środa, 23 kwietnia 2014

rozdział 3 - Hold me

Cześć :3
To jest już trzeci rozdział i mam nadzieję, że udało mi się chociaż troszkę Was zaciekawić całą historią. W tym poście, całość zacznie się bardziej rozwijać i od tego momentu wszystko pójdzie do przodu. Nowy wpis ukaże się zapewne w przyszłym tygodniu, możliwe, że na początku. Będę je publikowała raz na siedem dni (żeby nie było powtórzenia "tydzień :P), do kiedy blog się nie rozkręci. Tak więc, miłego czytania.
- a tak btw. - jutro zaliczam cały semestr z ruskiego i trzymajcie za mnie kciuki <3 większa szansa, że będzie dobrze :)

Pozdrawiam,
Puzzel.

*****************



Samochód zatrzymał się w jednym z wolnych miejsc parkingowych. Saoirse spojrzała w lusterko i odgarnęła z czoła kosmyki włosów. Uznała, że wygląda dosyć znośnie. Nigdy nie przykładała większej uwagi do swojego wyglądu, nie biorąc pod uwagę swojej pracy. Wzięła głęboki wdech, złapała za torebkę i wysiadła z samochodu. Zatrzasnęła za sobą drzwi i wolnym, niebyt pewnym krokiem ruszyła w stronę lokalu. Zaczęła się rozglądać. Wszędzie stały luksusowe i drogie auta, po za jej. Już teraz wiedziała, że to nie jest miejsce dla niej. Za wysokie progi. Tak więc jej pewność siebie z każdym krokiem malała. Sam fakt, że zaraz w środku zobaczy zadbane i piękne dziewczyny, niczym z wybiegu dla modelek. Saoirse nigdy nie miała za najlepszej samooceny, ale jednak intelektualnie czuła się wyżej od wielu ludzi. Mimo tego, czuła, że w pewnym sensie jest gorsza od innych. Nie było jej z tym dobrze, bo komu by było? Jednak nie potrafiła tego zmienić, nawet już nie chciała. Ilekroć podejmowała się tej próby, za każdym razem wszystko musiało legnąć w gruzach. Zdążyła się już z tym pogodzić.
Dziewczyna weszła do lokalu i zaczęła szukać wzrokiem odpowiedniego stolika. Jednak w takim tłumie, był to nie lada wyczyn. Faktycznie, dało się zauważyć, że klub jest dla tych z "lepszych sfer". Ona była tylko gościem, który może podziwiać, a nie może mieć. Na chwilkę przystanęła i przejechała dłońmi po swojej sukience, którą pożyczyła z klubu. Nie była zbyt wulgarna, ani kusa, więc mogła się nadać na tą okazję. Mimo, że wyglądała dobrze jej mózg mówił zupełnie coś innego.
- Saoirse!
Ktoś ją zawołał. Zmrużyła oczy i wyłowiła w tłumie znajomą twarz. Nawet się nie uśmiechnęła, tylko ruszyła za głosem. Wyminęła parę osób i zaraz stanęła przy jednym ze stolików, otoczonym owalnym, skórzanym fotelem.
- Jednak przyszłaś. - Powiedział Jared i posłał jej uśmiech - myślałem, że już nie przyjdziesz.
- Przepraszam za małe spóźnienie, ale... - dziewczyna usiadła - mniejsza. Z reguły jestem punktualna, ale dziś coś mi nie wyszło.
- Dobra, przecież nie będę ci robił o to wyrzutów.
Saoirse uśmiechnęła się blado i położyła obok siebie torebkę. Czuła jak jej ciało drętwieje, mimo tego, że powinna właśnie się rozluźnić. Mięśnie wydawały się coraz bardziej spięte, a twarz bledsza. Nie wiedziała jak ma się zachować, co mówić i jak. Jared w przeciwieństwie do niej był całkowicie wyluzowany i nie wyglądał na zbyt zdenerwowanego. Uśmiechał się, mówił swobodnie, jakby nigdy nic. Za to w głowie dziewczyny toczyła się dyskusja, monolog, rozważanie za i przeciw, czy to na pewno dobry pomysł.
- Bałem się, że jednak nie zadzwonisz. - Powiedział mężczyzna, gdy postawiono na ich stoliku alkohol i szklanki - ale jednak te obawy nie były słuszne.
- Jak widać. - Saoirse wzruszyła lekko ramionami, nie wiedząc jak ma rozwinąć temat - prawda, że na początku się wahałam, ale jednak się przełamałam. Wybacz, ale... z resztą, wspominałam już czemu.
- Przecież rozumiem. Z resztą, jestem dla ciebie obcy i...
- No właśnie.
- Coś ty taka spięta?
- To zaraz przejdzie.
- A jak nie?
- A zaufasz mi?
- A mogę?
- Poprzednim razem udało ci się to i może teraz?
- No dobra, biorę to na słowo. - Jared rozlał do szklanek trunek - byłaś tu kiedyś?
- Hm? - Dziewczyna na chwilę się zamyśliła - nie, nie. Jakoś nigdy nie miałam okazji.
- W sumie zadałem głupie pytanie. Mówiłaś, że raczej nie jesteś "towarzyską" osobą.
- Właśnie przeciwnie, bywam w tego typu miejscach, ale nieco się różnią w paru kwestiach.
- Mianowicie?
- Mianowicie sądzę, że zostawmy ten temat. Jest dla mnie nieco...
- Drażliwy?
- Od to. - Saoirse skinęła głową i sięgnęła po szklankę - tak więc, jak ci minął dzień? Przepraszam, ale nie umiem znaleźć lepszego pytania.
- Całkiem, całkiem. Siedziałem trochę u brata, byłem tu i tam. Napisałem parę piosenek, ale szczerze mówiąc wyrzuciłem je do kosza. Są beznadziejne i kompletnie bez sensu. Lepiej będzie jak świat ich nigdy nie ujrzy.
- Czemu tak sądzisz? Może to było dobre, tylko tobie się wydaje, że kiepskie? Człowiek jest bardziej krytyczny do swojej pracy i szuka dziury w całym.
- Może i masz rację, ale nie w tym przypadku. Ja wiem, że to było okropne.
- A nie lepiej czasem dać komuś do przeczytania, zamiast samemu osądzać z góry? Nie to, że chcę ci mówić, co masz robić, tylko ja bym tak zrobiła.
- Wolę sam analizować pewne rzeczy.
- No dobra, nie było pytania.
Szklanka Jareda była już zapełniona tylko do połowy. Odstawił ją na stolik i założył nogę na nogę. Na chwilę uciekł wzrokiem, by móc rozejrzeć się po lokalu. Z każdą chwilą przybywało więcej ludzi, jednak nie było o tyle głośniej. Dawało się rozmawiać. Sądził, że to będzie odpowiednie miejsce, by się spotkać z Saoirse. Tak jak sama mu wspomniała, nie miała zaufania do ludzi, tak więc tego typu miejsce było dobrym rozwiązaniem.
- Ale z drugiej strony - mówił dalej - może i tak też spróbować.
- Ale co? - Dziewczyna spojrzała na muzyka - co masz na myśli?
- No, w sprawie tych tekstów piosenek. Rzadko, kiedy to robię, ale zawsze można zrobić wyjątek.
- Widzisz...
- Mam pomysł. Może dam ci parę teksów do przeczytania i powiedziałabyś mi, co sądzisz. Co ty na to?
- Czemu akurat ja?
- Chciałbym poznać twoje zdanie. Wiem, co sądzą ludzie z mojego otoczenia na ten temat, ale nie wiem, co ty myślisz.
- Hmm? - Saoirse odstawiła na stolik puste szkło - jeżeli chcesz to ok.
- Zauważyłem, że jesteś dosyć małomówną osobą.
- Słuszna uwaga. Z reguły nie mam z kim gadać, po za własnym sumieniem, więc przyzwyczaiłam się do ciszy. Mam nadzieję, że to ci nie przeszkadza?
- Przecież się z tym liczyłem. Nic się nie stało.
- To i ja wiem.
- No, ale żeby mieć temat do rozmowy to trzeba chyba coś o sobie wiedzieć?
- Sugerujesz mi, żebym zaczęła ci opowiadać swoje życie?
- Znaczy...
- Przepraszam. - Dziewczyna starała się uśmiechnąć - nie bierz też mnie do końca dosłownie.
- Za co te przeprosiny?
- Moje życie to długa i mało ciekawa historia.
- Oj przestań, w każdym coś jest, bez wyjątków.
- Zależy, co chcesz wiedzieć?
- Nie, nie. - Mężczyzna pokręcił głową i ponownie napełnił szkło - to kwestia tego, co chciałabyś i możesz mi powiedzieć.
Dziewczyna przewróciła oczami i zacisnęła usta. Nie wiedziała, o czym ma mu opowiadać? Tak szczerze mówiąc, co? O tym, że nocami pracuje jako prostytutka, która nagle awansowała na burdel mamę? Czy to, że ma nierówno pod sufitem, chciała się zabić, przed laty trafiła do domu wariatów? A może nie, to lepsze: mieszkam w slamsie, nie mam prawie za co żyć, pół roku temu zdechł mi kot i od pięciu lat nie dotykał mnie w "odpowiedni" sposób żaden facet.
- Nie wiem? - Saoirse wzruszyła ramionami po chwili na namysłu - może lepiej zadawaj mi pytania?
- No dobrze. - Jared przysunął się do niej - skąd jesteś?
- Z Nowego Jorku. Spędziłam tam swoje najgorsze lata i gdy tylko mogłam, wyleciałam do Los Angeles. Na oko, minęło sześć lat.
- Tak po prostu wyjechałaś?
- Można tak powiedzieć. Ujęłabym to raczej, jako pogoń za nowym, lepszym życiem.
- A chociaż je znalazłaś?
- Trudno powiedzieć. W pewnym sensie tak. Jak się bawimy w pytania to zadaj kolejne
- No dobra, w takim razie... co lubisz robić?
- Nigdy się nawet nad tym głębiej nie zastanawiałam. - Saoirse uniosła dłonie - raczej robię coś, bo muszę i nie widzę w tym większej przyjemności.
- Każdy ma jakiegoś konika. Na przykład fotografia, przecież tym się zajmujesz.
- No tak. Większość wolnego czasu spędzam w łóżku, czytając książkę, albo oglądając kolejny głupi film, który mogę zobaczyć w internecie. Jestem raczej osobą, która nie ma zbyt bogatego w hobby życia. Jest po prostu nijakie.
- Nie lubię, kiedy ktoś tak mówi.
- Nawet, jeżeli jest to prawda?
- Tak ci się tylko wydaje.
- Sama wiem.
- Jak wolisz, nie nalegam.
Jared westchnął i wyprostował się. Już teraz wiedział, że to nie będzie łatwa przeprawa. W innej sytuacji już dawno by sobie odpuścił, ale w tym przypadku nie było nawet o tym mowy. Tym mniej Saoirse o sobie mówiła, tym bardziej łaknął informacji. Spodobała mu się jej osobowość. Osoba ciekawa, jednak skryta i niechętnie mówiąca o sobie. Na pierwszy rzut oka, zostawić to w spokoju, jak nie chce to nie. Jednak czuł, że coś go do niej przyciąga i mimo wszystko chce ją poznać. Czasem w życiu spotyka się takich ludzi, którzy są jedną wielką zagadką, którą da się rozwiązać. Jedynie czego potrzeba to czasu.

Taksówka przemierzała kolejne ulice Los Angeles. Miasto ożyło na noc. Wszędzie otwarte kluby, knajpy, ludzie powychodzili z domów. To był najlepszy czas na zabawę i spotkania. Saoirse zawsze kojarzyła to z pracą, o tej porze zawsze była w klubie. Jednak tym razem udało się zrobić wyjątek. Boss zgodził się na wolne. Było to spore zaskoczenie, bo rzadko kiedy lub wcale się nie zgadzał. Być może dlatego, ponieważ to ona była jego najlepszą "partią". Teraz dostała awans i wspięła się o szczebel "kariery". Mimo wszystko, wiązało się to z większą swobodą.
- To gdzie mieszkasz? - Spytał Jared, siedzący obok dziewczyny - gdzie się zatrzymujesz?
Saoirse spojrzała na niego z niepewnością w oczach. Miała nadzieję, że nie uda mu się tego wyczytać. Nie chciała, by on dowiedział się, gdzie tak naprawdę mieszka. Faktem było to, że nie mogła się pochwalić piękną posiadłością, apartamentem, czy nawet średniego poziomu blokiem. Po prostu niczym.
- O tu, za rogiem. - Powiedziała i wskazała palcem, dotykając szyby - tutaj.
- No dobra. - Odparł, na co taksówka zaczęła zwalniać - ładna okolica.
- Też tak myślę.
Samochód zatrzymał się przy krawężniku, a dziewczyna natychmiast otworzyła drzwi. Wygramoliła się i zaraz stanęła na chodniku. Spojrzała do środka taksówki i uśmiechnęła się delikatnie. Nie miała wyboru, musiała skłamać. Nigdy by mu się nie przyznała, gdzie naprawdę mieszka.
- Mam nadzieję, ze nie było tak źle? - Powiedział muzyk - teraz mam twój numer.
- I co? Będziesz mnie teraz nękał telefonami? - Prychnęła - zawsze mogę cie zablokować.
- W takim razie będę oszczędzał na swojej taryfie.
- Cześć.
Dziewczyna zatrzasnęła drzwi, odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. Nie wiedziała właściwie jak powinna wracać, okolica nie była tak dobrze jej znana. Nie bała się opryszków, czy ciemności, lecz tego, że do rana nie zdoła wrócić po domu. Na następny dzień, musiała jeszcze wrócić po samochód. Po ostatnim mandacie za prowadzenie pod wpływem, nie miała ochoty na kolejne atrakcje.
- Saoirste! Poczekaj!
Usłyszała za swoimi plecami. Obejrzała się przez ramię, spoglądając na Jareda. Zrobiła parę kroków w stronę samochodu, wyczekując na dalszą przemowę muzyka.
- Masz jutro wolne? - Spytał uchylając drzwi - wieczorem?
- Nie. - Pokręciła głową - przykro mi. Innym razem.
- Czyli się zniechęciłaś?
- Nie. Dobranoc.
Saoirse nic więcej nie dodała i ruszyła w swoją stronę. Póki co na teraz miała już dosyć wrażeń. Najchętniej rzuciłaby się do łóżka, przytuliła do poduszki i odleciała w krainę snów. Była zmęczona. Kiedy tylko skręciła w boczną uliczkę, odetchnęła z ulgą. Było już po wszystkim. Teraz musiała jakoś wrócić. Nie było tak daleko, ale jednak jej stopy były przemęczone od ciągłego chodzenia w szpilkach. Tak więc, niewiele myśląc ściągnęła je i stwierdziła, że powrót na boso jest doskonałym pomysłem. Nie zważała na to, czy ktoś ją zobaczy i coś pomyśli. Nawet chyba nie było okazji, bo w tej części miasta, ulice były puste. Dziewczyna idąc chodnikiem, spoglądała na piękne i kuszące wyglądem domy. Niektóre były naprawdę piękne. Saoirse czasem marzyła o tym, by zamieszkać w jednym z nich. Spać w pachnącej i satynowej pościeli, mieć duży ogród, psa, normalną łazienkę i dopływ ciepłej wody. Nie bałaby się, że zaraz wyłączą jej prąd, administrator będzie kazał się wyprowadzić, czy sąsiedzi z góry, znów zaleją jej sufit. Pełny spokój i beztroska. Takie to było ładne, kolorowe, a tak mało realne. Marzenia są piękne dlatego, bo zazwyczaj się nie spełniają. Może i tak było lepiej?

W mieszkaniu jak zwykle unosił się zapach papierosów, alkoholu. Było puste, ciemne, zimne i smutne. Tak jak właścicielka. Soirse zakopała się pod kołdrą wraz ze swoim laptopem. Uwielbiała to robić. Czuła się jak w azylu. Była bezpieczna. Z daleka od wszystkich złych rzeczy, okropnego świata, nieżyczliwych i chamskich ludzi. Czasem miała wrażenie, że już nie ma nikogo, kto by mógł uleczyć to, co chore. Dziewczyna szybko wpisała na klawiaturze hasło i gdy tylko ujrzała wyniki wyszukiwarki, zaczęła wszystko przeglądać.
- Jared Leto...hmmm. - Pomyślała, otwierając jedną ze stron - muzyk, aktor. Dobrze zarabia. Sławny. Flirciarz, kobieciarz. Ma brata, zespół i dwa psy. Czego to można się dowiedzieć w internecie?
Sorise uśmiechnęła się do swoich myśli. Chciała się czegoś dowiedzieć o nowo poznanym mężczyźnie. Co prawda musiała go sama poznać, by osądzić, ale miała pewnego rodzaju "wspomagacza". Sama nie wiedziała, czemu to robi. Czy było jej, aż tak brak drugiej osoby, z którą może normalnie pogadać, pośmiać się i dobrze bawić? Czuła pustkę, tak cholernie wielką od tylu lat. Czy On mógł coś zmienić? Możliwe. Czy warto ryzykować? Też możliwe. A jeżeli okaże się jednym z wielu zakłamanych i bezdusznych osób? Bez ryzyka nie można się przekonać.

Jared rozsiadł się na kanapie przed telewizorem z kubkiem herbaty w dłoni. Tak naprawdę nie interesowały go brednie, jakie w aktualnej chwili mówiła marna aktorzyna na ekranie. Bardziej go interesowała inna sprawa...
- Kim ona tak naprawdę jest? - Szepnął pod nosem - kim jest Saoirse?
Mężczyzna postawił kubek na stoliku i podparł się łokciami o kolana. Nie trudno było mu wywnioskować, że dziewczyna coś skrywa i boi się o tym mówić. Nie chciał nalegać, nic na siłę. W pewnym sensie, chciał jej pomóc. Wiedział, że jeżeli to zrobi, może się okazać, że to była fantastyczna decyzja. Bez ryzyka nie można się przekonać.


3 komentarze:

  1. Jared taki ryzykant xD Bardzo fajny rozdział...w pewnym sesie Cię podziwiam, bo jak ja bym pisała o bohaterce z poblemami jak ta, to razem z nią zaczęłabym popdać w depresję ;) Saoirse naprawdę musi być już w głębokim smutku, bo nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak ktokolwiek mógłby się choć trochę nie uśmiechnąć na widok Jareda nawet jeśli go nie zna;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Blog lepszy od tamtego ;D będzie dzisiaj nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń