środa, 2 kwietnia 2014

Prolog

Hej, hej :)
Jest to dopiero prolog, ale mam nadzieję, że zaciekawi Was i postanowicie tutaj zaglądać.
Tutaj jest to mój drugi blog. W swoim życiu sporo ich prowadziłam, ale z biegiem czasu, wszystko się kiedyś kończy. Aktualnie posiadam tylko dwa. Moim zdaniem lepiej pisać solidnie, wkładać pracę w sensowne rzeczy, niż mieć 5478455684 blogów, które tak naprawdę nie mają nic na myśli.
Tak więc zapraszam Was do czytania, liczę na komentarz (oczywiście Wasza opinia jest dla mnie ważna), no i co? Chyba tyle.
- A! Notki będą się ukazywały co ok. tydzień. Jeżeli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej to zapraszam do zakładki menu, która znajduje się pod nagłówkiem.

"Po prostu Sue"

Pozdrawiam,
Puzzel.

********


Słońce tego dnia było schowane za chmurami, które nasączone wodą, płakały deszczem. Wiało okropnie, dobry humor pogody gdzieś uciekł. Autobus jechał wolnymi od samochodów i ciemnymi ulicami. W środku było prawie pusto. Na tylnych siedzeniach, siedziało paru zalanych w trupa mężczyzn, tak więc bezpieczniej było znaleźć sobie fotel na czole pojazdu. Czuła jak z jej końców włosów, kapią kropelki deszczu. Cudem złapała ostatni autobus. W innym przypadku, musiałaby czekać na nocny, lecz jeździły one dosyć rzadko. Z jej ust, czerwona szminka, wyblakła. Tusz z jej rzęs kruszył się okropnie, róż na polikach był roztarty. Dziewczyna cicho westchnęła i spojrzała przez szybę. Ulicę oświetlał blady blask latarni. Ściskała w dłoni kopertówkę. Gdyby mogła ujęła by ją w całą dłoń, jakby z obawy, że ktoś zaraz ją ukradnie. W końcu, autobus zatrzymał się. Dziewczyna natychmiast się podniosła i wyskoczyła z pojazdu. Jeszcze chwila, a zostałaby przycięta przed drzwi. Znalazła się na chodniku. Zaczęła się rozglądać, po czym swobodnym, lecz szybkim krokiem, ruszyła na lewo. Do domu nie było już daleko. Grunt, że miała za sobą już tych paręnaście kilometrów. Podeszła do zielonej furtki i lekko ją popchnęła. Zaraz znalazła się pod niewysokim, ceglanym budynkiem. Otworzyła drzwi i weszła na klatkę. Jak zwykle nie pachniało tam za przyjemnie. Głównie było czuć zapach alkoholu, stęchlizny i wielu innych mieszanek. Dziewczyna otworzyła mieszkanie i weszła do środka. Po omacku znalazła włącznik i nastała światłość. Powoli zdjęła z zmęczonych nóg tenisówki i ruszyła przed siebie, rozpalając żarówki w reszcie pomieszczeń. W końcu dotarła do sypialni i pierwszą rzeczą, którą zrobiła, było rzucenie się na łóżko. Poczuła pod swoim ciałem miękką pościel. Tak długo czekała na ten moment, kiedy będzie mogła to zrobić. Zamknęła oczy z myślą "w końcu jestem w domu".

Los Angeles rozkwitło. Nastał kolejny ranek, miasto wróciło do życia. Ulice znów się zapełniły. W mieszkaniu pachniało świeżo zaparzoną kawą. Jednak prócz niej, unosił się dym papierosów, a konkretniej w kuchni. Dziewczyna zasiadła przy stole z gorącym kubkiem, poranną gazetą i laptopem. Poranek taki, jak każdy inny. Rutyna. Przez okno, które było otwarte na rozcież, słychać było bawiące się dzieciaki. Czasem ich piski i wrzaski były nie do zniesienia, ale tym razem było dosyć spokojnie. Szatynka oparła się o oparcie drewnianego krzesła i lekko odchyliła głowę. Roiło się w niej od ciemnych i złych myśli. Mimo dobrych chęci, nie umiała ich wyprzeć. Zaraz to wyprostowała się i spojrzała na ekran laptopa. Westchnęła pod nosem. Szukanie pracy nie należało do najłatwiejszych rzeczy. Dziewczyna z ukończonymi studiami fotografa, a tu zero pracy. Mogła sobie wybrać inny kierunek, z lepszą przyszłością, lecz nie sądziła, że znajdzie się w takiej sytuacji, jak ta. Nie miała pracy, prócz tej jednej. Też trudno było to tak nazwać. Bardziej pasowałoby tu określenie "sprzedaż własnego ciała". Było to rujnujące dla psychiki, lecz pocieszające dla portfela. Mimo wszystko, nie był to ogromny majątek, lecz zawsze coś. Dziewczyna pokryła się wstydem, hańbą i obrzydzeniem do samej siebie. Nie było jej z tym wszystkim łatwo, tym bardziej, że była sama. Jej warunki zamieszkania nie były nawet średniego poziomu. Mieszkanie w slamsie nie było jej szczytem marzeń. Nie tak sobie wyobrażała swoją przyszłość, idąc na studia. Tyle łez wylanych w poduszkę, tyle cierpień. Najgorsze było patrzenie w lustro. Budziło to pogardę, hańbę i całą resztę mieszanki złych uczuć. Przede wszystkim, stracenie szacunku dla samego siebie. Nic tak nie niszczy człowieka, niż nędza. Żeby jakoś poratować i tak kiepską sytuację, dorabiała na dilowainu. Co prawda ona nie była uzależniona, ale czasem lubiła sobie skorzystać z tego, co miała na sprzedaż. Potrafiła spędzać cały wolny czas na szwędaniu się po domówkach i pijąc, jarając, biorąc bez umiaru. Czy podobał się jej ten styl życia? Trudno było powiedzieć. Z pewnością nigdy nie chciała, by tak wszystko się potoczyło. Jednak życie potrafi człowieka sprowadzić na samo dno. Dziewczyna była tego doskonałym przykładem. Czy chciała to skończyć? Może i tak, ale z drugiej strony jej to pasowało. Nikt nigdy wcześniej nie dał jej szansy na inne, normalne życie. Mogła za to serdecznie dziękować swoim rodzicom i innym ludziom, którzy okazali się fałszywymi.
- Tak? - Dziewczyna odebrała telefon - o co chodzi?
- Przyjdziesz dziś do klubu? - Spytał mężczyzna po drugiej stronie - wiem, że miałaś dziś mieć wolne, ale zapowiada się na to, że będzie więcej klientów.
- O której?
- Gdzieś około 22.30? Sądzę, że i tobie to wyjdzie na dobre. Tym więcej klientów, tym większa kasa dla mnie, a ty więcej dostaniesz.
- No dobra. Będę.
Rozmowa została zakończona. Dziewczyna odłożyła komórkę na stół i pokręciła głową. Miała dosyć tego wszystkiego. Ileż można było żyć w taki sposób? To powoli przewyższało jej psychikę. Tak w sumie, to już dawno się stało. Jednak próbowała się ratować resztkami dobrych chwil, które zdarzały się bardzo rzadko, albo wcale. Chciała skończyć ten rozdział, lecz nie wiedziała jak to zrobić. Chciała rzucić to wszystko, znaleźć normalną pracę, ale los krzyżował jej plany. Ogłoszenia zostawiały wiele do życzenia, a zrobienie kroku w przód, wymagało nie lada odwagi. Zasadniczą sprawą było to, że nie można było od tak sobie zostawić "sprzedawania się". Przecież nikt nie chciał problemów, pobić, szpitali i gróźb. Dziewczyna była jedną z lepszych "pań" do towarzystwa. Jej odejście, byłoby sporą stratą, zyski miałyby się urwać? To niedopuszczalne.

Wieczorem klub faktycznie był dosyć mocno zapełniony. Klientów nie brakowało. Dziewczyna siedziała w jednej z loży, wraz z pijanymi mężczyznami. Byli okropni, wręcz obrzydzali ją. Sama myśl, co zaraz będzie robiła, była dla niej okropnością. Mimo tego, wiedziała, że nie ma wyboru. Pokój na górze był już zarezerwowany dla jednego z klientów. Akurat ten był jeszcze w miarę znośny, przynajmniej był czysty i tak nie odrażał swoją osobą. Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi. Usłyszała za swoimi plecami dźwięk rozpinanego paska od spodni. Miała ochotę uciec stamtąd i wszystko zapomnieć, ale nie mogła. Konsekwencje byłby opłakane. Odwróciła się w stronę mężczyzny, robiąc dobrą minę do złej gry. Nauczyła się zachowań, tego co ma mówić. Przywykła. Co noc odgrywała tą samą scenkę. Mężczyzna złapał ją dosyć mocno, po czym rzucił na łóżko. Ona zaraz została pozbawiona ubrania, on też nie czekał długo, by samemu się rozebrać. W końcu zabrał się za to, za co zapłacił jakieś pieniądze. Z każdym jego ruchem, dziewczyna, czuła ból, zero przyjemności, chęć końca całej sytuacji. Kiedy skończył, opadł na poduszki obok z uśmiechem na twarzy. Udawanie orgazmu przez kobietę było czasem dosyć trudne. Tym bardziej w takich przypadkach jak ten. Mężczyzna zaczął się ubierać. W tym czasie, ona, odwróciła się do niego plecami, by więcej na niego nie patrzeć. Usłyszała jak drzwi się otwierają i zaraz zamykają. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Zaraz to jej cała twarz była morka, makijaż rozmazany. Przewróciła się na plecy. Miała ochotę wyć i krzyczeć z rozpaczy, wołać o pomoc. Jednak została pozostawiona sama sobie. Kto mógł jej pomóc? Jedynie sam Bóg, który i tak wystarczająco pokazał jej, że ma ją głęboko w dupie. Jej cierpienia również.



4 komentarze:

  1. Łał! Świetne! Naprawdę świetne, bardzo lubię Twój styl pisania, a opis na początku sprawił, że bezwiednie zamknęłam na chwilę oczy i zaczęłam sobie to wszystko wyobrażać. Mam tak, gdy czytam książki, które do mnie trafiają, widzę w głowie wszystko co się dzieje, postacie, miejsca i tak też miałam czytając ten prolog. :) Potrafisz do mnie trafić. :) Z niecierpliwością czekam na kolejny! :)
    MARShugs <30

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrze się zapowiada ;D czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste! Czekam na nastepne!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Od razu dodaję do listy obserwowanych, wspaniale piszesz, a jak zauważyłam po samym prologu, bezbłędnie, co zdarza się naprawdę rzadko w blogosferze pełnej fanfików. Poza tym muszę również pochwalić cię za przepiękne opisy: taki krótki ten tekścik, a chciałoby się więcej takiej cudowności poczytać... szczególnie w takim czasie, w jakim jestem teraz, czyli na miesiąc przed maturą...
    Wnioskując po headerze, myślę, że w akcję zostanie wplątany (i to całkiem poważnie) Jared, więc już nie mogę doczekać się kontynuacji.

    Życzę ci dużo weny, masz ode mnie ogromą pochwałę, czekam oczywiście z niecierpliwością na pierwszy rozdział i jednocześnie zapraszam do siebie:
    www.little-things-from-the-notebook.blogspot.com
    Będzie mi niezwykle miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :)
    Pozdrawiam,
    S.

    OdpowiedzUsuń