poniedziałek, 21 lipca 2014

rozdział 14 - Say you'll be there

Cześć :)
Trochę się naczytałam i miałam dobre natchnienie do pisania. Oto właśnie owoc tej współpracy z książkami i innymi blogami.
Uważam, że powinien się spodobać rozwój sytuacji, ale znając mnie, sielanka jest zbyt piękna, by była prawdziwa, więc coś zdążę zrobić na wspak.
No, ale co dodawać mam? Am jak coś w zakładce na górze (o ile będzie ktoś chciał), utworzyłam zakładkę, gdzie możecie znaleźć piosenki, które mi towarzyszyły w pisaniu postów.

Do napisania,
Puzzel :D

--------------------------------



Ciemne niebo, przebiły przebłyski promieni słonecznych, tak... nastał ranek. Tak wcześnie jeszcze nie było, późno też. Saoirse od 6.30 na nogach, nie mogła spać. Większość nocy polegała na przewracaniu się z boku na bok, sen jakoś nie chciał do niej przyjść. Przesyt emocji, myśli, wszystko tak szybko się kumulowało.Siedziała po turecku na podłodze, opierając się plecami o kanapę. Jej ciało było nieruchome, jakby jej dusza była po za nim. Wzrok surowo wbity w skrawek podłogi, między palcami obracała srebrny pierścionek, który ostatnimi czasy dosyć często nosiła. Co jakiś czas poruszała partiami twarzy; marszczyła czoło, mruczała pod nosem, wyginała lub przygryzała usta. W jej głowie dział się armagedon, którego nikt nie umiał pojąć, czasem nawet ona sama. Z toku mentalnej rozmowy z sumieniem, czy czymkolwiek innym, wyrwała ją wibracja komórki. Otrząsnęła się z "transu" i spojrzała w bok. Telefon zataczał kółka na panelowej podłodze. Dziewczyna z powrotem założyła na palec wskazujący, swój pierścionek i sięgnęła po iPhona. Na ekranie wyświetlił się krótki komunikat "Jared", jak i zdjęcie. Saoirse była nieco zaskoczona, po co przecież miałby do niej dzwonić, jeszcze o takiej porze? Daleko do jej apartamentu nie miał. Jednak za nim zdecydowała się na naciśnięcie zielonej słuchawki, połączenie zostało urwane.
Ręką podparła się krawędź kanapy, co dało jej większą siłę, by się podnieść. Kiedy tylko stanęła na nogi, nadal wpatrując się w ekran komórki, przeszła się po pokoju parę razy, po czym stanęła przy szafce. Oparła się o nią biodrami i skrzyżowała nogi. Zaraz to namiętnie zaczęła wstukiwać palcami literki na ekranie telefonu. Językiem delikatnie zwilżyła swoje usta, czytając to, co właśnie napisała.

- Dzwoniłeś? Nie zdążyłam odebrać. Coś nie tak? 

Wiadomość wysłana. Saoirse znów zaczęła krążyć po pokoju, niczym jojo. Nie minęło wiele czasu, może zaledwie minuta, a końce palców u jej dłoni, aż szczypały od niecierpliwości. Była ciekawa, o co mu chodzi. Kiedy przez chwilę nie patrzyła na ekran, poczuła na swojej skórze wibracje. Natychmiast zrobiła swoje.

- Chciałem sprawdzić, czy śpisz. Gdybym przyszedł to na bank bym Cię obudził. Mam nadzieję, że teraz tego nie zrobiłem? Porozmawiamy? 

- Dobrze. -Wpisała parę literek, po czym na chwilę zastygła w ruchu, zastanawiając się, co ma jeszcze dodać - może tym razem ja przyjdę do ciebie. Poczekaj chwilę, tylko wezmę papierosy, coś na siebie i jestem.

Odpowiedź wpisana, wiadomość wysłana. Saoirse schowała komórkę do kieszeni krótkich spodenek, pidżamowych spodenek. Rozejrzała się za czymś, co mogła by założyć na górę. Złapała za dłuższy, wiszący na oparciu fotela, rozpinany sweter. Ze stołu zgarnęła kartę do drzwi, paczkę papierosów i ruszyła szybkim krokiem do wyjścia.
Czuła jak z każdym kolejnym krokiem na korytarzu, czuje w żołądku dziwne poruszenie. Z założonymi rękoma stanęła przed jego drzwiami. Nawet nie musiała pukać, one automatycznie się otworzyły, kiedy ona miała się podjąć jakiegokolwiek ruchu. Po drugiej stronie dostrzegła Jareda, który zmierzył ją wzrokiem. Sam jeszcze szwendał się w pidżamie. Włosy miał spięte w niskiego i luźnego koka, którego kosmyki dosięgały jego ramion. Zalotnie się uśmiechnął, niby jak od nie chcenia i wpuścił dziewczynę do środka. Saoirse przekroczyła próg i pewnym siebie krokiem, szła dalej, aż stanęła na białym dywanie. To był pokój dzienny. Odwróciła się twarzą do Jareda, który stał nieopodal niej. Bez pytania, wyciągnęła z kieszeni swetra paczkę i odpaliła papierosa. Jedyną rzeczą jaką zrobiła w ukłonie do muzyka, było otwarcie okna na szerokość. Opierając się plecami o parapet, bacznie się mu przyglądała, wyczekując tego, co ma jej do powiedzenia. Domyślała się, o co chodzi. W sumie to tylko jeden temat był ostatnimi czasy wałkowany.
- Wcześnie dziś wstałaś. - Powiedział Jared, chowając ręce za plecami - na pewno cię nie obudziłem?
- Nie. - Dziewczyna wypuszczając z ust dym, pokręciła głową - spokojnie. Zwyczajnie nie mogłam zasnąć. A ty co taki ranny ptaszek?
- Często tak mam.
- Więc... zdradzisz mi temat naszej porannej rozmowy, hmm?
- Przecież sama doskonale wiesz, w czym rzecz.
- Może i tak, ale chcę to usłyszeć. Brak tej pewności siebie? Wydawałoby się, że chyba jest inaczej, a tu taka niespodzianka... mam być rozczarowana?
- To była złośliwość?
- Nie odbieraj tego w ten sposób. - Dziewczyna zmrużyła oczy i powoli ruszyła w jego stronę - tak więc co mi powiesz?
Jared wziął głębszy wdech i przeszedł się w stronę drzwi balkonowych, z założonymi na tyle głowie, dłońmi. Parę razy wygiął usta i przewrócił oczami. Ewidentnie nie wiedział, z której strony ma ugryźć ten temat. Niby banalny, co to dla niego, jednak miał swoje obawy. W końcu odwrócił się w jej stronę, mówiąc:
- Chcę znać twoje zdanie.
- Najpierw ja poznam twoje. - Saoirse natychmiast odbiła piłeczkę - nie ma tak łatwo.
- A co jeżeli ja jestem na "tak"?
- Wiesz, słyszałam, że był film o taki tytule...
- Nie wygłupiaj się. - Jared zrobił kwaśną minę.
- Mówię całkowicie poważnie.
- Rozumiem, że oczekujesz, aż zacznę mówić bardziej zrozumiale, chociaż doskonale wiesz, o co mi chodzi?
Saoirse skinęła głową. Nie chciała go męczyć, jednak wolała usłyszeć pełną wypowiedź. Nie lubiła, kiedy ktoś dopowiada sobie pewne sprawy pod nosem. Woli mieć na to pogląd. Tak więc, już mając nieco więcej pewności siebie na tym gruncie, nadal szła powoli w jego stronę. W końcu przystanęła i spojrzała w dół. Końcami kapci, prawie stykała się z jego. Znów podniosła wzrok, wyczekując, aż będzie kontynuował.
- Nie sądziłem, że kiedyś do tego dojdzie. - Powiedział i lekko wzruszył ramionami - to trochę dziwna sytuacja, nie czuję się tak komfortowo, ale sama o tym wiesz. Mimo wszystko, mam pewną nieśmiałość.
- Każdy ją posiada.
- Słuchaj...
- Słucham, cały czas. - Dziewczyna delikatnie stanęła na palcach, spoglądając na niego swoimi dużymi oczami - czekam.
- Wywierasz na mnie presję.
- Przepraszam.
- A co, jeśli teraz powiem, że zależy mi na tobie?
- Stać się może dużo.
- A co, jeśli dodam, że myślę, by zaryzykować?
- Boisz się?
- A ty?
- Chyba te uczucie odeszło, kiedy cię spotkałam. Nie wiem, ale kiedy jesteś obok czuję się bezpieczna. - Odpowiedziała, przygryzając dolną wargę - to chyba dobrze, co nie?
- Chyba, chyba tak?
- W takim razie, co?
Jared wpatrywał się w jej twarz z lekkim niepokojem. Jednak, kiedy poczuł na swoich ustach, dotyk jej ust, wszelkie niepewne siebie myśli zostały rozwiane. Saoirse oderwała się od niego, po czym zrobiła krok w tył. Niby niewinnie na niego patrzyła, po czym wzięła parę kolejnych buchów papierosa. On nadal stał nieco osłupiony. Dziewczyna zgasiła lekko dymiący się filtr w kubku, który stał na stoliku, a dno zasłaniała resztka herbaty. Czekała na tą chwilę, kiedy to on... stało się. Nie minęło nawet więcej, niż dziesięć sekund, a muzyk podszedł do niej, złapał w silniejsze objęcia i wpił się w jej usta. Ona ułożyła dłonie na jego szorstkich od brody policzkach, przywarła do jego klatki piersiowej i mruknęła pod nosem z zadowolenia. Jej ciche pragnienie, którego wręcz się broniła, właśnie się stało. Czyżby Jared faktycznie tego chciał, tego samego, co ona? W życiu by nie powiedziała, ze teraz stanie tutaj, w objęciach, z tą świadomością, że chcą spróbować. Nieco się bała reakcji innych, jednak to nie grało tu głównych skrzypiec. Bała się tego, co będzie jednak nie mogła żyć cały czas w strachu. Przyszła pora na pewne decyzje, a ona im stanęła na wysokości zadania. Jared również.
W którymś momencie odsunęła swoje usta od jego, by móc na niego spojrzeć. Nadal stali w objęciach, co za pewne z boku bardzo uroczo wyglądało. Saoirse posłała mu delikatny uśmiech, który został odwzajemniony.
- Cieszę się, że jednak do mnie kiedyś zadzwoniłaś. - Powiedział szeptem z wypisaną na twarzy radością - jak cholera.
- Ja też. Nawet bym nie wiedziała ile tracę, gdyby jednak było inaczej.
- Od dziś rada dla innych... rozbijajcie się samochodami.
- Dokładnie.
Obydwoje parsknęli śmiechem. Jared cmoknął ją w czoło, lekko przymykając powieki. Chciał być pewien, że to dobra decyzja. Nie chciał w żadnym przypadku jej krzywdzić. Miał nadzieję, że nic się nie spieprzy. Jednak to był wierzchołek góry lodowej. Czekała ich jeszcze jedna rzecz... objawienie tego reszcie świata.
                Saoirse leżała obok Jareda, przyglądając się bijącej po oczach bieli sufitu. Odgarnęła włosy z czoła i chicho westchnęła. Chciała, by ten tak miły ranek się nie kończył. Jednak czas był nieubłagany. Zbliżała się 9.20. Jak to szybko leciało. Jared powoli przewrócił się ba bok, by spocząć na niej wzrokiem. Posłał jej flirciarski uśmieszek, na co został dźgnięty prosto w żebra. Do jego uszu, doszedł cichy śmiech.
- To boli, zołzo. - Powiedział.
- Zołzo? - Saoirse udała wielce oburzoną - jeszcze ci o tym przypomnę.
Frontman zaśmiał się i pokręcił głową. Już miał coś dodać, rzucić jakąś długą mowę, żart, chociaż fraszkę, jednak nie zdążył. Dało się usłyszeć ciche, lecz łatwe do wychwycenia pukanie do wejściowych drzwi. Muzyk i dziewczyna spojrzeli na siebie pytająco, po czym on powoli i niechętnie ześlizgnął się z łóżka. Zniknął za drzwiami, a Saoirse oczywiście poszła za nim. Oparła się ramieniem o ścianę, spoglądając jak Jared uchyla drzwi. Wzrokiem wychwyciła znaną jej twarz, nieco bladą. Zaraz jednak ujrzała damską sylwetkę, szczupłą.
- O, Saoirse? - Powiedziała Emma, kiedy tylko zobaczyła szatynkę.
- Cześć. - Odparła dziewczyna, lekko unosząc dłoń.
- Co ty tu robisz?
- Wpadłam nieco wcześniej. Z resztą, rozmowy z rana są najlepsze.
- Może?
Emma zmierzyła szatynkę wzrokiem i z laptopem pod pachą poczłapała do kanapy. Jared spojrzał na Saoirse z nieporadnością w oczach. Ona tylko westchnęła i zrobiła parę kroków w jego stronę. Póki asystentka muzyka nie zwracała na nich większej uwagi, delikatnie musnęła swoją dłonią jego dłoń i pozwoliła, by on pocałował jej policzek. Kątem oka zerknęła w stronę Emmy i rzuciła krótkie " to widzimy się później".

Shannon bawił się czerwoną, kauczukową piłeczką. Odbijał ją od ściany, ona spadała na podłogę, później wprost w jego dłoń. Nie zważał na chociażby uwagi na to, że może być to denerwujące. Saoirse spojrzała znad aparatu w stronę perkusisty z nadzieją w oczach.
- Mógłbyś przestać?
Spytała z lekką irytacją w głosie. Shannon obojętnie spojrzał w jej stronę, kompletnie lekceważąc jej prośbę. Po raz kolejny rzucił piłeczkę, która dała odgłos przy odbiciu. Dziewczyna nadal wrogo patrzyła w jego kierunku. Powtórzyła pytanie, jednak perkusista był głuchy na tą uwagę.
- Shannon! - Nagle zawołał Tomo - mógłbyś przestać do kury nędzy? Prosi się ciebie o coś,a ty dalej swoje! Serio, jeszcze chwila, a wypieprzę tą piłkę za okno! Jak Boga kocham!
- A kochasz go? - Odparł starszy Leto ze złośliwością w głosie.
- Nie przeginaj. Coś cię w dupsko dziś ugryzło, czy co?
Shannon ostatni raz odbił piłeczkę, jednak z o wiele większą siłą. Ona poleciała przez cały pokój i ledwo ominęła głowę jednego z członków grupy. W tym momencie wszyscy, którzy przebywali w tym pomieszczeniu, spojrzeli na muzyka z wyrzutem. Wyglądał na nieco złego, jednak nie był za bardzo chętny na spowiedź. Wstał z kanapy i nic nie mówiąc wyszedł trzaskając za sobą drzwiami.
- Coś się stało? - Spytała wysoka brunetka, bacznie przyglądając się drzwiom, za którymi zniknął Shannon - od samego rana taki jest.
- Chloe... jakbyś go nie znała. - Jared pokręcił głową - mi też ostatnio nic nie mówi. Mam nadzieję, że znów mu coś nie odbije.
Stylistka frontmana położyła nogi na oparciu sofy i podłożyła pod głowę parę ozdobnych poduszek. Zerknęła w stronę Saoirse, która nadal przeglądała zdjęcia z aparatu. Wcześniej zamieniły może kilka zdań, w sumie... "była nowa", rzadko kiedy z kimś z reszty, zagłębiała się w inne tematy, niż tylko trasa. Była niczym zagadka, coś w rodzaju "puszki pandory", tak jak kiedyś określił ją Jared.
- Dobre zdjęcia?
Spytała Chloe, spoglądają w stronę Saoirse. Ta podniosła głowę, by spojrzeć na kobietę. Uśmiechnęła się, bo wypada i pokiwała głową. Jakoś specjalnie rozmowna nie była. Teraz w jej głowie było tylko jedno i nazywało się "Jared".
- Jesteś strasznie cicha. - Ciągnęła Chloe, chcąc przekonać artystkę do rozmowy - dobrze jednak czasem rozmawiać.
- To sugestia, mam rozumieć? - Odparła Saoirse, po czym się wyprostowała.
- Nie odbieraj tego w zły sposób. Jestem ciekawa nowych ludzi.
Jared spojrzał na stylistkę wzrokiem, mówiącym "przestań, bo ci pensję zetnę", ale ona miała to głęboko w poważaniu.
- Może i masz rację? - Szatynka wyłączyła aparat i wzrokiem odnalazła etui - wybacz, ale jestem dosyć specyficzną osobą.
- Zauważyłam, ale sądzę, że to bardzo dobrze. Tym barwniej, tym fajniej.
Jared po raz kolejny spojrzał na kobietę o wyrazistych rysach twarzy z chęcią mordu, co chyba każdy przyłapał. Muzyk przewrócił oczami i udawał, że stara się skupić na tym, co widniało na ekranie laptopa. Jednak wzrokiem odbiegał od niego co parę sekund. Doprawdy, całkiem zabawne.


Saoirse uśmiechała się pod nosem i kiwała co jakiś czas głową, nasłuchując głosu po drugiej stronie słuchawki. W końcu wybuchła śmiechem, łapiąc się za czoło.
- Poppy, nie przesadzasz? - Spytała nie mogąc się powstrzymać od uśmiechu - nie rozpieprz tego mieszkania do reszty. Chcę mieć do czego wrócić, ja cię błagam.
- Nie jest jeszcze tak źle. - Dziewczyna odpowiedziała rozbawionym głosem - spokojnie, kiedy wrócisz wszystko będzie na swoim miejscu.
- Mam taką nadzieję!
Kiedy tak obydwie rozmawiały, za wejściowymi drzwiami, po korytarzu zmierzała Emma, ściskając przy klatce piersiowej parę teczek. Z poważnym wyrazem twarzy zapukała do jednego z apartamentów. Saoirse spojrzała w stronę wyjścia, powoli wychylając się za framugę przejścia do saloniku.
- Poppy, ja kończę. - Powiedziała do słuchawki - później się zgadamy, pa.
Dziewczyna po drugiej stronie nawet nie zdążyła jej odpowiedzieć, bo rozmowa została urwana. Saoirse zeskoczyła z parapetu i ruszyła do drzwi. Po drodze zagarnęła włosy do tyłu, wiążąc je na końcu w kucyka. Szarpnęła za klamkę i ujrzała Emmę.
- Zbieraj manatki, bus czeka już pod hotelem.
Saoirse przyjęła polecenie jak w wojsku od samego majora. Jedno skinięcie głową, szybkie przejście w jedną i drugą stronę i mogła już wychodzić. Rozejrzała się ostatni raz. Kiedy wiedziała, że o niczym nie zapomniała, zgasiła światło i zamknęła drzwi.
                        Droga byłaby w miarę przyjemna, gdyby nie napięcie ze strony Shannona. Nadal wyglądał na mocno rozdrażnionego, jednak chyba nie chciał, by wszyscy znali jego powody. W ciszy wyglądał przez szybę z założoną nogą na nogę, czasem mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Wyglądał naprawdę na przybitego, ale też złego. Tak więc lepiej było unikać go jak ognia, przynajmniej na tyle, ile się dało. Ogólnie, w busie panowała cisza. Jakoś specjalnie nikt nie kwapił się do rozmów, co było nieco dziwne, bo z reguły nikomu się usta nie zamykały. Saoirse zerknęła na Jareda, który siedział obok niej. Jak najmniej zauważalnie szturchnęła go w bok. Spojrzał na nią, a zaraz nachylił ucha, by zrozumieć jej słowa.
- Co się dzieje z Shannonem?
Spytała szeptem, nie chcąc prowokować niemiłej sytuacji, a też zaspakajając swoją ciekawość. Jared nieco zjechał plecami z oparcia, odpowiadając tak samo cicho:
- Kobieta go rzuciła.  Co prawda nie było to big love, jednak kiepsko znosi odrzucenie.
- Myślę, że każdy tak ma, no... na swoje sposoby. - Saoirse spojrzała w stronę perkusisty - przejdzie mu w najbliższym czasie?
- Mam nadzieję. Są większe zamartwienia, niż jego kolejna "podopieczna".
Chyba te ostatnie słowo usłyszał Tomo, gdyż spojrzał na tych dwoje, a zaraz na Shannona. Dobrze wiedział, że to właśnie o nim rozmawiają. Co prawda tylko on i frontman wiedzieli o tym rozstaniu, jednak wszystko było kwestią czasu. Gitarzysta nałożył na głowę kaptur, na nos nasunął ciemne okulary i z założonymi rękoma, udawał, że nic się nie dzieje. Nieco denerwujący był fakt, iż Shannon swoim zachowaniem terroryzował całą resztę. Wielka księżniczka i jej humorki. Może tego by tak nie ujęto, gdyby faktycznie kobieta, z którą się rozstał, była dla niego "kimś". Jednak ona była jedną z wielu.
- Za ile będziemy? - Ponownie spytała Jareda, Saoirse.
- Jeszcze kawałek drogi. - Odparł, dyskretnie dotykając dłonią boku jej uda - w sumie to nawet zaraz.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego. Teraz miała ochotę obdarować go chociaż jednym pocałunkiem, czy nawet cmoknięciem w policzek, czoło, jednak nie mogła sobie na to pozwolić. Odnosiła wrażenie, jakby każdy przebywający w busie na nią patrzył, przyglądał się każdemu jej ruchowi. Było to nieco krępujące, jednak zapewne jak zwykle jej mózg wyobrażał sobie o parę rzeczy za dużo. Zamknęła oczy, by chociaż tak się ukryć. Czuła jak myślami zaczyna odbiegać od sytuacji, w której właśnie się znajdowała.

Biegała po scenie z aparatem, chcąc ułapać każdy ważny moment. Starała się nie skupiać tylko na Jaredzie, co teraz jej najbardziej wychodziło. Zrobiła jeszcze parę z Tomo, po czym zajęła miejsce przy wyjściu ze sceny. Siedziała niezbyt czystej powierzchni, ale to jej nie przeszkadzało. Uważnie się przyglądała temu, co się działo. Zdążyła już poznać niektóre piosenki, ich teksty, więc śpiewała cicho razem z tłumem, czy samym Jaredem. Zauważyła parę spojrzeń dziewczyn spod sceny w jej stronę, jednak starała się na to nie zwracać większej uwagi. Może chociaż ludzie zaczną ją kojarzyć z koncertów zespołu. Dziewczyna w końcu się podniosła, kiedy Jared machną ręką na znak, że pora na zdjęcie.

Wszystko wyglądało tradycyjnie. Po koncercie, wszyscy rozchodzili się do siebie i grzecznie szli spać. Po takiej nocy jak ta, odpoczynek był chyba najcudowniejszą rzeczą pod słońcem. Saoirse prawie się toczyła po korytarzu, jeszcze chwila, a obijałaby się o ściany. Do jej głowy goniły myśli o miękkiej poduszce, kołdrze, cieple, kąpieli i śnie. Tego pragnęła najbardziej, po za paroma innymi kwestiami, które w dalszym ciągu nie kłaniały się zmianom; czyli Jared. Dziewczyna przekroczyła próg apartamentu. Wszystko, co miała pod ręką zostawiła gdzieś w przejściu i prosto pomaszerowała do łazienki. Chciała odpocząć. Musiała przyznać, sama dobrze się bawiła, wyszalała, a teraz tylko do łóżeczka i lulu. No, może niekoniecznie taka wersja zdarzeń, bo przydałoby się gdzieś wepchnąć Jareda.
               Ściągnęła z wieszaka ręcznik, przetarła się nim byle jak i obwinęła. Gwiżdżąc pod nosem wyszła z łazienki, gasząc za sobą światło. Czuła jak jej ciało prawie, że paruje. Krople wody, sączyły się po jej ciele i zostawiały swoje ślady na podłodze. Dziewczyna wysuszyła je do reszty i wskoczyła w piżamę. Dokładnie poprawiła ramiączka podkoszulki i kiedy już tylko uznała, że wszystko jest okey, zaczęła szukać wzrokiem swojej komórki. W sypialni, ani śladu. Przeszła się dalej. Przecież przed wejściem zostawiła swoje rzeczy. Przykucnęła do swojej torby i z niedoczekaniem, szukała telefonu.
- Tu jesteś.
Powiedziała, kiedy wyjęła iPhona z bocznej kieszonki. Zaraz go odblokowała i ujrzała na ekranie dwa nieodebrane połączenia; od Jareda. Uśmiechnęła się do swoich myśli i zaraz oddzwoniła z nadzieją, że jeszcze nie poszedł spać. Kiedy tylko usłyszała jego oddech, powiedziała:
- Kąpałam się, nie słyszałam.
- Czyli nie śpisz. - Mężczyzna szybko przeanalizował jej słowa - będę za jakieś pięć minut.
- Mhm.
Dziewczyna rozłączyła się i położyła komórę na półce pod lustrem. Przez ułamek sekundy stała nieruchomo, gdy jej mózg przechodził chwilową stagnację. W końcu się opamiętała i zaczęła biegać w jedną i w drugą stronę, jakby czegoś szukała. Od łazienki do sypialni i odwrotnie, nawet i do kuchni.
- Jezu, jak ja wyglądam!?
Powiedziała w myślach, kiedy tylko zdążyła zobaczyć swoje odbicie w lusterku. Jednak za nim zdążyła złapać za kosmetyczkę, czy cokolwiek innego, co mogłoby pomóc w jej sytuacji, usłyszała pukanie do drzwi. W roztargnieniu pobiegła otworzyć. Za nim jednak to zrobiła, zatrzymała się, by móc udać w pełni opanowaną i wyluzowaną. Przed wejściem ukazał się pan Leto jak zwykle z tym swoim uśmieszkiem.
- W sumie to ja na chwilę. - Powiedział, wchodząc do środka i przymykając za sobą drzwi.
- Mhm?
Saoirse oparła się ręką o ścianę, nadal przyglądając się uważnie każdemu ruchowi mężczyzny.
- Prosto byłoby teraz pójść z tobą do łóżka, ale nie chcę iść na łatwiznę. - Kontynuował, będąc coraz bliżej niej - tak więc...
Kiedy stał na tyle blisko niej, złapał ją w pasie, przysunął i pocałował w dosyć namiętny, a za razem czuły sposób. W końcu i ona go objęła, wczuwając się w sytuację. Jednak, kiedy ona liczyła na coś więcej, czego była święcie przekonana, musiała się pogodzić z srogimi faktami. Jared z trudem oderwał się od jej ust, które tak lubił. Zalotnie uśmiechnął i powłóczystym spojrzeniem doprowadził ją do gęsiej skórki. Zrobił parę kroków w tył, po omacku otwierając drzwi. Szepnął "dobranoc" i zniknął z jej oczu, pozostawiając ją z niespełnionymi zachciankami.


2 komentarze:

  1. Aw w końcu!
    Ej ale Jared kusi. Osobiście bym go złapała za fraki i nie pozwoliła wyjść z pokoju ;)
    Dalej aż się trzęsę na myśl jak to wszystko wyjdzie na jaw.
    A Shannon i jego humorki, kurde jakoś mi to do niego nie pasuje. Ale to Twoja kreacja jego postaci, więc rozumiem ;)
    Weny!

    OdpowiedzUsuń