sobota, 5 kwietnia 2014

rozdział 1 - Search and destory

Tego dnia, Słońce srogo świeciło z góry. Dałoby się pomyśleć, że nie miało najmniejszego zamiaru przestać torturować ludzi.  Samochód przemierzał kolejny kilometr. Dziewczyna zerknęła w stronę fotelu obok. Spoczywała na nim jej torebka, z której wystawała biała koperta. Były w niej pieniądze z wynagrodzenia. Dziewczyna cieszyła się, że w końcu dostała wypłatę od szefa, z którą zwlekał jakiś czas. Teraz mogła kupić sobie coś normalnego do jedzenia i opłacić czynsz, który wbrew pozorom nie był taki niski, nawet na takie warunki życia. W ostatnim czasie musiała zaciskać pasa. Nawet nie miała nic z zamówień na towary, z których zawsze coś było. Od pewnego czasu jej komórka milczała w tym temacie. Dziewczyna spostrzegła, że dojeżdża do pasów, a światła zaczynają się ściemniać do koloru czerwonego. Samochód zaczął zwalniać, po czym w końcu zatrzymał się przed przejściem. Dziewczyna westchnęła i otworzyła szybkę. Zerknęła w stronę świateł, nadal był odcień czerwieni. Ułożyła wygodnie dłonie na kierownicy, wyczekując odpowiedniego momentu. Minęło parę chwil, po czym samochód cały zadrżał, pod łoskotem uderzenia w tył. Dziewczyna walnęła czołem w kierownicę pod wpływem szarpnięcia. Rozległ się dźwięk obijanej blachy, coś jakby właśnie odpadł zderzak. Dziewczyna zamrugała parę razy oczami, przed którymi pojawiły się mroczki.  Kompletnie nie wiedziała, o co chodzi. Dezorientacja kompletna. Jej dłonie lekko drżały. Powoli zaczynała kontaktować. Zgarnęła włosy do tyłu i wyprostowała się. Spojrzała w górę, ku lusterku. Tam dostrzegła kierowcę samochodu, który uderzył w tył jej auta. Jej twarz już nie była blada, lecz nabrała rumieńców złości. Odczekała jeszcze chwilę, po czym z agresją otworzyła drzwi. Wyskoczyła na ulicę i ruszyła na tył. Nadal tam stał ten sam sprawca wypadku, łapiąc się za głowę. Wyglądał na mocno zdenerwowanego. Mogli przecież mu zabrać prawo jazdy, punkty, o reszcie nie wspominając. Prawo w Stanach było srogie, a tym bardziej w Los Angeles.
- Nie widziałeś, że jest czerwone, idioto!?
Zawołała wściekła dziewczyna, podchodząc do niego. Chciała spojrzeć na tył swojego samochodu, lecz nie wiedziała, czy chce to robić. W końcu się odważyła. To co zobaczyła, przeraziło ją. To było... cały tył był skasowany. A jego samochód? Tak jakby nic się nie stało. Można było to porównać do tytanu. Kompletnie nic, nawet małego zadrapania. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i zakryła usta dłonią. Przecież nie miała tylu pieniędzy, żeby jeszcze płacić mechanikowi. Tak żyła ubogo, a tu jeszcze wypadek? To znacznie przewyższało jej zarobki. Dziewczyna pokręciła głową i zrobiła parę kroków do przodu. Delikatnie dłonią przejechała po bagażniku swojego samochodu z niedowierzaniem. Zaraz jednak się odsunęła.
- Nic ci nie jest?
Do jej uszu, dobiegł ją głos drugiego kierowcy. Spojrzała w jego stronę. Był to mężczyzna średniego wzrostu, z półdługimi włosami i lekkim zarostem. Patrzył na nią ze zmartwieniem i żalem w oczach. Jego twarz była blada, miał na niej wymalowane przerażenie.
- Kto ci dał prawo jazdy!? - Krzyknęła wrogo dziewczyna- rozbiłeś mi samochód! Co mam teraz zrobić, co? Mogło mi się coś stać! Nie pomyślałeś o tym!? Jeździsz jak pizda! Na takiej prostej drodze...
- Uspokój się - odparł mężczyzna, starając się mówić ciszej - dam ci odszkodowanie, bo to w końcu z mojej winy.
- To przecież oczywiste! W sumie racja. Nie będzie mi ciebie szkoda, kiedy...
- Nie, proszę... nie wzywaj policji. Będę miał spore problemy, a ty sama będziesz miała dużo cackania się z tym wszystkim. Spokojnie, zapłacę ci za szkody.
- I co kurwa!? A skąd będziesz wiedział, ile cię to wyniesie? Nie, nie... nie ma takiej opcji. Nie dam się zrobić w chuja.
- Uwierz mi! Dam ci wystarczająco dużo pieniędzy i jeszcze ci zostanie. Tylko proszę, nie mieszajmy w to policji.
Dziewczyna starała się opanować swoją złość, lecz średnio jej to wychodziło. Spoglądała na mężczyznę z rządzą mordu. Jeszcze chwila, a rzuciłaby się na niego z pięściami, przy tym wyzywając. Jednak zanim zdążyła rozważyć tą opcję, On otworzył drzwi swojego samochodu. Wystarczyło poczekać chwilę, a już w dłoni ściskał swój skórzany, brązowy portfel. Przejrzał go parę razy, po czym ciężko westchnął. Wyjął z niego sporo pieniędzy. Dziewczyna uniosła wysoko brwi. Kto nosił przy sobie tyle kasy? Mężczyzna musiał być faktycznie bogaty. Wyciągnął w jej stronę dłoń, w której trzymał banknoty, mówiąc:
- Myślę, że to jest wystarczająca kwota, by pokryć wszystkie szkody.
Dziewczyna patrzyła na niego nieprzychylnie, lecz zaraz pewnym ruchem, wzięła od niego pieniądze. Szybko je przeliczyła. Faktycznie, suma była duża. Spojrzała na mężczyznę pytająco, nie za bardzo wiedząc, co ma powiedzieć. Emocje powoli opadały. Jednak coś w jego twarzy, przykuło jej uwagę. Samo to, że był bardzo przystojny dawało o tym znać, lecz w tym momencie, chodziło o coś innego. Jakby go gdzieś już widziała. W klubie? Raczej nie, pamiętałaby. Nie miała zielonego pojęcia. Przechyliła lekko głowę, marszcząc czoło.
- O nic więcej nie pytaj. Pieniądze już dostałaś. Chyba, że chciałabyś jednak się wybrać do szpitala? Nigdy nic nie wiadomo. - Powiedział mężczyzna - A nóż widelec wstrząs mózgu? Nie chcę mieć ciebie na sumieniu.
- Nie trzeba. - Dziewczyna pokręciła głową - poradzę sobie.
- Bardzo mi przykro, że tak się stało. To całkowicie moja wina. Nie patrzyłem na drogę i kiedy spostrzegłem, że jest czerwone, nie zdążyłem wyhamować.  Jeżeli jednak czegoś potrzebujesz to mogę dopłacić.
Dziewczyna jednak nic nie odpowiedziała. Mimo wszystko, nadal była w szoku. Sama sobie się dziwiła, że nie dała mu żadnej odpowiedzi. Z reguły była dosyć gadatliwą i pyskatą osobą, ale jednak w tej okoliczności... nie miała już nic więcej do dodania. Wyprostowała się i pokręciła głową na znak, że nie oczekuje od niego niczego więcej. Schowała plik pieniędzy do kieszeni rozciągniętej bluzy i obejrzała się przez ramię na swój samochód.
- Ale na pewno dobrze się czujesz? - Spytał zaniepokojony mężczyzna - wolę się upewnić. Jeżeli mam wziąć na siebie odpowiedzialność...
- Tak. - Dziewczyna pokiwała głową - spokojnie. Myślę, że to by było na tyle.
- No dobrze,
Dziewczyna nie podjęła się żadnej reakcji, odwróciła się na pięcie i ruszyła do swojego samochodu. Gdy tylko zasiadła na fotelu, spojrzała na lusterko. Auto mężczyzny, zaczęło tyłować, po czym odjechało w swoją stronę.

- No, proszę pani. - Powiedział mechanik - elegancko obity tył. Musiało być spore odszkodowanie?
Kiepsko to wygląda, ale wszystko da się zrobić.
- A ile to zajmie? - Dziewczyna przygryzła lekko wargę - potrzebny mi jest ten samochód.
- Domyślam się. Sądzę, że za tydzień koło południa, będzie mogła go pani odebrać.
- Dopiero?
- Przykro mi. Nic nie ma na pstryknięcie, a naprawa może trochę potrwać. Niestety.
- No dobra. Jeszcze w tygodniu zadzwonię.

Dziewczyna stała przed drzwiami klubu, paląc papierosa. Patrzyła jak zbiera się coraz więcej wygłodniałych i łaknących zabawy, mężczyzn. Najczęściej chodzili grupkami. Niektórzy podjeżdżali taksówkami, czy drogimi samochodami. Z reguły byli to bogacze. Klub był dosyć ekskluzywny, a jego renoma? Nic dodać, nic ująć. Dziewczyna wyrzuciła filtr na chodnik i przydeptała go nogą. Westchnęła pod nosem i weszła do klubu. Już w progu poczuła zapach lepszych cygar, alkoholu i oparu zielonego. Do jej uszu docierały rozmowy, chamskie żarty i głośna muzyka. Szła bokiem, by się nie rzucać w oczy. Minęła bar i otworzyła jedne z drzwi. Za nimi wszystkie głosy stały się bardziej głuche. Znalazła się na długim korytarzu w barwach czerwieni i czerni. Ruszyła przed siebie pewnym krokiem. Weszła do jednego z pomieszczeń. Pachniało tam dobrymi perfumami i olejkami. Były już tam inne dziewczyny, które też pracowały w klubie. Przy suficie unosił się dym papierosów. Dziewczyna zdjęła z siebie bluzę i rzuciła ją na kanapę. Zaraz obok niej wylądowała torebka. Przepchnęła się przez grupkę panienek i podeszła do toaletki. Opadła na krzesło obite czerwonym materiałem. Rozpuściła włosy i nabrała na dłoń pianki. Zaraz je roztrzepała, lekko kręcąc. Umalowana była już wcześniej, ale nie pożałowała sobie pudru i czerwonej szminki. Wydęła usta. Zaczęła się bacznie przyglądać każdemu elementowi swojej twarzy. Kiedy stwierdziła, że nic więcej nie trzeba, wstała i podeszła do szerokiej szafy, na której drzwiach były lustra. Jak zwykle wybrała to, co najlepsze. Nie zważając na dziewczyny, które były razem z nią w pokoju, zaczęła się przebierać. Założyła na siebie halkę w kolorze czerni. Była koronkowa, obcisła i lekko prześwitująca. Idealna, by pobudzić zmysły tych wszystkich mężczyzn. Stopy włożyła w wysokie szpilki, które sprawiały, że jej nogi były jeszcze bardziej zgrabne. Podeszła do lustra i obróciła się parę razy. Poczuła na sobie wzrok zazdrosnych dziewczyn. Na jej widok dostawały białej gorączki. W końcu to ona była najlepszą w klubie i w dodatku ulubienicą szefa. To już wystarczało, by jej nienawidzić. Tak naprawdę całkowicie odbiegała od ideału. Ani nie była wysoka, super szczupła, blond długich włosów też nie miała, nie wspominając o reszcie. Zwykła dziewczyna z sąsiedztwa z ciałem ubranym w tatuaże. Jednak jej charyzma, charakter, niewątpliwa inteligencja, oryginalność, dobra gadka i ładna twarz, dawały jej znaczną przewagę nad resztą. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i już miała wychodzić, kiedy to do pokoju wszedł szef. Wszelkie rozmowy i chichoty ucichły. Mężczyzna w podeszłym wieku, rozejrzał się po pomieszczeniu. W końcu dostrzegł swoją ulubienicę i szeroko się uśmiechnął, mówiąc:
- Coś czuję, że to będzie twoja noc, mała. Sporo ludzi pyta o ciebie. Widać, że są zniecierpliwieni. Mieć ciebie w swoim klubie to jak posiadanie kury, znoszącej złote jajka. Niedługo będzie trzeba pomyśleć nad paroma zmianami.
- Co masz na myśli? - Spytała szatynka.
- Chodźmy lepiej do mnie. Sądzę, że nie potrzeba do tej rozmowy więcej osób, niż my sami.
Mężczyzna spojrzał na resztę dziewczyn, po czym wyszedł z pokoju, a jego ulubienica za nim. Obydwoje ruszyli na górę schodami, które znajdowały się na końcu korytarza. Na piętrze było jego biuro. Dziewczyna weszła do środka i zajęła miejsce w fotelu, które stało naprzeciwko jego biurka. Spojrzała na mężczyznę wyczekująco. Była ciekawa, co miał na myśli, mówiąc o "zmianach".
- Jak się domyślasz... - mówił szef - wielu klientów przychodzi tu specjalnie dla ciebie. Dziś pojawiło się paru kolejnych, nowych. Słyszeli o tobie sporo i sami chcą się przekonać. Wiesz do czego zmierzam?
- Nie do końca? - Dziewczyna pokręciła głową - powiedz.
- Myślę o małej podwyżce. Wiem, że ostatnio sporo ci zwlekałem z wypłatą, sama wiesz czemu. Ale teraz? Wróżę ci coraz większą renomę, kochanie. Wszyscy są zadowoleni z twojej pracy, więc sądzę, że należy ci się większe wynagrodzenie.
- To świetnie.
- Po za tym myślałem jeszcze nad jedną rzeczą. Czasem nie męczy cię to, że cały czas musisz zajmować się tyloma klientami?
- Przecież za to mi płacisz.
- Wiem, ale ostatnio wpadłem na pewien pomysł. Podsunął mi go dobry znajomy z branży. Niedługo będę chciał zatrudnić nowe dziewczyny. A spójrzmy prawie w oczy, początki są trudne, a ja nie chcę tracić. Jako, że ty pracujesz tutaj długo, wiesz co i jak to pomyślałem, żebyś może stała się takim mentorem?
- A co miałabym robić?
- Jak ci to powiedzieć? Podniósłbym stawkę za twoje usługi. Na tym "stanowisku" pracowałabyś rzadziej, a zajęła się nieco innymi sprawami. Coś jakby asystentka?
- Ale... - Szatynka spojrzała ku górze - nadal nie do końca rozumiem?
- Zajęłabyś się ogarnianiem klubu, dziewczyn, wygodą klientów. Chcę też, żebyś mi pomogła przy wyborze nowych koleżanek. Długo pracujesz w tej branży, więc mogę ci ufać. Twój tok pracy nieco się zmieni, zarobisz więcej. Stawka za twoje usługi będzie znacznie większa, rzadziej będziesz musiała działać na zlecenia.
- Od kiedy?
- W przyszłym tygodniu? Tak na próbę.
- Dobrze. Niech będzie.


1 komentarz:

  1. No, no... ciekawie. Czyżby Jay był tym kierowcą? (albo to ja go widzę wszędzie, jak tylko przeczytam: zarost+półdługie włosy :p )
    Czemu to było takie krótkie?
    Powiem więcej: spodziewałam się już jakiegoś osobistego zdarzenia, może to za sprawą prologu... ale cóż, wygląda na to, że będę musiała jeszcze zaczekać. Oby nie za długo, bo zapowiada się wspaniale.
    Mam tylko dwie uwagi:
    1. Masz chyba błąd w tytule, bo jeśli mowa o piosence, to jest "Search And Destroy"
    2. Dziękuję, że dodałaś mojego bloga do czytanych, ale nazywa się "Elektra's Story", a nie "Elekra" ;)

    Weny!
    Czekam na kolejny :D
    S.

    OdpowiedzUsuń