środa, 2 lipca 2014

rozdział 12 - Wolf & I

Cześć.
Zainwestowałam w ten wpis sporo czasu i mam nadzieję, że docenicie :) Pisałam długie teksty, ale raz po raz kasowałam, uznając, że coś jest nie tak; jeszcze raz, i od nowa. Kiedy uznałam, że już jest wystarczająco dobry, dodałam.
Przy okazji powiem, że nadrabiam czytanie innych blogów. Ostatnio nie mam na nic czasu, dużo się u mnie dzieje. Teraz nadmiar wolnego będzie, więc dam radę ^^

Liczę na to, że się spodoba (jak zwykle). Miłego czytania.

Pozdrawiam,
Puzzel.


*******

Dziewczyna stała z szeroko otwartymi oczami. Mimo tego zaraz na jej twarzy pojawił się delikatny uśmieszek. Dotknęła palcami swoich ust, przygryzła dolną wargę. W duszy śmiała się, ciałem... nawet nie wiedziała, co teraz ma ze sobą zrobić. Odwróciła się na pięcie z założonymi rękoma.
- Jared, Jared... - szepnęła pod nosem - czemu ty tak na mnie działasz?
Saoirse kołysząc biodrami ruszyła do swojej sypialni. Rzuciła się na łóżko. Ta sytuacja w pewnym sensie ją bawiła, z drugiej strony, gdy o tym myślała, jej ciało drętwiało. Przewróciła się na plecy, składając dłonie na brzuchu. Uniosła nieco wyżej brwi, zastanawiając się, co dalej. Denerwowała ją myśl o następnym dniu. Jak ma się zachować, co mówić. Lubiła Jareda, ale nie sądziła, że w końcu dojdzie do takiego czegoś. Chciała się przed tym bronić, ale chyba już nie chciała. Miała być to jego zagrywka? A, co jeśli jest faktycznie dobrym aktorem? Taka rola idealnie spełniona. Nie chciała w to wierzyć.

Wstała dosyć wcześniej, budzik jeszcze miał wolne. Siedziała na balkonie, paląc papierosa i popijając herbatę. Za każdym razem, gdy pomyślała o Jaredzie, na jej twarzy pojawił się uśmiech, miły dla niej rumieniec. Nie wiedziała jak ma to tłumaczyć, w sumie to po co. Obawiała się tylko tej jednej rzeczy; braku szczerości z jego strony. Wyciągnęła nogi i położyła na krześle obok. Zapowiadał się ciekawy dzień.
               Stała w progu pokoju, spokojnie obserwując wszystko, co dzieje się na około. Shannon koncentrował się na swojej komórce, Emma szperała coś w internecie, Tomo brzdąkał na gitarze, reszta ekipy robiła swoje. Jednak to nie oni interesowali Saoirse, lecz Jared. Ten udawał wielce zainteresowanego papierami, które właśnie przeglądał. Jednak nie dało się nie zauważyć, jak co jakiś czas patrzy w stronę szatynki. Za którymś razem ich spojrzenia się spotkały, można było powiedzieć "niezręcznie". W końcu się uśmiechnął, co zostało odwzajemnione.
- No dobra. - Powiedziała Emma, zamykając laptopa - za dwie godziny musimy być na miejscu, a jeszcze jesteśmy w kropce. Organizacja się dupy nie trzyma.
- Tak, tak... - Mruknął Jared.
- Mówię poważnie.
- Ja też.
- Zaraz, zdążymy.
Na te słowa każdy oderwał się od swoich zajęć. Spojrzeli na frontmana ze zdumieniem. Jego wypowiedź była na tyle szokująca, że Shannon prawie upuścił telefon. Jared parsknął śmiechem, mówiąc "taki joke", na co każdy zareagował normalniej. Saoirse przeszła przez pokój, złapała za etui z aparatem. Spojrzała tylko raz na resztę i wyszła.

Przez całą drogę busem, ona, ani Jared nie odzywali się do siebie. Taka cisza przed burzą. Dziewczyna spoglądała przez szybę, bawiąc się końcówkami włosów. Miała nieodparte wrażenie, że ktoś na nią patrzy. Kątem oka zerknęła na Emmę, która chyba faktycznie za nią nie przepadała. Saoirse domyślała się, że jest zazdrosna o Jareda. Niedawna sytuacja w jego kuchni o tym przypominała. Blondynka wróciła wzrokiem do laptopa. Dziewczynę jednak nie obchodziło zdanie asystentki muzyka, bardziej nurtował ją on sam. Była ciekawa, które z nich końcem końców podejmie się tej "ciekawej" rozmowy. No, chyba, że Jared miał zamiar zostawić to w spokoju i zapomnieć. Jednak ona tak nie umiała. Nie tym razem. To nie był jedna z typu ludzi, z którymi jak do tej pory miała styczność. Kiedy tylko zwracał na nią uwagę, ona czuła jak przez jej ciało przechodzą dreszcze. Było to zaskakujące zjawisko. Chciała od niego szczerości, ale jak skoro, sama nie mówiła mu prawy. Niby zatajanie faktów, a przekręcanie ich to coś innego... ale z dnia na dzień czuła się za to winna. Gdyby mu powiedziała, co by się stało? To była spora obawa. Wóz zatrzymał się.
                 Shannon stał gdzieś w kącie, popijając wodę mineralną. Obok niego opierał się o ścianę Tomo. Co jakiś czas wymieniali znaczące spojrzenia, uśmiechali się. Gitarzysta pokręcił głową i zasiadł na wolnym krześle.
- Szkoda dziewczyny. - Powiedział - wydaje się być całkiem ok.
- Czemu? - Shannon zmarszczył brwi - to, że powiedzmy raz się prześpią to będzie można uznać za początek dobrej znajomości.
- Nigdy nie rozumiałem waszej polityki, ale...
- Rozmawiałem z Jaredem. On zapiera się nogami i rękami, że to nie jest to, co nam się wydaje. Myślę, że faktycznie chce jej pomóc, ale czemu nie połączyć przyjemności z pożytecznym?
- Ty serio tak uważasz? - Tomo przewrócił oczami - a niech se robi, co chce. Tylko, aby nie obeszło się to dla niej ze złym skutkiem.
- Słuchaj, stary... gdybym to ja był na jego miejscu to...
- To byś ją przeleciał tysiąc razy. Tak, wiem. Jednak ona na taką nie wygląda. Sądzę, że pierwsze, co by zrobiła to dałaby ci w mordę.
- Możliwe.
- Dobra, zbieraj dupsko. Trzeba iść na scenę.
Koncert się zaczął. Dało się usłyszeć głośne piski, wrzaski fanów, którzy gromadzili się pod sceną, jak i na trybunach. Zarażali wręcz tą pozytywną energią. Saoirse wychyliła się lekko, by móc spojrzeć, co się tam dzieje. W dłoni ściskała aparat, który zaraz miał pójść w ruch. Jak już dawno nie była na koncercie. Tyle czasu. Kiedy zabrzmiała muzyka, mogła później przyznać, że są całkiem nieźli. Jednak nie miała czasu na stanie w miejscu. Zaraz i migawka aparatu.
               Po całym show, zespół był padnięty, ale zadowolony. Chłopcy wyszli za scenę i pierwszą rzeczą jaką zrobili, było rzucenie się na zgrzewki wody, stojące pod ścianą. Saoirse schowała aparat i zaczęła kręcić się za Emmą, która dyktowała jej, co po kolei ma robić. Denerwowała ją. Mimo wszystko jak bardzo się starała ją polubić. Bez skutku. Nie wszystkich da się kochać. Wszystko się zapowiadało na to, że będzie wojna. Saoirse zebrała wszystkie swoje rzeczy.

Apartament przestał być samotny. Dziewczyna weszła do środka, zapalając światło. Rozejrzała się na około i ciężko westchnęła. Straciła wiarę na to, że Jared jeszcze będzie chciał z nią porozmawiać, przynajmniej teraz. Był po koncercie, w ciągu dnia też nic się ze sobą nie składało. Nadal w jej głowie był spory burdel. Nie wiedziała, w co ma ręce włożyć. Nosiło nią okropnie, ale musiała najwidoczniej dać sobie na wstrzymanie.
                  Czuła jak kropelki wody, sączące się z prysznica, rozbijają się na jej ciele. Napływały do jej oczu, czego bardzo nie lubiła. Po omacku zamknęła kran i sięgnęła po ręcznik. Zaraz już mogła patrzeć. Obwinęła się materiałem i powoli, aby się nie poślizgnąć, stanęła na kamiennej posadce. Było tak duszno jak w saunie. Wyszła z łazienki i znalazła się w sypialni. Wygrzebała z walizki czyste ubrania. Gdy tylko naciągnęła spodnie na nogi, usłyszała sygnał telefonu. Spojrzała na mały stolik, stojący nieopodal niej. Włożyła bluzkę i złapała za komórkę. Na jej ekranie ukazała się krótka wiadomość:
- Mogę przyjść? Chcę porozmawiać.
Odpowiedź była dla niej banalna. Rzuciła komórkę na łóżko i powędrowała do kuchni, by móc się czegoś napić. Nim jednak cokolwiek zrobiła, usłyszała ciche pukanie do drzwi.
- Szybki jesteś.
Powiedziała pod nosem, natychmiast zmieniając kierunek. Już chciała naciskać na klamkę, by mu otworzyć, jednak zawahała się. Czekała na ten moment, kiedy będzie mogła z nim obmówić sprawę poprzedniego wieczoru, a tu nagle bach. Nie wiedziała, czy to, aby dobry pomysł. Prędzej, czy później musiało się tak stać.
- Cześć. - Powiedział Jared, kiedy tylko wszedł do środka - mam nadzieję, że cię nie obudziłem?
- Nie, nie. - Saoirse pokręciła głową, zamykając za nim drzwi.
- To dobrze. Słuchaj, chciałbym z tobą porozmawiać. Sądzę, że...
- Wiem. Z resztą, chyba ja też.
- Posłuchaj - mężczyzna przez chwilę zamyślał się - przepraszam za to, co zrobiłem. To było głupie. Wiem, że pewnie teraz masz mi to za złe i sądzisz, że nie byłem z tobą szczery.
"Pieprzyć to. Możesz zrobić to jeszcze raz, teraz!"; powiedział głos w jej głowie, na co miała ochotę powiedzieć głośno "nie", ale zdążyła się powstrzymać. Czasami dręczył ja ten mały chochlik.
- Nie chciałem, żeby tak wyszło. - Mówił dalej, będąc coraz bardziej skrępowanym - pewnie teraz chciałabyś spytać mnie, dlaczego to zrobiłem? Otóż... kurwa, nie wiem?
- Wiesz - Saoirse założyła ręce - trochę to dziwnie wyszło. Wyszedłeś, nagle wróciłeś i mnie pocałowałeś to... to tak trochę wygląda.
- Coś mnie tknęło i to zrobiłem. Nawet sam nie umiem się wytłumaczyć.
- A co, jeśli ja bym tak zrobiła?
- Co?
- Nie nic, tylko głośno myślę. Przepraszam.
Saoirse zorientowała się jak jej poliki płoną rumieńcem. Mówienie na głos było spowodowane częstą samotnością, a teraz ponosiła tego efekty. Klęła na swoje myśli.
- Tak, czy siak... mam nadzieję, że teraz będzie ok?
- Tak, jasne. Nic się nie stało.
Dziewczyna lekko wzruszyła ramionami, jakby nigdy nic (co oczywiście mijało się z faktami). Spojrzała na niego przychylnie i uśmiechnęła się kącikiem ust. Zauważyła w jego oczach zagubienie, niepewność i coś jeszcze, co było nie do rozszyfrowania. Mężczyzna skinął głową na znak, że już po wszystkim. Odwrócił się, miał iść do drzwi, gdyby nie jej:
- Poczekaj! Zostań jeszcze chwilkę, co?

Obydwoje siedzieli na kanapie. Dziewczyna wygodnie opierała się o poduszki z wyciągniętymi nogami, które spoczywały na jego kolanach. Na stole stały puste butelki po piwie, dwie jeszcze pełne. Jared podrapał się po twarzy i pokręcił głową. Spojrzał w jej stronę, pytając:
- Więc, czemu przyleciałaś do Los Angeles?
- Wiesz, nikomu wcześniej o tym nie mówiłam. - Saoirse powoli decydowała się na rozwiązłość - to długa i niezbyt ciekawa historia. Możesz tego nie zrozumieć.
- Boisz się, że zmienię o tobie zdanie?
- Troszkę.
- Nie sądzę, by to mogło coś zmienić.
- Ja uważam inaczej. - Dziewczyna sięgnęła po butelkę - ale skoro już o tym mówimy; odkąd pamiętam chciałam się wyrwać. Powiem tak, jestem z dosyć zamożnej rodziny. Na pozór idealna, jak ze zdjęcia, a na nich najlepiej się wychodzi. W praktyce sprawa nabiera innych kolorów. Mój ojciec jest biznesmenem, matka nic nie musiała robić. Reszta rodziny, tak samo jak oni zadufani w sobie ludzie, którzy nie widzą nic więcej po za własnym czubkiem nosa i pieniędzmi. Ja się w tym dusiłam. Jestem jedynaczką, koncentrowano się tylko na mnie w takim układzie.
Jared słuchał jej z uwagą, co jakiś czas kiwając głową. Położył dłoń na jej łydce, zaraz znów wypił trochę piwa. Po tonie dziewczyny dało się poznać, że miała rację.
- W domu nie działo się dobrze. Ojciec nie ukrywał swojego sadyzmu. Za każdym razem, gdy do tego wracałam, płakałam po nocach. Już tego nie robię, nauczyłam oddzielać swoją przeszłość od teraźniejszości, chociaż trochę. Był alkohol, kłótnie, bicie i chyba nie muszę niczego dopowiadać. Rodzice mieli dla mnie zaplanowaną przyszłość od a do z. Na prawdę nie w sposób mi opowiadać o tym wszystkim, zbyt wiele się wydarzyło. Wtrąciłam się w złe towarzystwo, domniemani przyjaciele o mnie zapomnieli. Nic nie było tak jak powinno. Kiedyś myślałam, że tak już będzie wiecznie. Nie miałam szans na nic lepszego, niż zgotuje mi rodzina. Uciekałam, wracałam, zawsze mnie znajdowali. Później było jeszcze gorzej. Nic nie mogłam zrobić, nikt by mi nie uwierzył. Nawet gdyby, ojciec solidnie zajął by się sprawą, później mną.
- I co zrobiłaś? Jak udało ci się...
- Wybrałam najprostszą, a za razem chyba najgłupszą drogę. Byłam zdesperowana. Nie wiedziałam, co mam robić.
- Do czego zmierzasz? - Jared zamrugał oczami.
- Kiedy mnie znaleźli byłam ledwo żywa. Obojętność rodziny na mój los słowami "jak przeżyje to przeżyje, nie to trudno, bywa". Faktycznie, udało się. Dla mnie to był początek koszmaru. Nie chciałam tego dopowiadać, ale w takiej sytuacji to... zamknęli mnie.
- W sensie...
- Tak, w domu dla pierdolniętych. Spędziłam tam kolejne najgorsze dni. Jednak wszędzie lepiej, niż w "domu". Kiedy tylko mnie wypuścili, wróciłam. Którejś ukradłam ojcu pieniądze, zawsze jakieś trzymał u siebie w skrzynce w biurze. Była to wystarczająca suma. Nawet nigdy tego nie liczył. Zabrałam, co najpotrzebniejsze i wyszłam. Nigdy więcej mnie nie widzieli.
Kiedy tylko zamilkła, Jared siedział z rozdziawionymi ustami, oczy szerzej otwarte. Pokręcił głową. Nie miał o tym pojęcia. To, co właśnie usłyszał było dla niego sporą nowością. Szczegółów nie było, jednak nie był pewien, czy chce je znać. Spojrzał na nią z troską wymalowaną na twarzy i nieporadnością.
- Przykro mi. - Powiedział cicho.
- Było to dawno temu i nie prawda. - Saoirse powoli usiadła - nadal masz takie same zdanie?
- A czemu miałbym je zmieniać?
- Różnie bywa.
- Sam nie miałem zajebistego życia, ale... te dwie historie są zupełnie inne.
- Było minęło.
 Szatynka uśmiechnęła się. Cieszyła się, że ma to już za sobą. Oczywiście, że nie wyjawiła całej prawdy, ale na razie nie miała o tym wspominać. Miała tylko nadzieję, że żadnym sposobem nie dowie się tego wcześniej, niż tego chciałaby. Poczuła jego dłoń spoczywającą na jej talii. Podparła głowę o jego ramię i cicho westchnęła. Fajnie było mieć przyjaciela, chociaż jednego. W końcu objęła go, wtulając twarz w jego ramiona.
- Chcesz bym został? - Spytał nad jej uchem.
Ona uniosła głowę, by móc na niego spojrzeć. Pokiwała nią na znak, że chce. Dotknęła czołem jego podbródka i zamknęła oczy. Znów czuła jego perfumy, których praktycznie zawsze używał. Bardzo je lubiła. Towarzyszyło jej nie zmienne uczucie bezpieczeństwa.
- Teraz wszystko już jest dobrze. - Znów powiedział.
- Już tak. - Odpowiedziała szeptem, ponownie unosząc głowę - dziękuję.
- Nie, to ja tobie dziękuję. Zaufałaś mi.
Na jej twarzy pojawił się prawie niewidoczny uśmiech. Wpatrywała się w niego jak w obraz. Właściwie to w jego usta. Były idealne, aż same korciły. Oblizał je, co jeszcze bardziej ją pokusiło. Ułamek sekundy. Już ich usta się ze sobą stykały, zaraz ze sobą grały. Było to nieco dziwne, ale fajne. Kiedy tylko się rozłączyły, Saoirse jeszcze bardziej wtuliła się w mężczyznę, po czym obydwoje osunęli się. Przyszedł sen.

2 komentarze:

  1. Awwww. Całuśne z nich ludziki :D
    Pokazałaś nam część przeszłości S, czekam aż wyda się ta najmniej odległa. Czuję, że będzie wojna.
    Weny kochana!
    P.S Nie rozumiem czemu masz tak mało komentarzy. Zasługujesz na więcej, to pewne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy blog, zaczęłam go niedawno czytać i chce jeszcze. Fabuła jest ciekawa a co najważniejsze dzieje się akcja. Życzę weny i czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń