naskrobać. Z góry przepraszam, jeżeli coś będzie nie tak w tekście, ale wybaczcie mi ze względu na godzinę publikacji posta. Nie wiem, czy nie jest trochę za krótki, chciałam coś jeszcze dopisać, ale stwierdziłam, że jednak nie :P trzeba ludzi potrzymać w pewnej niepewności, że tak powiem, o!

Do następnego!
Puzzel :3


------------------------------




Saoirse biegała po mieszkaniu jak opętana. Nie można było do niej się odezwać, dotknąć; to równało się z przecięciem złego kabelka w tykającej bombie. W takim przypadku jedno, wielkie bum! Dziewczyna po raz kolejny przeszukała dokładnie swoją torebkę. Wymalowana złość na jej twarzy nie wróżyła niczego dobrego.
- Na pewno nie widziałaś mojego portfela!?
Zawołała do Poppy, która siedziała na balkonie z papierosem. Brak jej odpowiedzi miał oznaczać "nie". Saoirse zadawała je chyba ze sto razy, ale i tak był ten sto pierwszy. Puściła torebkę i biegiem poleciała do swojego pokoju, by ponownie przeszukać swoje biurko i wszystko inne, gdzie jeszcze mogła go znaleźć. Przerzucała swoje rzeczy za siebie ze stresem w oczach. Jej twarz nabrała nienaturalnych rumieńców, które z czasem stawały się coraz bledsze, prawie pod fiolet.
- Saoirse!
Zawołała z drugiego pokoju Poppy, ale dziewczyna ją zignorowała. Nie miała czasu na pogaduszki, i tak była już spóźniona. Miała nadzieję, że Jared nie będzie taki zły. W końcu, sam był dosyć punktualny.
- Niunia!
To znów Poppy. Saoirse z poirytowaniem wyjrzała przez próg. Prawie przed jej nosem stała współlokatorka, która patrzyła na nią z politowaniem. Lekko uniosła brwi i wyciągnęła przed siebie rękę. W dłoni trzymała czerwony portfel.
- Tego szukałaś? - Spytała.
- Gdzie był? - Saoirse wręcz wyrwała jej swoja zgubę, robiąc oczy jak pięć złotych - od pół godziny go szukam!
- Leżał cały czas w kuchni na parapecie.
- Serio?
- No.
- Dzięki.
Saoirse odetchnęła z ulgą, a jej ciało stało się jakby lżejsze. Ucałowała w policzek swoją współlokatorkę i bez zbędnych dodatków, pobiegła po swoją torebkę. Umówiła się z Jaredem cztery przecznice dalej. Może nie był to taki kawał drogi, ale jednak czas ją gonił. Wolała już pobiec, niż modlić się o pierwszy lepszy autobus. Złapała za klucze i na szybkich obrotach wybiegła z mieszkania, wołając:
- Widzimy się wieczorem!
                    Samochód zatrzymał się przed jedną z dużych posiadłości, jak to bywało w tej części Los Angeles. Tu nie dało się znaleźć mniej bogatych. Saoirse wyciągnęła ze stacyjki kluczyki i chowając je do kieszeni spodni, spojrzała w lusterko. Zawsze do niego zaglądała, za nim tylko wysiadła. Było to wręcz chorobliwe. Głęboko westchnęła i otworzyła drzwi. Pod jej butami pojawił się asfalt. Nawet zbytnio się nie upewniała, czy jej samochód jest odpowiednio zamknięty; jak sama  pomyślała "kto w tej okolicy chciałby ukraść takiego grata?" Idąc do furtki dostrzegła nieopodal zaparkowany samochód Jareda. W tym samym momencie poczuła jakby coś gniotło jej żołądek; była sporo spóźniona. Nawet nie musiała wciskać klawisza domofonu, od razu usłyszała brzdęknięcie, które oznaczało "wchodź". Idąc do wejściowych drzwi, dostrzegła stojącego w progu Jareda. Kręcił głową z poirytowanym wyrazem twarzy. Saoirse, jak to ona, zrobiła dobrą minę do złej gry. Pomachała mu ręką, jakby od niechcenia, a zaraz dzieliło ich parę centymetrów.
- Nie masz telefonu, czy jak? - Odezwał się z zarzutem - dzwoniłem do ciebie. Czemu nie odbierałaś?
- Przepraszaaaaaam ... - odpowiedziała mu przeciągle, przechylając głowę i robiąc maślane oczy - miałam wyciszony. Wiem, że się sporo spóźniłam, ale...
- Dobra, skończ.
- Jesteś zły?
- Może wejdźmy do środka?
Jared rozchylił ręce i przepuścił Saoirse. Ominęła go i przekroczyła próg. Kiedy tylko usłyszała brzdęknięcie zamykanych drzwi, odwróciła się na pięcie w stronę mężczyzny. Uśmiechnęła się nieco weselej, już była na palcach i wyciągała przed siebie ręce, by się z nim przywitać, ale...
- Nie teraz.
To była jego stanowcza odpowiedź. Wyminął ją, na co ona zrobiła duże oczy. Uśmiech zszedł z jej twarzy, a zamiast niego pojawiło się niemałe zdziwienie. Za nim zdążyła dodać swoje trzy grosze, usłyszała dochodzące z salonu rozmowy. Myśl, którą miała przekazać Jaredowi stała się mało istotna. Najwidoczniej miało być ich więcej, niż tylko troje. Spojrzała pytająco na muzyka, ale ten tylko położył rękę na jej plecach i lekko popchnął do przodu.
- To jest Saoirse!
Zawołał od progu salonu. Dziewczyna stanęła obok niego gniotąc w dłoniach swoją torebkę. Pomieszczenie było dosyć spore. Białe ściany, jasne meble, bardzo minimalistyczny wystrój. Wtem poczuła na sobie świdrujący wzrok Terrego i dwóch dziewczyn, które siedziały na sofie. Blado się uśmiechnęła. Już chciała coś powiedzieć, ale Jared nie dał jej dojść do słowa:
- Dziewczyny, zróbcie dla niej miejsce!
Ponownie "przesunął" Saoirse do przodu. Po raz kolejny spojrzała na niego pytająco, jednak dostrzegając brak jego reakcji, przestała. Zasiadła na sofie obok dwóch dziewczyn; były dosyć szczupłe, nawet wręcz chude. Nie za bardzo chciała skupiać na nich uwagę, zerknęła tylko orientacyjnie i odwróciła głowę w stronę Terrego. Uśmiechał się do niej jakże szeroko, ukazując swoje białe, duże zęby. Wydawał się być całkiem przyjaznym człowiekiem, tak jak zapewniał ją Jared. Faktycznie, póki co robił na niej dobre wrażenie, mimo tego, co głosiły plotkarskie portale.
- Jared trochę mi o tobie mówił. - Odezwał się, nim minęło parę dłuższych chwil - za nim pomyślę nad czymś konkretnym dla ciebie, chciałbym byś zrobiła parę zdjęć.
- Czyli? - Saoirse pochyliła się i oparła się rękoma o uda.
- Samantha i Loren będą dziś twoimi modelkami.
Saoirse spojrzała na siedzące obok niej dziewczyny. Obydwie cieszyły się jak głupie. Zaczęła się zastanawiać, czy faktycznie to samo miały w głowie; na jej niefachowe oko, wyglądały na mniej inteligentne, ale też nie chciała z góry oceniać. Najpierw wolała poznać.
- No dobra. - Odpowiedziała - to robimy je?
- Nie, nie! - Zaśmiał się Terry, machając rękoma - najpierw coś na rozluźnienie się napijemy. Tak na sucho to nie wypada! I tak ta sesja ma być tylko orientacyjna. Jared wysłał mi już parę twoich zdjęć. Po za tym, nie wiem, czy ci wspominał, ale u mnie są nieco inne zasady przyjmowania gości.
- Nie będę się sprzeciwiać.
- Dobrze? - Terry spojrzał znacząco, na obok stojącego Jareda - trochę się rozluźnimy.
Jego intonacja natychmiast zadziałała na Saoirse; wyprostowała się, lecz subtelne; pilnowała się, by nie robić nagłych ruchów. Chciała, by odebrali ją w bardziej "luźny" sposób. Leto uśmiechnął się pod nosem, lekko unosząc górną wargę. Dziewczyna znała to na pamięć, zaczęła mieć obawy. Oczywiście ufała mu, jednak ludzie różnie mogli się zachowywać w obecności poszczególnych ludzi. W takim układzie jeszcze nie była. Starała się odepchnąć niemiłe myśli, które co rusz, ją dopadały. Przecież są już dorośli, przecież przyszła do samego Richardsona! Wszystko było takie oczywiste. Terry poderwał się z fotela i tanecznym krokiem podszedł do barku stojącego przy schodach na górę. Sięgnął po dwie butelki, szklanki już były na stoliku. Saoirse zdążyła zauważyć, że były używane, musieli już wcześniej pić. Z lekkim niepokojem zerknęła w stronę Jareda, który był w znakomitym humorze. W takim razie, najbardziej dziwiła ją, jego oschłość, kiedy tylko przyszła. Nie miała kompletnie pojęcia, o co mu chodzi. Jedna z modelek również wstała, ręcz zeskoczyła i z radością wypisaną na twarzy podeszła do fotografa. Musnęła dłonią jego ramię i szepnęła coś na ucho. Zaraz to znikła gdzieś za framugą.
- Saoirse - Terry postawił na stolik obie butelki - co najpierw wybierasz?
- Co?
- Czego ci nalać? Ewentualnie mam jeszcze pełen barek...
- Obojętnie. - Dziewczyna machnęła ręką.
Fotograf pokiwał głową i zaraz to w jednej, czystej szklance pojawiła się wódka. Spoglądała jak coraz bardziej się zapełnia po dolaniu coli. Mimo wszystko, nadal ukradkiem szukała wytłumaczenia w Jaredzie. Ten jednak nie zwracał na to większej uwagi; nigdy wcześniej go takiego nie widziała. Jedynie na krótką chwilę złapała z nim kontakt wzrokowy, jednak nic nie umiała wyczytać z jego oczu. Zaraz do salonu wróciła, bodajże Samantha, z niewielką, drewnianą skrzyneczką.
- O to ci chodziło?
To pytanie było skierowane do Terrego. Ten skinął głową i nakazał jej postawić wszystko na stoliku. Ta posłusznie wykonała jego "rozkaz" i uchyliła klapki. Serce Saoirse prawie podskoczyło do gardła. Doskonale wiedziała, co jest w środku. Lubiła jarać, czasem coś więcej, jednak miała pewną niepewność. Otaczała się w różnych kręgach, nie uważała tego za bezpieczne.
- Częstuj się. - Powiedział Terry do dziewczyny - do wyboru, do koloru.
- Jesteś pewien, że to jest dobre?
- Ależ oczywiście!
Wtem wszyscy w pomieszczeniu zaśmiali się; trochę się mogło to skojarzyć z politowaniem, jednak Saoirse wcale nie było do radości. To wszystko wynikało z ich niewiedzy.
- Terry... - Zaraz dodała - trochę się na tym znam i nie sądzę, żeby było warto...
- Oj! Przestań!
- Róbcie co chcecie. Masz coś innego?
- Czekaj, niech pomyślę... - Terry spojrzał w sufit - tak! Samantha, możesz się wrócić i wziąć tą ze  skórzanym obiciem, mniejszą skrzyneczkę?
Modelka zgodziła się i znów na parę chwil znikła z pola widzenia.Wszyscy zebrani, prócz Saoirse byli mocno podekscytowani tym, co miało się dziać. Za to ona zaczynała się wycofywać. To, co chcieli wziąć było na prawdę kiepskim pomysłem. Znała wielu ludzi i nie zawsze dobrze po tym kończyli. Jej zaniepokojenie głównie miało na myśli Jareda.  Podniosła się z miejsca i ominęła wyciągnięte nogi Loren. Podeszła do tarasowych, dużych drzwi. Założyła ręce i utkwiła wzrokiem za szybą w małej, ogrodowej lampce.
- Nie mogę znaleźć!
Nagle zawołała z drugiego pomieszczenia Samantha. Na to Terry, jak i Loren stwierdzili, że do niej pójdą. Obydwoje wyszli. Saoirse nadal stojąc w miejscu, spojrzała przez ramię na Jareda. On jakby kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Siedział na jednym z foteli z przyłożoną dłonią do ust, założonymi nogami i wpatrując się w jakiś punkt na ścianie; to było dziwne, bo cała była biała.
- Rozumiem, że masz zamiar brać z nimi to gówno?
Spytała cicho, mając nadzieję, że mężczyzna w końcu odwróci głowę w jej stronę. Jednak nie. On nadal skupiał swój wzrok na czymś mniej istotnym od niej.
- Jestem dużym chłopcem. - Odpowiedział jej obojętniejszym tonem.
- Przecież po tym można się przekręcić, wystarczy tak niewiele. Dziwisz mi się, że się o ciebie martwię?
- O co ci chodzi?
- Jak to, o co? - Saoirse odwróciła się w jego stronę i zrobiła parę kroków przed siebie - jak oni chcą się truć to niech się trują, ale proszę...
- Jak do tej pory mi nie zaszkodziło.
- Ale skąd wiesz, że to się nie stanie?
- Gadasz jak moja matka. - Jared w końcu na nią spojrzał - daj spokój.
- Wiem, co mówię.
- Przestań.
- Jared!
- Niech ci będzie, bo mi spokoju nie dasz.
- Nie miej do mnie o to pretensji.
Jared przewrócił oczami jak, niczym poirytowany nastolatek na gadaninę swojego rodzica. Zaraz to wstał z sofy i podszedł do kominka naprzeciwko trzymając dłonie na swoim karku. Ewidentnie, mimo pozornie dobrego humoru, coś mu dokuczało. Zachowywał się inaczej, niż zawsze.
- Możesz mi powiedzieć, co się dzieje? - Saoirse ponownie wycelowała w niego swoim pytaniem.
- Nic.
- Jak to nic? - Dziewczyna powoli do niego podeszła - przecież widzę. Jak przyszłam to...
- Możemy teraz o tym nie rozmawiać?
- Po prostu zaskoczyła mnie twoja niechęć, kiedy przyszłam. Nie dziw się, że o to pytam.
- Fakt, musimy pogadać. - Mężczyzna odwrócił się i patrząc prosto w jej twarz, zmroził ją swoim wzrokiem - ale to nie jest czas i miejsce. Jutro.
Saoirse pokiwała głową. Może i miał rację. Jeżeli chodziło, o coś poważniejszego, wolała nie rozdrapywać w tym momencie tego tematu. Jednakże nadal nie mogła znieść jego obojętności. Właśnie ona sprawiała największy ból. Niewiedza powodowała, że coś w niej się gotuje, a podświadomość mówi "ej, coś jest naprawdę na rzeczy, przygotuj się". To było najgorsze.
- Masz. - Nagle jakby spod ziemi wyrósł Terry, który podawał jej skręta - powinno ci pasować.
- O, dzięki.
- Jakbym też mógł... - Wtedy wtrącił Jared, jednak za nim dokończył, Terry dopowiedział:
- Wiedziałem.
Dziewczyna powąchała i pokiwała głową. Na pierwszy rzut oka, powiedzmy, że mu zaufała. Wyciągnęła z kieszeni spodni zapalniczkę i odpaliła. Terry wyszczerzył zęby i podszedł do stolika. Któraś z modelek włączyła muzykę, więc już zaczynało się robić wesoło. Na twarzy Jareda znów pojawił się ten nieszczery uśmiech. Faktycznie, chyba był niezłym aktorem.
Loren chwyciła za butelkę i ponownie w kieliszkach pojawiła się wódka. Tym razem szli kolejkami. Z uśmiechem odstawiła pod stolik puste szkło. Następna butelka, tym razem, chłodziła się w zamrażalniku, a w barku był nadal spory wybór.
- To za co pijemy? - Zapiała Samanta unosząc kieliszek.
- Za dzisiejszą sesję!
Saoirse szybko przełknęła wódkę i złapała za obok stojący sok. Chciała jak najszybciej pozbyć się z ust tego gorzkiego smaku. Odchyliła głowę i wypuściła z powietrze. Faktycznie, to dawało kopa. Na myśl o następnych kolejkach, dostawała zawrotów. Spojrzała po reszcie i delikatnie przygryzła usta. W sumie mogła już więcej nie pić. Nie chciała nad ranem obudzić się z okropnym bólem głowy i urwanym filmem. Teraz już wiedziała, że Jared zaplanował, że mają spać tej nocy u Terrego.
- Saoirse... - Powiedziała Loren, która odpaliła papierosa - czemu ty tak mało się odzywasz? Nie wyglądasz na taką, co...
- Co?
- Mówię, że wyglądasz na speszoną.
- Jakoś humor się mnie nie trzyma.
- Spokojnie! Parę godzin temu miałam tak samo, a teraz? Sama widzisz! Rozluźnij się, noc jeszcze długa.
- I tego się obawiam. - Saoirse powiedziała to prawie szeptem.
- Że co?
- Nic, nic...
- Tak, czy siak, czeka jeszcze nas sesja...
Jej ostatnie słowa były ubarwione podnieceniem. Jakby coś sugerowała, jednak Saoirse z początku nie zwróciła na to uwagi. Ponownie spojrzała na Jareda. Ten widać, że już był trochę wcięty. Nawet nie zauważył, że właśnie jest "obserwowany". To wszystko zdawało się być takie dziwne. W końcu, dziewczyna podniosła się z sofy i znając już drogę, poszła do łazienki. Musiała chwilę pobyć samej, by nieco ochłonąć. Wyminęła fotele i szybszym krokiem ruszyła do ciemnego korytarza. Idąc nic, dłonią sunęła po ścianie, w końcu natrafiając na włącznik światła. Okienko w drzwiach łazienki, zaświeciło się. Otworzyła je i poczuła zbyt mocne rażenie, które przeszło jej po paru sekundach. Podeszła do umywalki i oparła się o nią rękoma, wypychając w tył swoje biodra. Spojrzała w lustro. Jej twarz była zmęczona. Dało się po niej poznać, że zdążyła się pobawić. Odkręciła kurek, a z kranu polała się zimna woda. Mokrymi dłońmi, delikatnie poklepała się po twarzy, by poczuć chłód. Nie trwał on zbyt długo. Drzwi  były nadal otwarte, więc słyszała, co się działo w salonie. Nadal żartowali z blondynek. Swoją drogą, bawiło ją to. Jednak dalej wsłuchując się w głuchą muzykę i ich głosy, one zaczęły cichnąć. Dalej już niewiele z tego rozumiała. Wychodząc, zgasiła za sobą światło i zamknęła drzwi. Na korytarzu wszystko zdawało się być znacznie wyraźniejsze.
- Dobra! - Zawołał Terry stojąc po środku pokoju i lekko się chwiejąc - zaczynamy?
- Już jesteśmy wystarczająco rozluźnieni?
- Myślę, że tak. Po drodze jeszcze...
- Czekamy na nią? - Odpowiadając, spytał Jared.
- Zaraz przyjdzie, więc...
Saoirse zmarszczyła czoło, nie za bardzo wiedząc, co się dzieje. Zrobiła parę kroków, by móc się wychylić za ścianki. Wyglądało to nieco zabawnie, jednak dla niej... jej oczom ukazał się bardzo intrygujący obrazek. Jared, jak i Loren siedzieli na sofie, póki co milcząc. Z ekscytacją w oczach spoglądali na nieopodal od nich stojących, Terrego i Samanthe. Nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie fakt, iż fotograf w najlepsze obmacywał modelkę. Nie miała żadnych oporów. Obejmowała go w pasie, a on jeździł dłońmi pod jej bluzką, aż w końcu ją zdjęła. Saoirse teraz zdała sobie sprawę, o jaką "sesję" chodziło. Nie mogła się temu dziwić, Terry zawsze był zboczony, jednak ona nie wiedziała, czy chce w tym brać udział. Ktoś by pomyślał "dziewczyna, która była prostytutką, nie byłaby chętna?" Otóż tak. Zapewne stałaby dłużej na tym korytarzu, ale na widok już mizających się Jareda z Loren, coś w niej zaskoczyło. Natychmiast weszła do salonu, a tu nagle stało się coś dziwnego, pewien opór. Szybko zauważyli jej obecność. Loren posłała jej powłóczyste spojrzenie i natychmiast oderwała się od muzyka, do niej wstając. Bez żadnych słów podeszła, łapiąc ją przez talię i do siebie przyciągając. Wbiła swoje usta w jej wargi, bez żadnych oporów, czy też przemyślenia. Sprawa oczywista. Saoirse wręcz odrętwiała. Nie wiedziała, co ma zrobić, więc poddała się jej pocałunkowi. Kiedy tylko Loren przestała, ona nie robiąc tego wyrywczo, wyplątała się spod jej objęcia. Odsunęła się na krok i spojrzała pytająco na Jareda, którego ewidentnie kręciła ta sytuacja. Saoirse była kompletnie dezorientowana, może i nawet przerażona. Była już dużą dziewczynką, prawda, jednak nikt jej nie powiedział, co tak na prawdę będzie się działo. Nie chciała w tym uczestniczyć. Do muzyka poczuła  żal, że bez rozmowy z nią zgodził się na taki układ.
- Jared...
Powiedziała znacząco, nadal nie spuszczając z niego wzroku. On nadal się uśmiechał, tak jakby nigdy nic. Czekała na jego reakcję, jakiekolwiek słowo. Spojrzał w stronę Terrego, który nieźle sobie już poczynał, a po chwili wstał i podszedł do Saoirse. Musnął dłonią jej ramię, mówiąc:
- No to jak robimy?
- Chyba sobie ze mnie żartujesz? - Powiedziała z oburzeniem.
- O co ci chodzi?
- Nic ze mną nie ustalałeś, nie mówiłeś, że właśnie tak ma to wyglądać. Teraz jeszcze głupio się mnie pytasz "o co mi chodzi?" Stawiasz mnie przed faktem, a na dodatek...
- Oj, uspokój się. To tylko zabawa.
- Ale ja tego nie chcę.
- Nie wygłupiaj się.
Saoirse ze złością w oczach pokręciła głową i natychmiast go wyminęła. Złapała za soją torbę i wybiegła na przedpokój. Mocno szarpnęła za klamkę i wyszła, trzaskając za sobą drzwiami. Nie mogła uwierzyć, że Jared mógł tak postąpić. Szybkim krokiem ruszyła do furtki. Czuła jak te wszystkie emocje miotają nią i wywołują jeszcze większą wściekłość. Wsiadła do samochodu i zapaliła na górze małe światełko. Położyła dłonie na kierownicy, całe się trzęsły, tak jak reszta jej ciała. Oddychała bardzo szybko, jej nogi były całe zdrętwiałe. Na dodatek nie czuła się dobrze, zbyt dużo świństwa użyła tego wieczoru. Wiedziała, że nie powinna tak nadużywać. W ogólnie nic nie powinna.
- Co za... co za...
Szeptała pod nosem same przekleństwa skierowane do Jareda. Miała nadzieję, że zaraz wybiegnie przed dom i będzie chciał ją przeprosić, porozmawiać. Jednak spoglądając w stronę furtki, nic takiego się nie stało. Dziwiła się samej sobie, że jeszcze nie odjechała. Miała świadomość, że nie powinna tego robić, nie była w stanie, jednak chciała stamtąd uciec. Nie zniosłaby dalej tego widoku.
- Co robić?
Spytała siebie w myślach, biegając wzrokiem po tablicy rozdzielczej. Nie wiedziała, czy ma wrócić, jechać, czy jednak czekać, aż Jared się zjawi. Żadna z tych pierwszych opcji nie wchodziła w grę, bo nadal miała naiwną nadzieję, że muzyk zaraz przyjdzie. Wystukiwała rytm palcami na kierownicy, przygryzała usta i nadal jej oddech nie zwalniał. Minęło parę minut, zanim dostrzegła jakiś postęp. Przez przednią szybę samochodu dostrzegła idącego w jego stronę, muzyka. Był cały zdyszany, trochę się chwiał i nie wyglądał na zbytnio zadowolonego. Otworzył przednie drzwi od strony pasażera i zasiadł w fotelu.
- Musimy pogadać. - Powiedział zaciskając pięści na swoich kolanach.
- Owszem. - Saoirse odpowiedziała mu przez zęby, nie chcąc na niego patrzeć - więc zacznij.
- Sądziłem, że nie będziesz miała nic przeciwko.
- To strasznie się pomyliłeś.
- Teraz to widzę.
- Szkoda.
- Po za tym jest jeszcze jedna rzecz - od razu doskoczył do drugiego tematu - wyjazd odwołany. Mam jedną rzecz do załatwienia, bardzo ważną i muszę wyjechać na jakiś tydzień.
Saoirse spojrzała na niego ze wściekłością, po czym bez słowa złapała za klamkę i otworzyła drzwi. Wysiadła i podeszła do maski, usiadła na niej zamykając oczy. Wzięła parę głębokich oddechów próbując się uspokoić, ale to na nic.
- Shannon ma problemy.
Usłyszała obok siebie jego głos. Ze spuszczonym głową, nadal słuchała tego, co ma do powiedzenia:
- Wdał się w nieodpowiednie towarzystwo, a w sumie tylko ja mu mogę pomóc. Nie myśl, że jest mi z tym łatwo. Martwię się o niego i stąd ta moja oschłość. Denerwuję się tym i...
- Mhm, to bardzo ciekawe. - Saoirse uniosła głowę i spojrzała centralnie w jego oczy - dlatego teraz chcesz się zabawiać w grupowy seks przy sesji, być dla mnie obojętnym i dobrze się bawić? Faktycznie, wyglądasz na bardzo przejętego losem swojego brata, doprawdy...
- To nie tak jak myślisz...
- O, stałe słowa faceta! - Zaśmiała się i zaraz zaintonowała z poirytowaniem jego poprzednie słowa, dodała - czemu tak ciężko mi jest to zrozumieć? Może dla tego, bo tego nie da się zrozumieć?
Jared okręcił się wokół własnej osi i położył ręce na swoich biodrach. W tym momencie nie wiedział, co mógłby jej powiedzieć. Prawda była taka, że nie miał pojęcia jak ma jej to wszystko wytłumaczyć. To, co wspomniał o Shannonnie było bardzo ogólnikowe, a występ, który przed chwilą miał miejsce...
- Myślałem, że... - był dosyć nieporadny w tej rozmowie - sądziłem, że się sama połapiesz. Sugerowałem ci parę razy...
- Jared, skończ. - Saoirse pokręciła głową - nie wiem jak ty, ale ja wracam do domu. Nie mam ochoty tu dłużej siedzieć. Zadzwonię po taksówkę, nie powinnam teraz prowadzić.
Muzyk pokręcił głową nad swoją głupotą. Zdał sobie sprawę, że wyszedł na ostatniego idiotę, a nawet gorzej. Nadal spoglądał na nią błagalnym wzrokiem, jednak ona już chyba miała dosyć jak na ten dzień. Jak zwykle, brak porozumienia damsko-męskiego.
- Poczekaj chwilę. - Powiedział - zadzwoń po taksówkę, a ja skoczę po swoje rzeczy.
- Nie chcesz jednak zostać? - Odparła z przekąsem - fajna zabawa, zostań.
- Nie wygłupiaj się!
- Nie, to ty zrobiłeś z siebie...
- Wiem, nie kończ. Zaraz przyjdę.
Saoirse patrzyła jak od niej odchodzi, otwiera furtkę i znika za jednym z krzewów. Kiedy tylko straciła go z pola widzenia, zeskoczyła z maski i łapiąc się za głowę przeklęła. Dziwiła się samej sobie, że od razu nie zrobiła mu sporej awantury. Nie miała jednak na nią zbyt wielu sił. Kochała go, jednak patrząc na jego błędy, zaczynała się zastanawiać, ile to jeszcze potrwa. Teraz zdała sobie sprawę, ilu to rzeczy jej nie mówi.
- Myślał, że wiem jak to będzie wyglądać. - Zaśmiała się pod nosem - super!
                                Na przedpokoju nastała jasność. Wszystko nabrało kształtów, jak i kolorów. Saoirse zdjęła buty i postawiła gdzieś przy ścianie. Poprawiła spadającą z ramienia torbę i spojrzała na Jareda. Przez całą drogę do jego domu milczeli. Żadne z nich chyba nie miało jak na tą noc, nic sobie do powiedzenia. Muzyk przekonał ją, by do niego przyjechała. Zapewnił ją, że rano normalnie porozmawiają, to wszystko da się sensownie wytłumaczyć. Z początku nie chciała, wolała rzucić się na swoje łóżko i wypłakać wszystkie emocje w poduszkę, jednak ostatecznie się zgodziła. Po za tym, nadal nie chciała zdradzać faktu, gdzie mieszka. Gdyby miała wysiąść wcześniej, tak jak skłamała Jaredowi, musiałaby wracać pieszo. Nie czułaby się bezpiecznie, zwłaszcza po dawnej sytuacji w bramie. Poszła do końca przedpokoju i zapaliła kolejne światło.
- To gdzie chcesz spać? - Spytał Jared swoim niepewnym głosem - bo domyślam się, że raczej nie masz ochoty ze mną.
- To po co mnie o to pytasz?
- Okey, naszykuję ci łóżko w drugiej sypialni.
Muzyk oblizał usta i ruszył do schodów, a ona za nim. Wspięła się na górę na piętro, na którym panowała ciemność. Dziewczyna chciała jak najszybciej się położyć i odpocząć. Znalazła się w niewielkim pokoju, w którym stało łóżko, szafka, stolik, fotel, lampa i parę pudeł w kącie. Jared wyciągnął pościel i zaraz zabrał się za szykowanie miejsca do spania. Robił to dosyć nieporadnie i bardzo powoli, jednak jakoś to szło. Saoirse zrzuciła z ramienia swoją torbę i poszła mu z pomocą. Do końca rozwinęła prześcieradło i tak na prawdę łóżko było już pościelone. Złapała za poduszkę i ułożyła ją na górze.
- To chyba tyle... - Powiedział Jared, drapiąc się po głowie - ja też się kładę.
- Mhm.
- W takim razie, dobranoc.
Muzyk ostatni raz spojrzał na dziewczynę i zaraz to wyszedł, przymykając za sobą drzwi. Saoirse czuła się nieco dziwnie, będąc na noc u Jareda, a osobno śpiąc. Ściągnęła z siebie bluzę i odrzuciła na fotel. Położyła na miękkim materacu, w którym lekko się zatapiała. Położyła ręce na brzuchu i spojrzała w sufit. W jej głowie był spory mętlik. Miała nadzieję, że rano wszystko zostanie wyjaśnione. Teraz najbardziej pragnęła snu.
                         


6 komentarzy:

  1. Jestes niesamowita !!! Podziwiam Cie miedzy innym za opisy przezyc wewnetrzych, tworzysz taka atmosfere. W ogole sie tego nie spodziewalam po Jaredzie.... Jak to ujelas " Sadzilem, ze sama sie polapiesz" po prostu bezbledne.
    Gratuluje wyobrazni, swietny rodzial. Juz nie moge doczekac sie nastepnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama, sama :)
      Dzięki za takie miłe słowa - daje mi to motywację ^^

      Usuń
  2. O rany, ale się porobiło! Jestem ciekawa jak Jared będzie się tłumaczył S. Faceci to jednak są głupi.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie przeczytałam całość i przyznam, że podoba mi się bardziej niż historia Sue.
    Główna bohaterka jest bardzo intrygująca- wzbudziłaś moją ciekawość opisując historię z przeszłości, a samo opowiadanie dość ciekawe. Ostatni rozdział zaskakujący. I czekam na ciąg dalszych wydarzeń :)
    ps. dostrzegam trochę błędów gramatycznych.

    OdpowiedzUsuń