czwartek, 19 czerwca 2014

rozdział 11 - Another Girl

Cześć.
Wiem, że długo milczałam w blogoswerze, ale miałam sporo powodów osobistych od nauki, aż po sprawy całkowicie prywatne. Jednak dało mi to pewnego rodzaju wenę, dzięki której możecie przeczytać ten rozdział. Uważam, że pisanie durnych i nic nie znaczących wypocin nie ma sensu, więc... zastanawiam się również nad założeniem kolejnego bloga, nie marsowego, ale w nie najbliższej przyszłości. Teraz liczę na parę chociaż komentarzy, jeden, pod wpisem. Nie to, że mam na to parcie, ale jednak miło się jest uśmiechnąć na myśl, że coś znajdzie się na dole strony. Wasza dobra wola. Tak więc, co mam tutaj truć? Zapraszam niżej do czytania, ocenienia, przetrawienia i całą tam resztę.

Puzzel.



********

Co można było więcej dodać, powiedzieć? Póki co wszystko działo się nienaturalnie szybko, ale miało to swoje plusy. Jak na ten moment nie dało się jednak wychwycić tych złych stron. Przede wszystkim były mieszane i jakże dziwne uczucia ze strony Saoirse. Za każdym razem, kiedy czuła na swoim ciele dotyk Jareda, czy z nim rozmawiała, zwłaszcza patrząc prosto w oczy, w jej głowie dział się armagedon (i to nie byle jaki). Może za dużo rozmyślała nad tym, czemu tak się dzieje, zamiast przyznać się przed samą sobą, że on nie jest jej obojętny. Jednak w jakim sensie? Tego jeszcze nie rozgryzła. Co za takim ciosem działo się w głowie muzyka? Tego z pewnością nie dało się poukładać w zgodną całość. Zauważał inne zachowanie dziewczyny, co też dawało mu do myślenia. Była to dla niego lekka ironia, wiedział, że tak działa na większość dziewczyn... ale ona nie była tak jak reszta. Sam to nie raz zaznaczał. Coś więcej? Tego wytłumaczyć nie można na żaden sposób.

Saoirse leżała na łóżku, spoglądając w pożółkniały od papierosów sufit. Lekko zmrużyła oczy, wiercąc w swojej głowie dziury. Nieopodal niej przy oknie siedziała Poppy powoli sącząc piwo. Mimo, że nie znały się długo, dało się zauważyć pewnego rodzaju "przyjaźń". Nie było to takie złe, jak to malarz malował. Saoirse czuła jak po jej czole spływają małe kropelki potu. Jej ciało jest lekkie, a jednak ociężałe. Z trudnością usiadła. Bieganie dało jej w kość. Dawno tego nie robiła. Nawet zapomniała jak przyjemny jest wysiłek i późniejszy odpoczynek.
- Zajebiście. - Powiedziała Poppy, patrząc w jej stronę - będę miała fejma w znajomych.
- Nie obrażaj mnie. - Na twarzy Saoirse pojawił się uśmieszek - to dobre określenie dla zadufanych w sobie nastolatków, którzy mają dwie lewe ręce.
- Dobrze, staruszko.
- Ej!
- Wyszłabym gdzieś.
- O tej porze? W takiej okolicy, pogięło cię?
- Ty poszłaś biegać.
- Wiesz, ja to co innego. Po za tym, kto ci powiedział, że akurat wybrałam sobie te rewiry? Nie jestem, aż tak głupia, by po nocy biegać w tej okolicy. Zdążyłam się napatrzeć.
- Może jakiś klub, czy coś w tym stylu? Czuje, że mnie coś nosi i muszę coś ze sobą zrobić, bo zwariuję. Jest niedziela, można jeszcze zaszaleć.
- Jutro rano wstajesz do pracy, przypominam.
- Mam na późniejszą zmianę. Mogę trochę dłużej pospać. Idziemy gdzieś?
- Klub mówisz? - Saoirse przygryzła dolną wargę - no nie wiem?
- Chodź się wyrwać do ludzi! Sama całymi prawie, że dniami siedzisz w domu! Jedynie, co przebywasz to ze mną, albo jeździsz do Jareda. Niedługo lecisz z nim i zespołem w trasę. Nie karz się długo namawiać.
- No dobra, ale ty myślisz nad konkretami.

Jared leżał na kanapie, podpierając stopy o mały, szklany stolik. Co jakiś czas zerkał na Shannona, który był tuż obok niego. Lubił towarzystwo swojego brata. Czasami męczył go, musiał go wręcz niańczyć. Shannon swego czasu, jak i teraz, miał sporo problemów, z którymi najwidoczniej nie mógł się uporać, ale ile można? Młodszy Leto wiedział, że mimo wszystko to jego brat, rodzina, czuł się za niego odpowiedzialny.
- Jak tam z Saoirse? - Spytał Shannon, odkapslowując butelkę piwa - zauważyłem, że Emma jednak za nią nie przepada.
- Też odniosłem takie wrażenie. - Odparł Jared - nie wiem czemu? Podczas grilla wydawało mi się, że między nimi jest fajna relacja. Najwidoczniej się pomyliłem.
- To kobiety, ich nie zrozumiesz.
- Jak już mowa o Saoirse ... - Jared położył poduszkę za swoimi plecami - zauważyłem pewną zmianę.
- Co masz na myśli?
- Wiesz, niby wszystko normalnie, ale coś jest inaczej. Cholera, nawet nie umiem tego nazwać? Jej zachowanie jest inne.
- Dalej nie łapię? - Shannon zmrużył oczy - podaj przykład.
- No nie wiem? Chociażby to jaka jest nasza relacja. Oczywiście, wszystko jest dobrze, ale ona jakby się do mnie zbliżyła.
- Chyba właśnie o to ci chodziło, co nie?
- No tak, ale... kurwa, nie umiem ci tego wytłumaczyć. Dobra, może inaczej. Zachowuje się troszkę jak taka trzynastolatka, która szuka wrażeń. No, w sensie takim, że widzę jak zachowuje się na mój dotyk, słowa... wiesz, o czym mówię?
- Chyba tak. - Shannon zaśmiał się pod nosem - sądzisz, że ona zaczyna przestawiać się na tryb "o Boże! Jared, jakiś ty boooooski!" ?
- Nie do końca. O, już wiem! Coś jakbym robił na niej konkretne wrażenie.
-  Sprawa jasna, podobasz się jej. Tak jak inna dziewczyna. Zaczęła pewnie w tobie widzieć coś innego, niż dobry kumpel do pogadanki. Byłem ciekaw, kiedy do tego dojdzie.
- Ale ja nie wiem, czy to jej wyjdzie na zdrowie? - Jared pokręcił głową - sądzę, że wiesz jaki mam do tego stosunek.
- Zawsze mógł się zmienić. Wiesz, dziewczyna, młoda, ładna, fajna... stary, okazja!
- Ruchacz. Nie mam do niej takich zamiarów.
- Jeszcze ci się odmieni. Poczekaj do trasy.


Samolot był już gotowy do podróży. Lotnisko było prawie, że puste. O dziwo, mało osób wybrało sobie taką porę na lot. Bagaże były raz po raz pakowane do środka maszyny, schodki naszykowane, ostatnie minuty przez wyfrunięciem w powietrze. Saoirse zablokowała komórkę i wrzuciła ją do torby. Rozejrzała się po raz ostatni na około, po czym ruszyła w stronę samolotu w towarzystwie całej ekipy i zespołu. Tak dawno nie latała. Trochę się bała, jednak była dobrej myśli.
Podczas lotu panowała cisza i spokój. Każdy był zajęty samym sobą. Komórki, laptopy, iPody i tablety poszły w ruch. Dziewczyna spoglądała przez szybkę. Za nią było nadal ciemno, dało się zauważyć zarysy chmur, które były ledwo widoczne. Nie spała od wczoraj, a mimo to jej oczy nie chciały się zamykać, sen odchodził na drugi plan. W pewnym momencie złapała za komórę, która dała z siebie głos. Spojrzała na ekran, by móc odczytać wiadomość od Poppy.
- Jak jest? - Spytał Jared, który siedział obok niej - teraz zaczynasz od nowa.
- Oj tak. - Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła - nawet nie wiesz, jak bardzo jestem teraz podekscytowana. To wszystko jest takie, takie... inne. Pewnie nadal bym stała w miejscu, gdybym ciebie nie spotkała.
- Widzisz! Jared Leto działa cuda!
- Oj tak, nawet wielkie!
- Wyglądasz na zmęczoną. Może pójdziesz spać, co? Sporo pracy nas czeka na miejscu.
- Jak przylecimy to będzie i tak noc. Zdążę się wyspać. Jak teraz to zrobię to już później będę tylko pobudzona.
- Za dużo emocji, prawda?
- Rozsadzają mi głowę.
- Będzie dobrze, mówię ci to już teraz!
Jared złapał swoją dłonią jej dłoń i posłał dziewczynie uśmiech, na co ona odpowiedziała tym samym. Chciał sprawdzić jak zareaguje. Nie mylił się co do swoich prognoz. Poczuł jak jej ciało drży, policzki delikatnie się rumienią. Był ciekaw, co na tak na prawdę myśli, czy jego przeczucia i słowa Shannona sprawdzą się.
- Ile jeszcze do przylotu? - Spytała zaraz - nie mogę się już doczekać.
- Jakieś pięć godzin? - Jared przewrócił oczami - takie loty potrafią być naprawdę męczące. Jeszcze zdążysz sama się o tym przekonać.

Saoirse nigdy wcześniej nie była w Berlinie. Wszystko było zupełnie odchodzące od normy, inne, nowe, a zarazem cudowne. Miasto tylko czekało na to, by ona pobiegła w jego centrum, by zwiedzać i podziwiać. Jadąc samochodem do hotelu, miała ochotę wyskoczyć przez okno i robić swoje. Jednak musiała się wyspać. Po za tym, Jared nie zgodziłby się na takie szaleństwa. Nie od razu po przylocie. Sam też był zmęczony, a nie puściłby jej samej.

W sypialni wszystko było czyste, poukładane i pachnące. Z resztą, tak jak w reszcie pomieszczeń. Dziewczyna rzuciła się na łóżko, odrzucając torbę na podłogę. Wtuliła twarz w poduszkę i głęboko westchnęła. Tyle wrażeń, a tak mało godzin. Wiedziała, że nawet teraz będzie miała problem z uśnięciem. Powoli podniosła się i uklęknęła. Przetarła twarz dłońmi i zaśmiała się w myślach. Ze slamsu na salony, kto by pomyślał? Wzięła parę głębszych wdechów, wstała i przeszła się do niewielkiej kuchni. Sięgnęła do szafki po szklankę i odkręciła kran. Parę łyków, czuła jak woda przepływa przez jej środek. Wypadałoby się wykąpać. Tak, to był świetny pomysł.
Krople wody skapywały z końcówek jej włosów na podłogę. Obwinięta ręcznikiem spojrzała w lustro, domywając resztki makijażu. Wyglądała nieco jak panda, ale dało się temu zaradzić. Parę zmarnowanych chwil jej życia i jej twarz nabrała "normalności". Obróciła się na pięcie. Prawie się poślizgnęła, łazienka, aż parowała.Otworzyła drzwi i gasząc za sobą światło ruszyła do małego saloniku. Tak na dobrą sprawę nie zwiedziła do końca swojego "mieszkanka". Nie było za wielkie, ale przytulne i ładne. Wszystko poukładane, ale była to kwestia czasu. Znając samą siebie, Saoirse wiedziała, że ten ład długo nie potrwa. Usiadła na sofie, przeglądając czasopismo, które leżało na stoliku. Wyglądało na reklamę hotelu. Odłożyła kolorowy świstek i oparła się wygodnie o poduszki. Za nim zdążyła poleżeć parę chwil dłużej, usłyszała pukanie do drzwi. Uniosła brwi i spojrzała w ich stronę. Niewiele myśląc, podniosła się i podeszła do nich. Powoli je uchyliła i wyjrzała. Jej oczom ukazał się Jared.
- Tak? Ty jeszcze nie śpisz? - Spytała - sam mnie goniłeś, a tu...
- Wszystko dobrze? - Spytał, puszczając mimo uszu jej słowa.
- W jak najlepszym porządku. Umiem o siebie zadbać, jestem dużą dziewczynką.
- Wiem, ale wiesz...
- Nie martw się. Wszystko gra.
- Mogę wejść?
- Jak chcesz.
Dziewczyna odsunęła się parę kroków w tył i otworzyła szerzej drzwi. Do środka wszedł Jared rozglądając się na prawo i lewo. Saoirse poprawiła ręcznik, który powoli się luzował. Muzyk spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął.
- Właśnie się kąpałam. - Powiedziała nieco się krępując - zaraz wrócę, pójdę się tylko ubrać.
- Jak się mieszka? - Jared nadal nie zważał uwagi na jej słowa.
- Nieźle. Jeszcze się nie rozgościłam. Widać, że pięć gwiazdek.
- Trzeba o siebie zadbać.
Saoirse zniknęła z jego oczu, wchodząc do sypialni. Przymknęła za sobą drzwi i pospiesznie zaczęła szukać czegoś, w co mogłaby się ubrać. Zarzuciła na siebie białą koszulkę na ramiączkach i luźne, krótkie spodenki do spania. Zagarnęła za uszy kosmyki włosów i zaraz znalazła się w saloniku, gdzie był Jared.
- Jutro wieczorem mamy koncert. - Powiedział - zabierzesz się z nami. Zobaczysz, co i jak, przy okazji posłuchasz dobrej muzyki.
- Och, skromność. - Saoirse zaśmiała się i usiadła w fotelu - dobrze.
- Jutro szczegóły. Postaraj się obudzić przed dziesiątą. Stwierdziłem, że trochę luzu po locie się jednak przyda. Dla ciebie zwłaszcza.
- Chciałabym jeszcze zwiedzić miasto. Mam nadzieję, że będę miała szansę, co?
- Pewnie i tak gdzieś wszyscy się wybierzemy, więc... nawet nie wiem, czy nie wybiorę się do starego znajomego. Mieszka tu od paru lat. Robi jakąś imprezę, muszę do niego jeszcze zadzwonić. Ewentualnie wybrałabyś się? Parę osób bym ze sobą zabrał.
- Ja chętnie.
- To dobrze. A teraz idź już spać, bo jutro będziesz żywym trupem.
- I bez tego jestem. - Dziewczyna parsknęła śmiechem i podniosła się z fotela - ty też się zdrzemnij. W końcu jutro macie koncert.
- Tak, tak. - Jared na chwilę spuścił wzrok, nad czymś się zastanawiając - mogę cię o coś spytać?
- Zależy. No, ale wal.
- Przepraszam z góry, jeżeli cię jakkolwiek urażę, zdenerwuję, ale od pewnego czasu nurtuje mnie jedna sprawa. Czemu wyjechałaś z Nowego Jorku?
- Wiesz, to długa historia. - Dziewczyna wzruszyła ramionami - chciałam uciec od tego, co mnie spotkało. Zacząć na nowo, pozbyć się przeszłości. Wiesz, nigdy z nikim o tym nie rozmawiałam. Kiedy o wspominam, to wszystko do mnie wraca i...
- No dobra. Może faktycznie wybrałem zły moment. Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Pewnie i tak ci kiedyś powiem.
Jared znów na nią spojrzał. Na jego twarzy zagościł zmieszany wyraz twarzy. Każde pytanie, które dotyczyło Saoirse, nie dawało mu spokoju. Chciał o niej wiedzieć więcej, coraz bardziej, jednak wiedział, że to nie będzie takie proste. Swoją sroga i tak sporo się na niego otworzyła, na innych, na świat.
Podszedł do niej i nie wiedząc czemu, sam z siebie ucałował jej policzek. Zaraz to szepnął krótkie "dobranoc", odwrócił się i ruszył w stronę drzwi.
- Jared... - usłyszał jej głos za swoimi plecami - dziękuję.
Spojrzał na nią i skinął głową. Nie chciał, by wciąż traktowała go jako swojego "wybawiciela". Zrobił to, co uważał za słuszne. Nie uważał jej za swojego dłużnika. Saoirse zrobiła parę kroków w jego stronę, trzymając złączone dłonie za plecami. Spojrzała na parę chwil na końce swoich palców u stup, po czym znów wpatrywała się w jego twarz.
- Coś chcesz mi powiedzieć? - Spytał, oblizując usta.
- Chyba już nic, po za dobranoc.
Tą drogą rzeczy, zrobiła to, co on sam przed paroma chwilami. W sumie, była to nieco dziwna sytuacja. W jej głowie było wielkie "nic", sama nie wiedziała, co robi. Z każdą kolejną sekundą nieodparta chęć "dziwnego czegoś", nie dawała jej spokoju. Jednak chyba on postanowił ją wyręczyć. Byli od siebie zaledwie parę centymetrów, teraz wszystko mogło się zdarzyć. Pytanie, czy miało to miejsce bytu? Mężczyzna odruchowo przysunął się bliżej, dłonią dotknął jej podbródka unosząc jej głowę. Ich oczy się spotkały, co wywołało dreszcze na jej placach. Przechodziły od góry w dół i odwrotnie. Jednak nasiliły się jeszcze bardziej, kiedy ich usta prawie, że się stykały. Jared w ostatniej chwili opamiętał się i odsunął. Nic nie mówiąc, odwrócił się i jak najszybciej wyszedł. Zostawił ją całą roztrzęsioną z myślami, które prowadziły donikąd.
Wyszedł na długi korytarz i szybkim krokiem szedł do swojego apartamentu. Już zatrzymał się, miał naciskać na klamkę, kiedy to usłyszał swoje imię. Spojrzał przez ramię. Za nim stał Shannon.
- Co jest? - Spytał młodszy Leto.
- Wyglądasz na zdenerwowanego. - Odpowiedział perkusista - coś się stało?
- Czego chcesz?
- Pogadać, ale widzę, że jednak odpada.
- Raczej. Idź spać.
- Rany boskie. Dobra, jutro porozmawiamy.
Jared stał, czekając, aż starszy brat zniknie mu z oczu. Ten obejrzał się za nim parę razy, zanim poszedł do siebie. Zauważył, że coś się dzieje z frontmanem. Jednak po jego słowach odpuścił sobie wywiad. Uznał, że to nie jest odpowiednia pora.
- Jared, co ty odpierdalasz? - Spytał siebie w myślach młodszy Leto - co to miało być? Do reszty ci padło na mózg? Ogarnij się!
Mężczyzna walną głową w drzwi i zamknął oczy. Jego ciało było prawie, że drętwe. Nie umiał wytłumaczyć swojego zachowania, tego, co przed paroma chwilami miało miejsce. Przecież nie chciał takich sytuacji. Zdrowy rozsądek zabraniał mu. Jednak o nim chyba zapomniał, kiedy to ruszył w drugą stronę korytarza. Zatrzymał się przed jednymi z drzwi, energicznie w nie pukając. W progu stanęła Saorse, marszcząc czoło, nie wiedząc, co się dzieje. Muzyk bez zastanowienia, zbędnych słów, wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna była jeszcze bardziej dezorientowana. Bacznie przyglądała się mężczyźnie, wyczekując, aż cokolwiek powie. On jednak nadal milczał. Zrobił stanowczy krok. Objął dłońmi jej twarz i pod swoimi ustami poczuł jej usta, które miały smak słodkiego błyszczyku. Delikatnie muskał je. Trwało to parę chwil, może minuta, czy dwie? Nikt czasu nie liczył. W końcu oderwał się od niej i zrobił krok w tył. Oczy Saoirse były niczym pięć złotych, ale nim zdążyła coś powiedzieć, on wyszedł.

5 komentarzy:

  1. COOOOOOOOOO?!???? No to nieźle się zaczyna wyrabiać. Dobrze że Jared się ogarnął i do niej wrócił, bo inaczej przyznałabym mu tytuł "Największy frajer tego roku" xD
    Ciekawa jestem co się później wydarzy, jak na to Saorse zareaguje. Mam nadzieje że pozytywnie :D
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na następny rozdział
    Inverno :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze że do niej wrócił ;) ciekawa jestem reakcji Saorse na to wszystko. Czekam na nowy :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie : http://one-night-of-the-hunterr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze zacząć wakacje z takim blogiem! Szkoda tylko, że tak mało. Fajne, zaskakujące, inne niż wszystkie, z powoli rozwijającą się fabułą (a nie od razu miłość, śmierć i coś tam). Ciekawie zbudowana postać Saoirse, mimo jej nieciekawej przeszłości nie odczuwa się przesłodzonej przesady. Powiem szczerze, że gdyby nie zdjęcie głównej bohaterki na górze to chyba bym tutaj nie zajrzała. Zdecydowanie moje klimaty. Na szczęście nie popełniłam takiego głupstwa! :)
    Co tu dużo pisać, fajnie się porobiło. Dobrze, że J. wrócił i zrobił to co zrobił, to była chyba najlepsza opcja. I dobrze, że nie poszli od razu do łóżka! Ciekawa jestem kiedy S. postanowi powiedzieć mu prawdę (może nie od razu całą) o sobie i w ogóle, no i oczywiście jak J. to przyjmie.
    Pozdrawiam, życzę dużo weny i z niecierpliwością czekam na następną dawkę emocji! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło :) Kolejny czytelnik.
      Nowa notka już niedługo, tylko muszę się zabrać za pisanie. W sumie styl jest typowo "mój", więc jeszcze lepiej, że to się podoba.
      Dziękuję, przyda się :3

      Usuń
  4. W końcu mam czas i dostęp do komputera, aby skomentować. Czytam już od jakiegoś czasu, ale nienawidzę komentować na telefonie, a jak dodaję rozdział to w biegu i też nie było czasu.
    Super. Wciągające. I ciekawa fabuła.
    Jestem ciekawa tylko w jakich warunkach i w jaki sposób Jay dowie się o jej małym sekrecie. Bo podejrzewam też, że sama mu tego nie powie.
    Kurde zatkałaś mnie tym pocałunkiem na końcu. Spodziewałam się chemii, ale myślałam, że to bardziej S. będzie do niego wzdychać i w ogóle, a tu jeb. Sam Leto we własnej osobie, stoi w jej drzwiach, całuje i znika. Faceci. ;) No cóż. Dodałam Cię do linków, ja sama piszę o Linkin Park, więc jeśli byś miała ochotę to serdecznie do siebie zapraszam ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń