czwartek, 17 kwietnia 2014

rozdział 2 - Hidden to label

Cześć :)
Rozdział nie jest jakoś porywająco długi, ale sądzę, że na początku trzeba wszystko dawkować. Mam taką nadzieję, że spodoba się Wam i wpis zachęci do dalszego obserwowania bloga.

Do miłego,
Tosia.

*******


Dziewczyna wyłączyła dystrybutor paliwa. Zamknęła klamkę w swoim samochodzie. Zaraz do niego wsiadła, by przeparkować. Zatrzymała się w wolnym miejscu parkingowym i wyjęła ze stacyjki kluczyki. Westchnęła pod nosem i wysiadła, zabierając ze sobą torebkę. Ruszyła w stronę sklepu, by zapłacić rachunek. Szklane drzwi rozsunęły się przed jej nosem i weszła do środka. Rozejrzała się. Przy kasie była niedługa kolejka. Zaraz to weszła do niej. Wszystko szło dosyć szybko. W końcu nadeszła jej kolej. Dziewczyna zaczęła pośpiesznie szukać w torebce swojego portfela. Jednak problem ukazał się w momencie, kiedy zaczął się bawić w chowanego.
- Cholera. - Mruknęła pod nosem - przecież musi tu być! W samochodzie nie zostawiłam.
Dziewczyna ściągnęła brwi. Nie dawała za wygraną. Spoglądała co jakiś czas na kasjerkę, która wyglądała na dosyć poirytowaną całą sytuacją. Nie było wyboru, zawartość torebki zaraz znalazła się na blacie. Jednak nie było tam portfela. Dziewczyna zaczęła z desperacją łapać powietrze w torebce.
- I co teraz? - Spytała oschle kasjerka - może pani przestać się wydurniać?
- Byłam pewna, że go tu włożyłam. - Odparła z niepokojem brunetka - przecież...
W tym momencie uniosła wzrok. Nad jej głową zapaliła się żarówka. Przecież nie mogła mieć go w torebce, gdy zostawiła go w kuchni na stole. Przeklęła pod nosem. Spojrzała na niezadowoloną kasjerkę z nieporadnością.
- I teraz pani co sądzi? - Dodała kobieta - toruje pani kolejkę.
Dziewczyna zaczęła się z paniką rozglądać. Nawet jeżeliby chciała wrócić do domu po portfel to jak? Musiałaby zostawić samochód, pieniędzy nie miała, a na piechotę za daleko. Była wściekła na samą siebie. Dodatkowo czuła na sobie wzrok kasjerki, niczym chciała ją żywcem spalić.
- Przepraszam... - nagle ktoś wtrącił - to może ja zapłacę za panią?
Dziewczyna spojrzała w bok. Pierwszą rzeczą, która przykuła jej uwagę, był skórzany portfel. Gdzieś już kiedyś go widziała. Po za nim, ten męski głos, który był nad wyraz przyjemny dla jej uszu. Dziewczyna uniosła wzrok wyżej, by móc dostrzec twarz swojego wybawcy. Zmarszczyła czoło i delikatnie przygryzła wargę.
- I jeszcze poproszę dwie late, średnie. - Powiedział mężczyzna uśmiechając się do kasjerki - przy okazji też zapłacę swój rachunek. To wszystko.
Brunetka natychmiast się wyprostowała. Teraz już wiedziała, skąd go zna. To przecież on w zeszłym tygodniu rozbił tył jej samochodu. Lekko przechyliła głowę w bok. Nie sądziła, że jeszcze go spotka, a tym bardziej, że potratuje ją w takie sytuacji.
- To ty... - powiedziała - nie wierzę.
- Nie musisz. - Mężczyzna uśmiechnął się - wystarczy, że podziękujesz.
- Dzięki...
- No, ale w ramach tego będziesz zmuszona usiąść ze mną przy tamtym stoliku, by wspólnie wypić kawę.
- Rozumiem, że nie mam wyboru?
- Nie.
Kasjerka wydała mężczyźnie reszty i postawiła na blacie dwa papierowe kubki z kawą. Dziewczyna zaraz załapała, że jedna z nich jest dla niej. Skinęła głową i niepewnie ruszyła do wolnego stoliku pod oknem. Obejrzała się przez ramię szukając mężczyzny, ale ten już zdążył usiąść. Była zdziwiona, że nadal na jego nosie spoczywają okulary, a na głowie miał kaptur. Lekko zmarszczyła nos.
- Przed kimś się ukrywasz? - Spytała, by jakoś zacząć temat i zaraz usiadła.
- Można tak powiedzieć. - Odpowiedział i wzruszył ramionami - chcę być incognito.
- No dobra, ale czemu?
- Nie rozumiem?
- Jeżeli jestem zbyt wścibska, to mogę...
- Nie przeszkadza mi to.
- Gdybyś był jaką osobą publiczną, znaną?
- Czekaj, czekaj... czyli ty mnie nie znasz? Nic, kompletnie?
- Nie przedstawiałeś się, więc... - Dziewczyna parsknęła śmiechem i pokręciła głową - gdybym znała to takie pytanie, by nie padło, prawda?
- Wiesz - mężczyzna upił kawy - a skąd mam mieć pewność, że nie jesteś psychopatką, albo rozhisteryzowanym fangirlsem?
- No, ale czy ja ci na taką wyglądam? Nawet, gdybym była to zapewne rzuciłabym się na ciebie za pierwszym razem, nie sądzisz? Czyli wniosek z tego, że jednak jesteś osobą publiczną.
- Dobra, widzę, że naprawdę nie wiesz z kim siedzisz przy stoliku.
- Twoja twarz jest mi znajoma, ale wybacz, trudno mi skojarzyć. - Dziewczyna oparła się łokciem o stolik - to jak? Oświecisz mnie?
- Znasz może zespół 30 Seconds to Mars? - Mężczyzna spojrzał znad okularów - zwłaszcza wokalistę?
- Słyszałam, ale nie obraź się, jeżeli powiem, że nie podoba mi się. A tak, nadal nie wiem.
- No to widzę, że nie jesteś na topie.
- Jak widać. Nie za bardzo interesuję się tym całym "show biznesem". Tak szczerze mówiąc to nie obchodzi mnie nic, co z tym związane. Nawet nie mam w domu telewizora, jestem typowym outsiderem.
- A coś ci mówi "Jared Leto"?
Dziewczyna spojrzała na niego ze zdumieniem. Zaczęła się mu dokładnie przyglądać. Coś zaświtało w jej głowie, ale nie umiała się do tego dokopać. Zaraz jednak w jej oczach pojawił się blask.
- Przypadkiem to nie ty zgarnąłeś w tym roku Oscara? - Spytała - coś mi się obiło o uszy, mimo wszystko...
- No to właśnie ja.
- No to ciekawie. Zapewne wiele napalonych fanek, chciałoby być na moim miejscu. Ale wybacz, ja się nie będę tak ekscytować. Człowiek, jak człowiek.
- Widzisz. - Jared uśmiechnął się pod nosem - to już znasz sekret kaptura i okularów.
- Może i opowiedziałabym o tym każdemu na prawo i lewo. Jednak, że nie mam komu to nie obawiaj się newsów na jednej ze stron plotkarskich.
- Każdy ma znajomych...
- Jestem idealnym przykładem na to, że się mylisz.
- A zdradzisz mi chociaż swoje imię?
- Ja nie jestem taką super hiper gwiazdą jak ty.
- No? - Jared zaśmiał się - zrób mi tą przyjemność.
- Saoirse, jeżeli miałoby to coś zmienić.
- A jednak, teraz masz już jednego znajomego.
Dziewczyna pokręciła głową i napiła się kawy. Sama nie wiedziała, czemu to robi. Gdyby tylko mogła, już dawno by uciekła. Jednak była winna Jaredowi chociaż tyle za pomoc. Spojrzała na muzyka pustym wzrokiem i blado się uśmiechnęła.
- Masz bardzo oryginalne imię. - Mówił - serio.
- Wiem. - Saoirse poruszyła brwiami - chociaż umiesz je wymówić. Rzadko kiedy się komuś udaje.
- To miał być komplement?
- Czemu? Z resztą, interpretuj to jak chcesz.
- Chyba cię polubię. Wydajesz się być fajną osobą.
- Oj, uwierz mi. Nawet nie wiesz, co mówisz.
- No co? - Jared pochylił się - czym się zajmujesz?
- Co ty taki ciekawy?
- Chcę coś wiedzieć o mojej nowej znajomej.
Saoirse zmrużyła oczy. Co niby miała mu powiedzieć? "No tak, jestem prostytutką. Fajnie, prawda?" Jednak ta opcja nie była zbytnio kusząca. Dziewczyna spojrzała na chwilę w bok.
- Fotografem. - W końcu powiedziała - zajmuję się fotografowaniem.
- Wiem kim jest fotograf. - Jared zaśmiał się i wziął kolejnego łyka kawy - nie musisz mi mówić. Wiem, że to dosyć trudny zawód.
- Żebyś wiedział. - Saoirse uniosła brew - niestety.
- Ja akurat paru znam, ale nie sądzę, żeby mieli powody do narzekania.
- U mnie jest w drugą stronę.
- Kiepsko płacą?
- Tak sobie.
- Wolny strzelec?
- Można tak to ująć.
- Zawsze mógłbym dla ciebie się za czymś rozejrzeć, tylko musiałbym znać twoje preferencje...
- Za darmo nic nie ma.
- Co masz na myśli?
- Zdążyłam już w pewnym stopniu poznać świat. Ludzie sami z siebie nie są dobrzy dla innych. Nie jestem głupia. "Coś za coś", taka prawda.
- Coś mi sugerujesz?
- Tak naprawdę nic o sobie nie wiemy, nie znamy się. Od tak proponujesz mi pomoc?
- Zawsze się można poznać...
- To wybacz, ale nie. Dzięki za ratunek przy kasie. Cześć.
Dziewczyna natychmiast wstała i chwyciła za swoją torebkę wiszącą na oparciu krzesła. Szybkim krokiem ruszyła do drzwi i zaraz znalazła się na zewnątrz. Doskoczyła do zaparkowanego samochodu i nacisnęła na klamkę. Wiedziała, że tak się skończy, bo jak inaczej? Doskonale wiedziała, o co tym wszystkim facetom chodzi. Właściwie codziennie miała z nimi styczność, czego się spodziewała? Pokręciła głową nad swoją głupotą.
- Poczekaj!
Saoirse odwróciła się i ujrzała przed sobą zmieszanego Jraeda. Oparła się ramieniem o samochód i zlustrowała go wzrokiem. Mogła go zostawić samego sobie, ale jednak była ciekawa, co powie, czym będzie się zasłaniał.
- Źle mnie zrozumiałaś. - Powiedział muzyk - albo to ja kiepsko ująłem słowa. Nie chodziło mi o to, żebyś...
- Żebym się z tobą przespała? - Dokończyła za niego - a co innego niby miałeś na myśli?
- Dlaczego wy kobiety sądzicie, że facet od razu chce seksu?
- Bo to jest prawda. Sam jesteś jednym z nich.
- Miałem na myśli to, żebyśmy się bardziej poznali, zaznajomili, a nie Bóg wie co.
- Fakt, nie jestem piękną blondyną z miseczką d.
- Akurat trafiłaś, wolę blondynki, ale nie w tym rzecz. Nie chcę byś się do mnie zrażała.
- Wybacz, ale życie nauczyło mnie, by nie ufać ludziom.
- Przykro mi. - Jared wyglądał na zakłopotanego - ale może jednak?
Dziewczyna zacisnęła usta, nieprzerwanie obserwując mężczyznę. Sama nie wiedziała, co ma sądzić. Przecież od tak nie mogła mu zaufać, po prawdzie nawet go nie znała. Kasiasty, sławny, przystojny, doskonale wiedział jak bajerować naiwne dziewczyny. Saoirse jednak nie nie należała do nich. Bała się z kimś zaznajamiać. Od dawna z nikim tak normalnie nie rozmawiała. Może faktycznie nie miał do niej złych zamiarów? Trudno było powiedzieć.
- Niech zaryzykuję.- W końcu powiedziała - przepraszam, ale można to uznać za moją funkcję obronną.
- Uff - muzyk odetchnął z ulgą - tyle czasu się nie odzywałaś to myślałem, że jednak mnie wyślesz w diabły.
- Tak właściwie to czemu tak ci zależy? Normalnie ktoś inny odpuściłby sobie.
- Ale ja jestem Jared, a nie ktoś tam! - Muzyk oparł się dłonią o maskę samochodu - wydajesz się ciekawą osobą. Potrafisz zainteresować, charakterku też ci nie brak. Sądzę, że trafiłem na kogoś zupełnie innego od całej reszty.
- Masz przekonującą gadkę, doprawdy.
- Wiem.
- Ta skromność.
- Poczekaj chwilkę...
Jared zaczął czegoś szukać po kieszeniach. W końcu w jego dłoni pojawiła się komórka. Spojrzał na dziewczynę z nadzieją i sympatią w oczach.
- A co z numerem?
- Taka standardowa czynność? - Saoirse założyła ręce na piersiach - no, ale w sumie już coś powiedziałam. Jest jednak warunek.
- Jaki?
- Podasz mi swój numer, jednak mój zostanie dla ciebie niewiadomą.
- Rany boskie! - Jared uniósł ręce ku górze - a jaką mam mieć pewność, że się odezwiesz?
- Żadnej. Jeżeli nie, możesz liczyć na traf szczęścia tak jak dziś.
- Niech ci będzie.

Po jej policzkach płynęły łzy, które ściekały do jej spierzchniętych ust. Dziewczyna siedziała przy stole. Tej nocy towarzyszyła jej butelka wódki i szklanka. W powietrzu unosił się dym, który powoli przemieniał się w kłębiastą chmurę. Saoirse przetarła czerwienione oczy.
- Co ryczysz głupia. - Powiedziała sama do siebie - no czego?
Tak naprawdę to było zasadnicze pytanie. Nie było jeszcze, ani jednej nie przepłakanej nocy. Dziewczyna nie wiedziała czy dobrze robi. Miała wpuścić do swojego życia przypadkowo poznaną osobę? Saoirse stroniła od ludzi, nawet można powiedzieć, że omijała ich wielkim łukiem. Każdego trzymała na dystans, nawet samą siebie. Obawiała się, że demony z przeszłości powrócą. Nie chciała znów zostać zraniona, oszukana, wzgardzona i pozostawiona samej sobie. Każde nowe zdarzenie siedziało w niej i nie puszczało. Czasami taka analiza wszystkiego mogła doprowadzić do kompletnej dezorientacji. Saoirse właśnie była w takiej sytuacji. Nie wiedziała, czy może pozwolić sobie na taki krok. Od dawna nie miała znajomych, pomijając tych drugich, których dało się tylko ująć w cudzysłów. Ostatni raz, kiedy mogła z kimś tak normalnie porozmawiać jak z Jaredem, dawno temu i nieprawda. Była to spora odmiana. Przed laty jej psychika, ciało i spokój ducha, zostały dosyć mocno naruszone. Jej zaufanie do świata znikło. Od tego czasu zwyczajnie bała się ludzi. Po tym, co napotkała na swoim życiu, cudem było się podnieść. Resztkami sił i nadziei. Winiła się za nieudane samobójstwa, które przecież miały dać kres jej cierpieniom. Równie dobrze mogła to zrobić i teraz? Czemu jednak nie? Być może jeszcze resztki czegoś dobrego, pozostały w niej, lecz w znikomej ilości. Teraz wszystko miało stanąć do góry nogami przez jedną osobę, która całkiem przypadkiem pojawiła się w jej życiu. Dziewczyna spojrzała w stronę okna i cicho westchnęła.
- Może zaryzykować? - Powiedziała do siebie - czy chcę? Czy warto?
Powoli wstała od stołu i podeszła do okna. Za nim ciemność pochłonęła wszelkie widoki. Zaraz to usiadła na parapecie. Jej twarz zdążyła wyschnąć od łez. Zerknęła w stronę telefonu, który leżał na stole. W jej głowie roiło się od domysłów.
- A jeżeli...

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział i opowiadanie, juz dodaje sie do obserwowanych :)
    Zapraszam do siebie: http://nuit-du-reveur.blogspot.com

    Pozdrawiam i życzę duzo weny,
    Cass.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i również Twojego bloga dodałam do czytanych, jak i obserwowanych :)
      Tosia.

      Usuń
  2. Świetny blog, fajnie się akcja rozwija :D Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny początek, na pewno będę stałym czytelnikiem. ;)
    Oby weny nie zabrakło. Już czekam na nastepny! :)

    OdpowiedzUsuń