czwartek, 31 lipca 2014

rozdział 15 - Heartlines

Spędziłam nad tym rozdziałem bardzo dużo czasu. Wstępna wersja powstała w moim byłym dzienniku, na paru ostatnich stronach zeszytu :) Dopiero dziś przelałam to na bloggera.
Skończyłam swojego pierwszego bloga (może jeszcze kiedyś...) , więc nastała u mnie taka mała pustka, którą jednak chcę załatać tym blogiem. Myślę, że się uda :)

Do miłego,
Puzzel.


-------------------------------------



Z każdym kolejnym dniem, było coraz trudniej. Mała tajemnica, która póki co, nie miała ujrzeć światła dziennego; tak przynajmniej by się wydawało. Było to z lekka uciążliwe. Krycie się po kątach z obawy, że ktoś zobaczy rzeczywiste relacje, między Saoirse, a Jaredem. Było to osaczenie z dwóch stron - jak i ludzie z otoczenia, tak i fotoreporterzy. Tym bardziej, zapora chroniąca w każdym calu ich prywatność, musiała być jeszcze mocniejsza.

Saoirse wiedziała, że łatwo nie będzie. Czasami miewała takie stany, kiedy chciała wybiec na ulicę i zawołać "słuchajcie! Jestem z Jaredem Leto!" Oczywiście byłoby to skrajną głupotą. Dziewczyna wiedziała, że gdyby była w stanie upojenia to nie miałaby większych oporów. Jak na razie musiała cieszyć się frontmanem nocami, gdy inni juz parę godzin wstecz, o nich zapominali. Męczyło to okropnie. Zastanawiała się, ile to jeszcze potrwa, zanim wszystko wyjdzie na jaw. Domyślała się, że reszta współpracowników Jareda, czy sam Shannon i Tomo coś już wiedzą, jednak milczenie było złotem. Zastanawiające było też to, czemu w ogóle ta cała szopka miała miejsce. Przecież to nie zbrodnia, nikt nikomu chyba głowy nie urwie? To wszystko było de facto na prośbę Jareda. Saoirse rozumiała jego zdanie, ona też trochę się wahała, lecz nie na tyle, by całkowicie milczeć. Nie raz przychodziło jej na myśl, czy aby na pewno muzyk ma do niej dobre zamiary.
- Ale przecież go znasz, on nie jest taki.
Ciągle powtarzała te słowa w swoich myślach. Tak bardzo chciała w nie wierzyć. Kiedyś go o to spytała, czy to nie jest fatalna pomyłka. On zapewniał ją, że wszystko gra. Przyjęła to z pokorą, bo wiedziała, że tak na pewno jest. Zdrowy rozsądek mówił "skończ to", za to uczucia były innego zdania. Na jego widok, jej oczy, aż błyszczały, ciało drżało, nogi stawały się niczym z waty, czuła jakby w jej brzuchu jeździł traktor. Cała gama;
Kiedy przesiadywała samotnie w swojej sypialni, przy piwie, czy z piwem, wyczekując na jego przyjście, zastanawiała się, czy aby na pewno dobrze robi. W końcu jego zapewnienia nie dawały jej wiele, po za wyjątkiem, jeżeli na prawdę mu ufała. Z pozoru tak. Jednak coraz bardziej o tym myśląc, czuła, że dostaje kompletniej fiksacji na jego punkcie. To chyba była jedna z tych gorszych rzeczy.

Jared stał oparty plecami o ścianę, bacznie obserwując szatynkę. Co jakiś czas rozglądał się, by zbadac sytuację. Co chwila ktoś się kręcił, miał jakieś pytania, zajmował się swoją pracą. Saoirse szykowała swój aparat na kolejny zastrzyk emocji. Kątem oka i ona spoglądała, na to co dzieje się na około nich. Do koncertu zostało zaledwie paręnaście minut. To nie było dużo.
- Ekhem...
Odchrząknął Jared, na co dziewczyna uniosła głowę. Spojrzała na niego pytająco. On jednym gestem dłoni, dał jej znać, że właśnie do pomieszczenia weszła Emma. Obydwoje z "ukrycia"  tylko czekali, aż wyjdzie. W końcu.
- No to jak? - Spytała Saoirse, nagle zrywając się z miejsca - to ja dziś do ciebie, czy ty do mnie?
- Może tym razem ta pierwsza bramka? - Muzyk uśmiechnął się flirciarsko.
- No dobra.
- Jeszcze raz obejrzymy tą kolekcję znaczków?
- Będziemy ją oglądać do upadłego.
- Bardzo mi to pasuje. - Jared złapał ją za nadgarstek i szybkim ruchem przyciągnął do siebie - chyba, że ta już ci się znudziła?
- To może trzeba ja urozmaić w kolejne, nowe znaczki? Co ty na to?
- Jestem za.
- Ja myślę. - Saoirse uśmiechnęła się pod nosem, powoli zbliżając się do niego twarzą - wiesz co?
- Hmm...
Dziewczyna bez większego namysłu, bez żadnej odpowiedzi, wpiła się w jego wargi swoimi ustami, niczym pijawka. On od razu zareagował, obejmując ją mocno w pasie. Teraz przylegali do siebie tak bardzo, że z trudem mogli łapać dech. Saoirse stanęła na palcach i oplotła rękoma jego szyję, przy tym kusząc się na większą namiętność. On tylko zamruczał lubieżnie pod nosem, na co ona, na ile mogła, wygięła usta w lekki uśmieszek. Czuła jak muzyk zjeżdża dłońmi coraz niżej, dosięgając jej bioder, później pośladków. Przeszkadzało jej to? A skąd! Kiedy zaczynało się to pogłębiać, kiedy nie liczyli czasu, nie zwracali na nic uwagi, po za sobą na wzajem, chyba nie zdołali usłyszeć w tym wszystkim, cięższych kroków. Byli zbyt pochłonięci czymś innym, by zwrócić uwagę na to, że nie są sami.
- Jared... - Shannon po raz kolejny powtórzył imię swojego brata - Jared!
Tym ostatnim razem, jego ton był znacznie wyższy. Obydwoje kochanków, oderwało się od siebie i wtem zobaczyli starszego Leto. W pierwszym momencie zastygli w ruchu, nie docierały do nich pewne bodźce. Jednak po paru sekundach, a w sporym opóźnieniu, odskoczyli od siebie, niczym od ognia. Saoirse zrobiła parę kroków w bok, Jared złapał się za tył głowy z poirytowaniem na twarzy.
- Nie chciałbym wam przeszkadzać, ale - Shannon kontynuował - ale musimy już wychodzić na scenę.
Saoirse tylko pobieżnie go słuchała. Jego słowa jakby kompletnie odbijały się od jej uszu, tylko ledwo słyszalne echo. W pospiechu złapała za aparat, a etui na czarnym pasku, zawiesiła na szyi. Poczuła na sobie wzrok, obydwóch mężczyzn, jednak starała się nie zwracać na to uwagi. Jak najszybciej chciała stamtąd iść, zniknąć, wyparować, albo zapaść się pod ziemię. To było dosyć nieręczne. Z całym sprzętem, wyszła z pokoju dosyć szybkim, jednak stonowanym krokiem, by nie wydać się, aż tak zdenerwowaną. Wychodząc usłyszała tylko:
- Pogadamy po koncercie.

Jared opadł na fotel, wygodnie się w nim rozsiadając. Założył nogę na nogę i spojrzał wyczekująco na swojego brata. Uśmiechnął się jakby nigdy nic i ułożył ręce po bokach fotela. Teraz tylko czekał, aż starszy Leto zasypie go lawiną pytań. Był ciekawy, czy on zachowa się jak zawsze.
- No dobra. - Powiedział w końcu Shannon, kiedy i on usiadł - jak ty to zrobiłeś?
- Ale co?
- Dobrze wiesz. Saoirse? Nie powiem, bardzo fajna, ale nie wiedziałem, że w twoim typie. Prędzej w moim. Chyba naprawdę musiałeś się nieźle natrudzić, nie mówiąc, ile to wymagało czasu.
- Do czego zmierzasz?
- Ona nie wygląda na taką, co pada na kolana na widok szanownego Jareda Leto, jakkolwiek miałoby to zabrzmieć. Przecież wydawała się... no, wiesz o co mi chodzi.
- Słyszałem, że macie z tego niezły temat do rozmów?
- A ty byś nie gadał? - Shannon przewrócił oczami - nikt nie jest ślepy, bro.
- Sporo dochodzi do moich uszu.
Perkusista nachylił się do stolika, by sięgnąć po papierosy. Zaraz to z zapalniczki wysunął się niewielki płomień, z jego ust wyleciał powłóczysty dym.
- Trzy miesiące. - Powiedział znienacka Jared.
- Ale co trzy miesiące?
- Tyle to trwa.
W tej chwili Shannon zaczął się krztusić dymem. Wyglądało to tak, jakby chciał go wypluć. Kiedy tylko uwolnił się od nieprzyjemnego kaszlu, papieros wylądował w popielniczce. Wziął głęboki wdech, na chwilę zamknął oczy. Kiedy już był w stanie do dalszej rozmowy, gestykulując dłońmi, spytał:
- Czemu ja dopiero teraz się o tym dowiaduję?
- Nie było za bardzo okazji, by o tym rozmawiać.
- Ale ja jestem twoim bratem! - Oburzył się Shannon z wyrzutem patrząc na frontmana.
- I co z tego? Muszę ci się ze wszystkiego opowiadać?
- Super, dzięki.
- Już się tak nie pusz.
- Bo co?
- Nawet nie wiem jak to się stało? - Jared zbił go z tropu, wracając do sedna sprawy - w ogóle jakoś tak dziwnie jest... W którymś momencie się całowaliśmy, znów, po raz kolejny i...
- Dobra jest?
- Możesz mi nie przerywać? - Spytał Jared mierząc brata groźnym spojrzeniem, zaraz znów kontynuował - fakt, sypiamy ze sobą, ale przecież nie tylko w tym rzecz. Poczułem jakby zaczęło mi na niej zależeć w inny sposób, niż wcześniej. Chyba wiesz co mam na myśli? To nie sprowadza się jedynie do łóżka, czy, czy... to jest taka relacja...
- Tak mówisz, że już kompletnie straciłem wątek.
- Dobra! Mamy romans, coś jakby związek?
- Nawet nie umiesz tego nazwać. - Shannon parsknął śmiechem i znów sięgną po papierosa - reasumując, jesteście razem, ale to ukrywacie. Mylę się?
- Można tak powiedzieć.
- Ale serio?
- Nie, na niby. - Odrzucił mu z przekąsem, Jared, kręcąc głową nad głupotą brata.
- Czyli... ogólnie rzecz biorąc, teraz bez ogródek?
- Już i tak wszyscy wiecie. Nawet mówić nie trzeba, myślę się?
- No to elegancko. - Shannon wyprostował nogi i ulokował je na stoliku - ale ona tak na dłużej, czy tylko ma swoje pięć minut?
- Nie wiem co z tego wyjdzie, bo skąd? To nie jest pierwsza lepsza dziewczyna, sam nawet to zauważyłeś.
- No, ale co dalej?
- Nie siedzę w jej głowie, ale domyślam się, co może się w niej dziać, co ona może czuć. Nie pytałem ją o to, ona nigdy też mnie. Jednakże sądzę, że to dla niej spory krok. Zdecydowała się na coś, co, co...
- A ty pewnie nie chcesz jej krzywdzić?
- Dokładnie. - Jared skinął dłonią, oblizując przy tym usta - mimo wszystko, ona na to nie zasługuje. Coś jakbym żałował, że tak się stało, bo jeżeli później... nie wiem, czy umiałbym sobie później to wybaczyć. Naprawdę zależy mi na niej, także jak na po prostu drugim, bliskim mi w pewnym sensie, człowieku.
- Po za tym, dla niej to pewnego rodzaju ryzyko.
- Też jakby na to nie patrzeć, jestem jej pracodawcą.
- To samo miałem na myśli.
- Dlatego też mam swoje obawy. Dobrze mnie znasz, więc chyba nie muszę wiele mówić. - Jared wstał i założonymi rękoma przeszedł się do okna - jest już noc.
- A co?
- Myślałem, by może się do niej przejść.
- Pewnie śpi, przecież jest środek nocy.
- Nie sądzę.
- To idziesz do niej?
- Chyba sobie jednak odpuszczę. Jutro z nią porozmawiam.

W sypialni panowała głucha cisza. Jedynie tylko za okna dało się czasem usłyszeć uliczny szum. Jedynym źródłem światła, była mała lampka nocna, stojąca na półce. Saoirse leżała w łóżku, obwinięta kołdrą, niczym larwa w kokonie. Po raz kolejny zmrużyła oczy. Sen nie chciał przyjść, a jej głowa była nad wyraz zaprzątana wszelakimi myślami. Dziewczyna przewróciła się na plecy, przy tym rozkopując pościel. Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem. W końcu całkowicie otworzyła oczy i ciężko westchnęła. Wystawiła spod kołdry stopę, na zewnątrz było znacznie chłodniej. W końcu usiadła i przejechała dłonią po twarzy. Pomachała głową, na co jej włosy roztrzepały się jeszcze bardziej, niż już były wcześniej. W końcu utkwiła wzrokiem w drzwiach. Korciło ją, by może pójść do Jareda, jednak po niedługim czasie uznała ten pomysł za głupi. Połowę jej twarzy i plecy, zalewało blade światło lampki. Dziewczyna do tej pory mała się ciemności.
- To bez sensu.
Te słowa wciąż dudniły w jej głowie. Czasem miała ich dosyć. Też się zastanawiała, czy aby bezpieczniej, nie byłoby zakończyć ten romans. Nie chciała. Za jakiś czas wróciła do niej, przypadkiem usłyszana rozmowa Toma i Emmy:

- Ty sądzisz, że Saoirse i Jared coś tam razem, no wiesz? - Spytał Chorwat, rozglądając się na około, by upewnić się, czy nikt ich nie słucha - tak to przynajmniej wygląda?
- Po co pytasz, skoro odpowiedź jest oczywista?
- Zarzekali się o przyjaźń. Z początku przecież nic się nie działo...
- A ty im uwierzyłeś? - Emma się zaśmiała - przecież nawet przedszkolak, by zauważył. Ich te gesty, uśmiechy, rozmowy, całą reszta takich szczegółów.
- A tak od siebie, co o tym sądzisz?
- Ja?
- Mhm.
- No co? Ona jest jedną z wielu. Długo to nie potrwa, maksymalnie może miesiąc?
- Też nie sądzę, by to było love forever. Tym bardziej, jeżeli to ulotny romans.
- Takie coś nie istnieje, z całym szacunkiem do ciebie i Vicki. Myślę, że gdyby Jared, miałby znaleźć sobie kogoś na dłużej to z pewnością nie Saoirse, ani jej podobną. Mówię ci, to tylko chwilowe i nie ma czym się podniecać.
- Dobrzy by było, gdyby Jared w końcu znalazł sobie jaką kobietę, zrobił dziecko. hajtnął się. Byłby święty spokój. 
- Co? - Emma wybałuszyła oczy - wyobrażasz sobie Jareda w roli ojca, a co dopiero, jako męża? Żartujesz sobie? Chyba w duchy wierzysz...
- Chyba masz rację.

Saoirse opadła głową na poduszki. Spojrzała ukradkiem na zegarek stojący na półce nocnej. Było późno, nawet bardzo późno. Za dwie godziny mogłoby nawet świtać.
- Pogadamy po koncercie.
W jej głowie zabrzmiały niedawno wypowiedziane przez Shannona, słowa. One też dawały jej do myślenia. Była ciekawa, co powiedział mu Jared. W końcu to bracia, raczej nie było między niby niedomówień. Skoro już wszyscy wiedzieli, albo nawet już się domyślali, to po co to ukrywać? Saoirse mogłaby bezkarnie dotknąć jego dłoni, pocałować, uśmiechnąć się, czy szepnąć mu na ucho parę sprośnych słów. Jednakże czułaby się skrępowana. Każdy patrzyłby się jej na ręce, obserwował, stałaby na przysłowiowym świeczniku. Tylko więcej szeptów między sobą. Jeszcze bardziej czułaby się jak ta "jedna z wielu". Jedna z gorszych rzeczy. Taka perspektywa ją wręcz przerażała. Po za tym, nie wiedziała, co tak naprawdę myśli i czuje Jared. Nigdy go o to nie pytała. Sądziła, że to może za wcześnie. Jednak chęć tej wiedzy, wierciła w jej głowie coraz większe dziury. Jeszcze trochę, a jej myśli mogły się przez nie wylewać, a cały świat poznałby całą prawdę.
Co gorsza, nie miała z kim o tym porozmawiać. Jedyną osobą mógł być sam Jared, ale przecież to samobój. Poppy nie była osobą, której Saoirse chciała by się zwierzyć. Niedługo miały się zobaczyć. Jeszcze tylko parę koncertów i przerwa.


Następny dzień nie przyniósł nic zaskakującego, podobnie jak inne. Praca była fajna, zwiedzanie nowych miejsc na mapie, poznawanie ludzi, dobra zabawa. Jednak mimo pozorów to mogło męczyć.
- Co robisz? - Spytała Chloe zaglądając Saoirse przez ramię, wprost w ekran laptopa.
- Pracuję. Przeglądam zdjęcia i filmy z ostatniego koncertu. Na razie jest do dupy.
- A może jakaś przerwa, co? Od dwóch godzin już tak siedzisz.
- W końcu za coś mi płacą.
- Idziemy na zakupy?
- Co? - Saoirse spojrzała na Chloe, myśląc, czy aby na pewno się nie przesłyszała.
- Jesteśmy w Paryżu!
- A co ma jedno do drugiego?
- Możesz sobie nie kpić? - Chloe była śmiertelnie poważna w swoich słowach - jesteś w jednym z miast mody i nie masz zamiaru iść na zakupy?!
- Widzę, że ty tak serio...
- Oczywiście!
- Dobra, daj mi jakieś dziesięć minut.
- Cudownie! - Zapiała Chloe przy tym klaszcząc - to idź coś ze sobą zrób, a ja tu zaczekam. Tylko się streszczaj.
                    Saoirse w pośpiechu wyciągnęła z walizki letnią sukienkę. Już ją chciała zakładać, kiedy oczami wyobraźni zobaczyła wyraz twarzy Chloe. Ona nie wybaczyłaby jej takiej "hańby".
To chyba się nada.
Pomyślała, macając palcami drugą sukienkę. Była ładniejsza od poprzedniej, jednak nad wyraz prosta. Chyba wielkich kokard i cekinów nie było trzeba na zwykłe zakupy. Saoirse wzięła ją ze sobą z myślą, że może się przydać. Czasem przypominała jej halkę. Szybko się przebrała, a na nogi włożyła sandały na lekkich koturnach.
- Znoście.
Brzdąknęła pod nosem, przechodząc obok lustra wiszącego przy wyjściu. Szarpnęła za klamkę.

- Musimy tam iść! Koniecznie! - Zawołała z ekscytacją w głosie Chloe, wskazując rękną na jeden z butików - mają nową kolekcję!
Saoirse nic nie odpowiedziała swojej sklepowej przewodniczce, po prostu za nią poszła. Miała nadzieję, że to długo nie potrwa. Myśl o "podbojach", przyprawiała ją o mdłości. Jeszcze w taki upał! Po za tym, chciała jeszcze dziś rozprawić się ze zdjęciami z ostatniego koncertu. Przerwana praca nie wróżyła zbyt dobrze.
Saoirse kręciła się między manekinami i wieszakami. Czasem zatrzymywała się, kiedy coś przykuwało jej uwagę. Oglądała, dotykała, patrzyła. Był to jeden z ekskluzywniejszych sklepów. Dziewczyna rzadko w takich bywała, właściwie to w cale, nie licząc swojej dalszej przeszłości. Jej matka wcale nie stroniła od takich miejsc. Dla niej dzień bez zakupów, był dniem straconym. Często zabierała córkę w nadziei, że wreszcie dojrzeje do dobrego gustu. Jednak nic z tego. Ostatecznie ona coś jej wybierała. Od tamtej pory, zakupy, nieco zbrzydły Saoirse. Wzrokiem odszukała Chloe, kiedy tylko wróciła na ziemię odrywając się od wspomnień. Stylistka Jareda właśnie rozmawiała z jedną z ekspedientek. Dziewczyna, mimo pierwszego wrażenia jakie sprawiała, była na prawdę bardzo fajnym i pogodnym człowiekiem. Co prawda, brała ludzi z większego dystansu, czasem wiało od niej chłodem, jednak kiedy można było ją bliżej poznać, wszystko stawało się bardziej wyraziste.
Saoirse zatrzymała się przy jednym z manekinów, dokładnie przyglądając się kwiecistej sukience. Wpadła jej w oko. Nawet przez myśl jej przeszło, czy może ją przymierzyć. Obeszła drewniany kloc, na którym stał manekin, chcąc zaspokoić swoją dociekliwość.
- Ładna, prawda?
Nagle usłyszała damski głos. W pierwszej chwili nie zareagowała, lecz w końcu spojrzała na prawo. Na jej twarzy zagościło nie małe zdumienie, może nawet i szok. Saoirse czuła jak coś w jej brzuchu się przewraca, ręce dziwnie zaczynają drgać, serce przyśpiesza rytm.
- Cześć. - Powiedziała znów ta sama dziewczyna - co ty tu robisz?
- Mogę cię spytać o to samo, Lily.
Saoirse zaczęła nerwowo rozglądać się za Chloe. Ona nadal była pochłonięta wirem zakupów, zupełnie w innym świecie. Na całe szczęście.
- Odeszłam z klubu. - Odpowiedziała jej Lily - może jakieś cztery miesiące temu? Z początku Boss nie chciał mnie puścić. Po twoim odejściu stałam się tak jakby liderką.
- A jednak...
- Wszystko odrobiłam, nic już mu nie byłam dłużna. Ty byłaś jego ulubienicą, mimo wszystko. Chyba nie chciał tracić kolejnej z twojego miejsca.
- A teraz co tam się dzieje?
- Raczej po staremu. - Blondynka wzruszyła ramionami - do niedawna miałam kontakt z jedną z dziewczyn, ale się urwał jakiś czas temu.
- Mhm. - Saoirse udała zainteresowanie kolejną rzeczą, więc zrobiła parę kroków przed siebie - ale nadal nie wiem... co ty tu robisz?
- Mam sponsora. Nie wiem dlaczego na to wcześniej nie wpadłam? Przy takich zarobkach, za rok będę miała dom, kabriolet i yorka. No, nie mówiąc o pełnej garderobie. I tak Rick już mi sporo kupuje.
- Kto to Rick?
- To ten sponsor. Jest nieco starszy, ale to nic. Jest bogaty, ma swoją firmę. Zabiera mnie na bankiety, kupuje mi biżuterię, wydaje naprawdę dużo. Przy okazji poznaję nowych sponsorów. Akurat musiał przyjechać do Paryża... zabrał mnie ze sobą. Mam cudowne życie.
- Domyślam się. - Saoirse dokładnie jej wysłuchała - poszczęściło ci się.
- Żebyś wiedziała! - Odparła z ogromnym przejęciem, Lily - ale ty, co tu robisz?
- Ja?
- Ty, a no kto?
- Pracuję. Odeszłam z klubu, bo dostałam nową pracę.
- Czemu się nie chwaliłaś?
- Wiesz, raczej tam nikt nikomu się nie zwierzał.
- Czyli?
- Czyli co?
- Jaka to praca?
- Fotograf.
- Co? - Blondynka rozdziawiła usta tak, że prawie wypadła z nich różowa guma, którą tak namiętnie żuła - słyszałyśmy z dziewczynami, że to twój zawód, czy coś... ale ty tak serio?
- Trafiłam na odpowiedniego człowieka. - Saoirse zorientowała się, że straciła Chloe z oczu - mi też trafił się fuks.
Lily patrzyła na nią z niedowierzaniem, pewną dawką zazdrości, jak i podziwu. Niewiele dziewczyn, którym udało się wyrwać z takiego życia, udało się stworzyć nowe, lepsze. Tym bardziej odbiegając od poprzednich reali.
- Saoirse!
W tej chwili za wieszaków wyłoniła się Chloe. Machnęła ręką na znak, by dziewczyna do niej podeszła.
- To na mnie pora. - Saoirse zwróciła się do Lily - dobrze, że i ty chociaż coś w tym wszystkim zmieniłaś. Na razie.
Wyminęła blondynkę bez zbędnych słów, czy spojrzeń. Jak najszybciej podeszła do Chloe. Była jej poniekąd wdzięczna za "poratowanie z opresji". Nadal czuła na sobie wzrok Lily, jednak na to nie zważała, tylko starała się unikać dalszego kontaktu.
- Co o tym sądzisz? - Spytała Chloe, trzymając w dłoni szpikulec wieszaka.
- Bardzo ładna.
- Załóż. Myślę, że będzie ci pasować.
- Co?
- Nie gadaj tyle, tylko przymierzaj!
Saoirse wykonała jej polecenie i włożyła na siebie kurteczkę. Stanęła przed wysokim i wąskim lustrem. Obróciła się przed nim parę razy, przyglądając się każdemu detalowi. Faktycznie, wyglądało to nieźle.
- Bierzemy.
Powiedziała stanowczo Chloe, po czym pomogła jej zdjąć białą kurteczkę. Chyba nie miała zamiaru kryć podziwu dla swojego gustu.

Kawiarnia była bardzo przytulna, ale i jakże droga. Stały tu metalowe, okrągłe stoliki, niby na antyczny wzór. Na każdym z nich małe wazoniki z kwiatami, zaś na oparciach krzeseł wisiały koce. Wnętrze kawiarni było bardzo jasne i ozdobne, kompletnie nie mogło razić po oczach, mimo tak wielu szczegółów. W tle grała francuska muzyka, pachniało słodyczą, atmosfera naprawdę przyjemna.
- Chyba dawno nie odświeżałaś swojej szafy? - Spytała Chloe, spoglądając na Saoirse z nad filiżanki z kawą.
- Aż tak widać? - Saoirse zaśmiała się - wiedziałam.
- Wiesz, domyśliłam się.
- I masz rację.
- Mam nadzieję, że podobają ci się rzeczy, które wybrałam?
- Tak, tak! - Saoirse oparła się - wszystko w porządku.
- Starałam się.
- Doszłam do wniosku, że ten pomysł z zakupami był faktycznie dobry.
Chloe uśmiechnęła się, ale mimo tego dało się zauważyć, że coś chodziło jej po głowie. Wbiła swój wzrok w serwetkę, leżącą po środku stolika i lekko zaczęła przygryzać dolną wargę. Chyba nie była pewna, czy powinna rozpoczynać ten temat, jednak po chwili wahań spytała:
- Przepraszam, ale chyba nie mogę o to nie spytać... Czy ty i Jared jesteście razem, czy coś w tym stylu? On mi nic nie mówił, reszta chyba też dokładnie nie wie...ty milczysz...
- Wiedziałam, że w końcu o to spytasz. - Saoirse przejechała opuszkami palców po krawędziach filiżanki - długo już o tym gadacie?
- Jakiś czas. - Chloe podparła się podbródkiem o rękę, spoczywającą do połowy na stoliku - jeśli nie chcesz o tym mówić, możemy zmienić temat.
- Nie. Każdy i tak wszystko wie to po co się wypierać?
- Czyli jednak? - Chloe jakby się zerwała i wyprostowała.
- Tak.
- Ile to już czasu?
- Nie wiem? Obstawiam ze trzy miesiące, nigdy nie liczyłam.
- O rany!
- Tak wyszło.
- Czyli faktycznie to prawda... - Chloe nadal była w sporym zaskoczeniu; zakryła usta dłonią - ale jak do tego doszło? Przecież... czyżby Jared wolał szatynki?
- To w ogóle nie miało mieć miejsca. Tak samo wyszło, nawet nie wiem? Stało się tak nagle, nikt tego nie planował...
- Ale jak to w ogóle wygląda?
- No jak?
- Właśnie się pytam...
- O Jezu, no wiesz... - Saoirse zaśmiała się, a na jej policzkach pojawiły się wypieki.
- A mówiliście to już komuś, w sensie, tak oficjalnie? No bo skoro...
- Nie. Nawet Shannon nie wiedział, do wczoraj.
- Co?
- Widział nas razem.
Saoirse upiła kawy. Zdradzenie Chloe prawdy w sumie nie było dla niej większą trudnością. O dziwo szybko to z niej wyszło. Mimo wszystko, sensu nie było w dalszym ukrywaniu.
- W takim razie już wie?
- Nie sądzę, by Jared miał takie rzeczy zatajać przed własnym bratem. Po za tym, są też przyjaciółmi, tak?
- O Boże... - Chloe kręciła głową - muszę chyba ochłonąć po takiej dawce nowości.
Saoirse posłała jej uśmiech, po czym odwróciła głowę. Spojrzała przez duże okno wychodzące na rynek miasta. Tam wbiła wzrok w wysoką, czarną latarnie. Musiała na czymś go zawiesić. Wiedziała, że Jared nie będzie miał jej za złe, tego co przed paroma chwilami wyjawiła. Nadal czuła na sobie wzrok Chloe. W końcu spojrzała na nią.
- A ta dziewczyna... - zaczęła stylistka - no ta ze sklepu...
- Jaka dziewczyna?
- No ta, wysoka blondynka, loki i cała reszta. Rozmawiałaś z nią, pamiętasz?
- Aaaa, ona! - Saoirse pokiwała głową, kiedy tylko przeanalizowała w swojej głowie każdy moment z tego dnia - no rozmawiałam z nią.
- Kto to był?
- Stara znajoma. - Dziewczyna zaczęła szukać odpowiedzi do dobrego kłamstewka - p-przyjechała tu, do Paryża na, na u-urlop.
- Fakt, to dobre miejsce na wypoczynek.
- No sama widzisz.
- Tylko zastanawia mnie jedna rzecz. - Chloe spojrzała ku górze - ogólnie wyglądała nieźle, ale z drugiej strony tak jak...
- Jak?
- Miała taką pustą i lalkowatą twarz.
- Może?
- Jestem osobą, która jest dosyć szczegółowa... wyglądała trochę tak...
- Mhm?
- Dziwkarsko?
- Nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób. - Saoirse nerwowo się uśmiechnęła, ale za wszelką cenę, chciała zachować się całkowicie normalnie - jak tak uważasz...
- Nie sądziłam, że mogłabyś się obracać w takim towarzystwie.
- Swojego czasu poznawałam różnych ludzi.
- Rozumiem.

Saoirse weszła do apartamentu. Nogą zamknęła za sobą drzwi, nie miała wolnych rąk. Na podłodze postawiła papierowe torby z szyldami znanych marek. Ze stóp zsunęła buty i odrzuciła gdzieś dalej. Była zmęczona. Pół dnia spędziła z Chloe na zakupach, a jeszcze nie skończyła wcześniej zaczętej pracy przy zdjęciach. Była zła, jednak na myśl o "nowych nabytkach", rozchmurzała się. Rzuciła się bezwładnie na sofę. Wyglądała jak flak. Zanim ktoś się obejrzał, był już wieczór. Zakupy to jednak pracochłonna sprawa, nie ma co zaprzeczać. Dziewczyna wtuliła twarz w poduszkę w czarne paski i przymknęła powieki. W końcu mogła się położyć i wypocząć. O dziwo, była senna, nie tak jak ostatnio. Nawet pewnie by odpłynęła, gdyby nie natarczywe pukanie do drzwi. Z każdą sekundą tak jakby ten dźwięk narastał. Saoirse uniosła głowę. Jej twarz zasłoniły włosy, które niesfornie wchodziły jej do oczu i ust.
- Czego znowu?
Mruknęła pod nosem, kiedy tylko ześlizgnęła się z sofy. Ciężkim krokiem poczłapała do drzwi. Przewróciła jeszcze raz oczami i nacisnęła na klamkę.
- W końcu! Już myślałem, że jeszcze was nie ma!
- A nie widziałeś Chloe? - Saoirse wpuściła Jareda do środka - właśnie dopiero co wróciłyśmy.
- Widzę, że udane zakupy. - Muzyk zmienił temat, wskazując na torby stojące w przejściu.
- Tak, było świetnie.
Jared posłał jej ciepły uśmiech i cmoknął w czubek głowy. Pewnym krokiem ruszył do saloniku i spoczął na sofie. Spojrzał wyczekująco na dziewczynę. Za to do jej głowy wróciła sytuacja sprzed paru godzin, kiedy to spotkała Lily. Również i ta wczorajsza, z Shannonem w drugoplanowej roli.
- Chyba musimy porozmawiać. - Powiedział w końcu Jared, kiedy on usiadła obok niego - wczoraj z rozmawiałem z bratem.
- Wiem.
- Pewnie, znając życie, Chloe chciała od ciebie coś wyciągnąć? Udało się?
- Zadajesz głupie pytania. Po co robić tajemnicę z czegoś, co tajemnicą nie jest?
- Właśnie chciałem to powiedzieć.
- Więc, co dalej? - Saoirse podparła się łokciem o jego ramię.
- A co ma być?
- To ja się pytam...
- O tyle się zmieniło, że inni wiedzą.
- Czyli wszystko w normie?
- A czemu miałoby być inaczej? - Jared zmarszczył czoło uśmiechając się przy tym - nic po za tym się nie zmieniło.
- Wolałam się upewnić.
Saoirse w końcu usiadła na jego kolanach, zalotnie się uśmiechając. Objęła go przez szyję, po czym powoli się do niego przybliżyła. Jared pogładził dłonią jej policzek i nie zawahał się, by obdarować ją pocałunkiem.
- Tak po za tym - powiedział niczym szeptem - mam zaproszenie od znajomego na prywatną imprezę. Pójdziesz?
- Chętnie.
- Z nami zabiorą się Shannon z Chloe. Nie zginiesz.
- A czemu tak uważasz? - Dziewczyna pstryknęła go w nos - ja lubię się gubić.
- Na to nie pozwolę.
Mężczyzna obkręcił wokół swoich palców jej niesforne włosy, mrużył oczy, oblizywał usta. W końcu przestał, kiedy ponownie zatracili się w pocałunku.

Saoirse leżała w łóżku, podparta plecami o poduszki. W dłoni trzymała dymiącego się papierosa, a za to wzrokiem tkwiła w twarzy Jareda. Spał. Do prawdy, jakie to naiwne, bo wyglądał bardzo niewinnie. Nic bardziej mylnego. Teraz już nikt nie mógł się dziwić, dlaczego na noc znika, a pojawia się dopiero za dnia. Chyba oczywistą kwestią było, gdzie spędza ten cały czas. Dziewczyna pogłaskała do delikatnie po czole i uśmiechnęła się kącikiem ust. Było jej dobrze, mimo wszystko. Nie wiedziała co będzie dalej, tak samo jak on, ale chciała w pełni korzystać z tego, co właśnie jest. Tylko jedna rzecz nie dawała jej spokoju... ta cała prawda, która w każdej chwili mogła się wydać. Ta prawda, którą tak skrycie trzymała tylko dla siebie. Nie wiedziałaby czy mogłaby spojrzeć w twarz komukolwiek, kto by się dowiedział.



4 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Nie moge się doczekać dalszego ciagu, mam nadzieje że szybko pojawi się następny rozdział skoro teraz masz tylko jednego bloga na głowie :)
    Pozdrawiam i życzę weny,
    C.

    P.s. U mnie na Erase This Face tez pojawił się nowy rozdział, wiec zapraszam w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i wszystko jasne. Tylko ta sytuacja w sklepie pokazała, że prawda może wyjść w najmniej spodziewanym momencie, w każdym miejscu na ziemi. Coś czuję, że na tej imprezie będzie albo ona, albo jakiś były klient? Już się boję. Podejrzewam, że Jared nie będzie zadowolony, mówiąc delikatnie, jak się dowie.
    Weny kochana!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy nowy już tyle czasu czekam :(

    OdpowiedzUsuń