czwartek, 8 maja 2014

rozdział 6 - What I do

Tego wieczora w klubie nie było zbyt wielu ludzi. Przynajmniej na razie. Po pomieszczeniach nosiła się muzyka, śmiechy, rozmowy i czasami dosyć chamskie żarty. Z każdą chwilą było coraz głośniej. Saoirse siedziała w swoim niewielkim pokoiku i paliła papierosa. Nogi podparła o biurko, spoglądając za niego na umięśnionego mężczyznę. Miał na sobie garnitur, na jego środkowym palcu połyskiwał złoty pierścionek, włosy zgarnięte do tyłu. Nie dało się nie zauważyć, że był dosyć zamożną osobą. Tak jak z resztą większość klientów. Dziewczyna zgasiła papierosa w szklanej popielniczce i opuściła nogi na podłogę. - Czyli mają być cztery? - Spytała podpierając się łokciem o biurko - a jakieś konkrety.
- Wysokie, z kobiecymi kształtami. Za coś trzeba łapać. - Odparł mężczyzna - brunetki, ładne buzie.
- Da się załatwić. Niech pan zapisze mi adres i godzinę.
Saoirse podsunęła mu pod nos kartkę i długopis. Przyglądała się każdemu ruchu ręki mężczyzny, kiedy pisał. Westchnęła pod nosem. On wstał i powoli ruszył do drzwi. Jednak za nim wyszedł, obejrzał się i spytał:
- Formalności finansowe już mamy całkowicie za sobą?
- Tak. - Dziewczyna skinęła głową - z resztą, pan jest stałym klientem, tak więc...
Mężczyzna odwrócił się i otworzył drzwi. Saoirse została sama. Mimo tego, że już nie musiała zajmować się poprzednimi "obowiązkami", nadal nie przepadała za swoją pracą. Czasem było jej szkoda tych nowych dziewczyn, które przychodziły tam pracować. Z pewnością takie osoby nie miały lekkiej przeszłości. W innym przypadku, nie znalazłyby się w takim miejscu. Saoirse była ulubienicą Bossa, więc patrzył na nią nieco łaskawszym wzrokiem. Po za tym, była najlepsza z całej grupy, na niej najwięcej zarabiał. Mimo tego, Boss postawił na pewną decyzję. Dziewczyna nadal nie miała czystego sumienia, nawet nie było takiej opcji.
Wstała od biurka i podeszła do okna. Lekko uchyliła żaluzję i spojrzała na to, co działo się na zewnątrz. Na parkingu pojawiały się nowe samochody. Ludzi było coraz więcej. Jednak mogła odetchnąć z ulgą, na noc w klubie miał zostać Boss. Dzięki temu mogła wcześniej wrócić do domu. Była dosyć zmęczona. Wtem odwróciła głowę na sygnał swojego telefonu. Powoli podeszła do biurka i spojrzała na ekran komórki. Natychmiast odebrała:
- Jared?
- Cześć, miałaś zadzwonić. - Odpowiedział muzyk - jednak tego nie zrobiłaś, więc odezwałem się pierwszy. Nadal aktualne?
- O rany boskie! Przepraszam, kompletnie zapomniałam!
- Czyli dziś odpada?
- Wiesz co? Ja za jakieś dwadzieścia minut i tak wychodzę z pracy, więc...
- Gdzie po ciebie podjechać?
Gdy tylko rozmowa została zakończona, dziewczyna pośpiesznie założyła na siebie cienki sweter. Rozejrzała się po pokoju, złapała za torebkę. Musiała się spieszyć, Jared lada moment miał przyjechać na wybrane miejsce. Nie chciała, by przyjeżdżał pod klub, przecież to zbyt podejrzane. Złapała głęboki wdech i zniknęła za drzwiami. Zbiegła po schodach na parter. Miała nadzieję, że nikt jej nie złapie, nie miała czasu na pogadanki. Niezauważenie wyszła z klubu przyśpieszając kroku. Na jej twarz opadały kosmyki jej włosów, które były nad wyraz denerwujące. Co chwila zagarniała je do tyłu. Przejście przez ulicę, następne też. Dziewczyna w końcu zatrzymała się. Rozejrzała się na około, lecz nikogo nie widziała. Ulica była praktycznie pusta. Tylko co jakiś czas przejeżdżał kolejny samochód. Spojrzała na ekran telefonu. Była na czas. Nie chciała, by Jared na nią czekał. Nie daj Boże zobaczyłby ją gdzieś po drodze. Przecież nie wiedziała, z której strony będzie jechał. Dziewczyna spojrzała w dal, wypatrując jego auta. Zmrużyła oczy i zmarszczyła czoło. Ujrzała zbliżający się samochód. Jednak z takiej odległości trudno było określić jego wygląd. Jednak kiedy zatrzymał się przy krawężniku, wszystko się rozwiązało.
- Cześć. - Powiedział Jared, otwierając jej od środka drzwi - długo czekałaś?
- Nie, może parę minut? - Odpowiedziała Saoirse wsiadając do samochodu.
- To dobrze. Kiedy odebrałeś, pomyślałem, że już nie będziesz mogła się zobaczyć.
- Przepraszam, wyleciało mi to z głowy. Dobrze, że się odezwałeś. Nie lubię wystawiać ludzi.
Jared uśmiechnął się do niej i nacisnął na gaz. Samochód przemierzał kolejne skrzyżowania. O tej godzinie znacznie bezpieczniej było się poruszać autem. Przynajmniej w tej okolicy. Saoirse już zdążyła się o tym przekonać. Spoglądała przez szybę na pędzące miasto. Nic nie mówiła, w sumie nawet nie wiedziała co. Zastanawiała się nad tym, czy to dobry pomysł. Ostatnim razem sytuacja wyglądała nieco inaczej. Teraz musiała wierzyć mężczyźnie na słowo. Z jednej strony chciała, z drugiej nie. Z czasem ludzie chcą się poznawać, wiedzieć o sobie więcej. Saoirse jednak nie była pewna tego, czy chce zdradzać mu prawdę o sobie. Niezbyt chętnie opowiadała o swoim życiu, co Jared zapewne zdążył zauważyć. Spojrzała kątem oka w jego stronę i cicho w duszy westchnęła. Wydawał się być dobrym człowiekiem, któremu można zaufać. Ówczesnej nocy podał jej pomocną dłoń, za co mogła być mu bardzo wdzięczna. Chciała się postarać.
- To co dziś robimy? - Spytała - masz jakiś plan?
- No tak. - Odparł patrząc na drogę - tak jak wcześniej mówiłem. Mam nadzieję, że cię nie zniechęcę do siebie.
- Jak na razie idzie ci całkiem nieźle.
- Uff, całe szczęście.
Dziewczyna uśmiechnęła się na tyle, ile umiała. Rzadko kiedy to robiła, była to pewnego rodzaju nowość. Musiała się do tego przyzwyczaić. Samochód powoli zwalniał, już można było zobaczyć jego dom. Zatrzymał się pod bramą. Saoirse odpięła pasy i otworzyła drzwi. Wyskoczyła na chodnik i założyła pasek torby na ramię. Ręce schowała do kieszeni swetra i powoli ruszyła w stronę furtki. Nieopodal dalej stał następny samochód. Tam opary o niego mężczyzna palący papierosa. Dziewczyna zerknęła na niego ukradkiem. Jednak to była chwila. Już miała wchodzić na teren posiadłości, kiedy to usłyszała głos Jareda:
- Bro? Co ty tu robisz?
Dziewczyna obróciła się, by móc dowiedzieć się, o co chodzi. Do muzyka podszedł mężczyzna, ten sam, który stał wcześniej przy samochodzie. Wyrzucił filtr papierosa na ulicę i zaraz odpowiedział Jaredowi:
- Wczoraj zostawiłem u ciebie portfel. Jakąś godzinę temu sobie przypomniałem. Dzwoniłem, ale nie odbierałeś.
- Możliwe. - Odpowiedział Jared i pokręcił głową - Shannon, pamiętaj o takich rzeczach.
- To mogę wejść?
Jared przemilczał jego pytanie. Odpowiedź była przecież taka oczywista. Saoirse przyglądała się mężczyzną z lekką dezorientacją. Czyli to był jego brat. Dowiedziała się kolejnej rzeczy. Za nim oni przeszli dalej, ona już stała pod drzwiami domu. Była pierwsza. Spojrzała w stronę furtki, bracia szli powolniejszym krokiem. Shannon patrzył na nią z zaciekawieniem. Szturchnął Jareda w ramię i szepną mu coś na ucho. Drzwi zostały otwarte, wszyscy weszli do środka.
- Nie znamy się. - Powiedział Shanny i spojrzał w jej stronę - jestem Shannon.
- Cześć. - Odpowiedziała niepewnie dziewczyna - Saoirse. Jesteś bratem Jareda, tak?
- Mhm, starszym.
- Wiem, ma tylko jednego.
- Shanny, ty nie miałeś czegoś przypadkiem poszukać? - Wtem wtrącił Jared - prawda?
Starszy Leto parsknął śmiechem i przewrócił oczami. Nic więcej nie mówiąc, ruszył dalej. Saoirse postanowiła zrobić to samo. Idąc niedługim korytarzem, znalazła się w salonie. Odłożyła torbę na sofę i rozejrzała się po pomieszczeniu. W progu spostrzegła Jareda, który machnięciem ręki dał jej znać, że na chwilę idzie do brata. Dziewczyna pokiwała głową i blado się uśmiechnęła. Pod jego nieobecność postanowiła nieco się porozglądać. Tutaj, tak jak i w reszcie domu, panował nieskazitelny porządek. Dało się zauważyć, że muzyk pedantem.

- Stary. - Powiedział Shannon - skąd ją wytrzasnąłeś?
- Wjechałem w jej tył. - Odparł Jared - tak się poznaliśmy.
- Ciekawe początki...
- W tył samochodu.
- Aaa, ale tamta opcja też dobra.
- Weź się nie wydurniaj.
- Rozumiem, że nie trafiłem w odpowiedni moment?
- No... - Jared uśmiechnął się - ty to masz wyczucie.
- Nie sądziłem, że nawróciłeś się na brunetki?
- Co masz na myśli?
- Bro, nie udawaj idioty. - Shannon schował portfel do tylnej kieszeni spodni - a niby, po co ją tu przyprowadzałeś?
- Sądzisz, że mam zamiar się z nią przespać?
- A niby co innego?
Jared pokręcił głową nad głupotą brata i podszedł do okna. Podparł się dłonią o białą ścianę. Wiedział, że Shannon nie będzie chciał mu uwierzyć. Z reguły większość młodych dziewczyn, które pojawiały się w jego domu, lądowały w jego łóżku.
- Sądzisz, że żadnej nie przepuszczę? - Zaraz spytał młodszy Leto - dla twojej wiadomości Saoirse nie jest na mojej liście, którą trzymam pod poduszką.
- Tak ma na imię? Ciekawe...
- Tak.
- W każdym bądź razie - Shannon założył ręce - nie poznaję cię.
- Masz o mnie, aż tak kiepskie zdanie?
- Musze to tolerować, jesteś moim bratem.
- Wielkie dzięki.
- Ale ona jest całkiem fajna, wiesz...
- Nie. - Jared był stanowczy, odszedł od okna - jest dosyć skrytą osobą. Po za tym, sądzę, że to ciekawa osoba. Sam nie wiem, czemu to właściwie robię, ale chcę się dowiedzieć, co w niej siedzi.
- Po co ci to?
- Lubię ją. Sądzę, że jest dosyć wartościową osobą.
- Dobra, jak sobie wolisz.
- Masz portfel to teraz spieprzaj.

Jared wszedł do pokoju dziennego i pierwszą rzeczą, jaką uczynił było opadnięcie na sofie. Przetarł dłonią twarz i spojrzał na Saoirse. W końcu pozbył się brata.
- Już pojechał. - Powiedział - nie przewidywałem jego wizyty.
- Nic nie szkodzi. - Dziewczyna bawiła się frędzlami poduszki.
- Chcesz czegoś do picia? Mogę coś skombinować do jedzenia i...
- Zależy, co zaproponujesz.
- To chodźmy do kuchni, co?
Zaraz to dziewczyna ruszyła za nim. Poczuła jak delikatnie łapie ją za nadgarstek prowadząc. Z początku poczuła się dziwnie. Może innym razem by zabrał rękę, jednak teraz nie zareagowała. Muzyk zaczął szperać po szafkach z naiwną nadzieją znalezienia czegoś odpowiedniego. W tym czasie, Saoirse usiadła na wolnym krześle, przyglądając się w milczeniu każdemu jego ruchowi. Chyba zaczynała się do niego przyzwyczajać. Tak naprawdę był to jej jedyny znajomy, z którym miała takie relacje.
- Hmmm... - Powiedział spoglądając na opakowanie popcornu - chyba nic lepszego nie wymyślę. Mam nadzieję, że lubisz?
- Nie mam nic przeciwko. - Dziewczyna wzruszyła ramionami - daje ci wolną rękę.
- Niech będzie. - Otworzył mikrofalę - wiedziałem, że wpadasz, a nie pomyślałem o tak podstawowych kwestiach.
- Ja nie jestem zbytnio wymagającą osobą.
- Pobędziesz trochę w moim towarzystwie, a odmieni ci się diametralnie.
- Jeszcze zobaczymy.

Dziewczyna stała przed drzwiami. Opierała się ręką o framugę patrząc nieprzerwanie na Jareda. Lekko przygryzła usta, czasem posyłała mu uśmiech. Faktycznie, nie mogła żałować, że jednak do niego wpadła. Czasami wahała się nad tym, czy nie zburzy tym swojego "regulaminu", które napisało jej doświadczenie życiowe. Mimo tego, lubiła go. Teraz miała chociaż jedną osobą, z którą może porozmawiać. Najbardziej obawiała się ludzkiej natury, tej zdradzieckiej i zakłamanej. W głębi duszy chciała, by Jared nie okazał się tym złym.
- Dzięki. - Powiedziała - ale następnym razem nie oglądamy horroru.
- Fakt, to była niezła chała. - Jared zaśmiał się - poszuka się czegoś lepszego.
- Też tak myślę.
- Na pewno cię nie odwieść? To żaden problem.
- Zaraz będę miała taksówkę.
- No dobra, przynajmniej jedziesz samochodem.
- Spokojnie, już więcej nie będę chodziła sama po nocy.
- Ja myślę.
Dziewczyna obejrzała się w stronę ulicy. Przez pręty bramy dało się dostrzec żółtą taksówkę. Już na nią czekała. Ponownie spojrzała na muzyka i lekko przechyliła głowę w bok. Złączyła swoje dłonie za plecami i uniosła brwi, mówiąc:
- To na mnie już pora. Taksówka już przyjechała.
- Widzę. - Odpowiedział - w takim razie...
- Krzyżyk i dobre słowo na pożegnanie.
- Dobra opcja. - Jared parsknął śmiechem - trzymaj się. Zawsze możesz zadzwonić.
- Wiem.
Soirse skinęła głową, dając do zrozumienia, że się z nim zgadza. Obróciła się na jednej nodze i już miała zejść po paru stopniach, kiedy poczuła jego lekki uścisk na jej przedramieniu. Spojrzała w stronę drzwi.
- Na pewno wszystko dobrze? - Spytał Jared.
- Spokojnie. - Saoirse ściągnęła policzki - cześć.
Dziewczyna ruszyła do furtki. Tylko raz obejrzała się za siebie, by móc zobaczyć machającego jej Jareda. Podeszła do samochodu i otworzyła drzwi. Gdy tylko wsiadła rzuciła taksówkarzowi adres. Auto ruszyło.



1 komentarz:

  1. Świetny rozdział ;)
    Życzę dalszej weny i zapraszam do siebie.
    C.

    OdpowiedzUsuń