środa, 17 grudnia 2014

rozdział 22 - Dangerous

Bry.
Sorry za taką zwłokę od ostatniego posta, ale nie miałam głowy, czasu, weny, chęci ...? Tysiąc argumentów. Zaczynam się zastanawiać nad porzuceniem bloga, możliwe, że to na jakiś czas, albo na amen; z resztą, mój drugi również chyba wygasa, a pozostał po nim sentyment i tyle. Myślę nad odejściem od ff i stworzeniem czegoś tak bardziej serio. Jeszcze nie wiem, aczkolwiek jakoś niespecjalnie to się trzyma kupy. Never mind.
Zapraszam do czytania.









Saoirse zamieszała łyżeczką kawę i odłożyła ją na talerzyk. Spojrzała na Jeese'go i przechylając głowę, spytała:
- Czyli mówisz, że od niedawna mieszkasz w L.A.?
- No tak. Pochodzę z mniej zamożnej rodziny, więc pomyślałem, że po przyjeździe tutaj, uda mi się jakoś wybić. Wychowałem się w Luisianie, a zapewne wiesz, że tam nie jest za ciekawie.
- Znam kogoś właśnie z tamtych stron. Coś tam wiem.
- No właśnie. Było to dosyć ryzykowne. Po śmierci matki został mi tylko ojciec, który cały czas zaglądał do kieliszka. Utrzymywałem go dorabiając na lewo. Teraz wiem, że byłem strasznie głupi, bo ciągnęło się to przez bliski rok. Postanowiłem coś ze sobą zrobić i przyleciałem tu. Jestem dosyć wylewny, ale może to wynikało z tego, że za bardzo nie mam do kogo się tu odezwać. Ciągła praca, nauka po nocach, bo jeszcze się dokształcam i...
- Widzę, że podobnie jak ja spaliłeś wszystkie mosty?
- Rozumiem, że ty też nie miałaś lekko?
- Można tak powiedzieć. Tak samo jak ty uznałam, że życie w Los Angeles może coś zmienić, ale na dłuższą metę nie wyszło tak, jakbym tego chciała. Przez długi czas klepałam biedę, aż w końcu spotkałam jedną osobę i... wszystko się zmieniło.
- Kojarzę cię skądś...
- Czyżby?
Jesse odchylił się świdrując ją wzrokiem. Przymknął powieki, ściągnął brwi, szperając w swojej głowie. W którymś momencie zapaliła się żarówka nad jego głową. Uniósł wskazujący palec u dłoni ku górze i spytał:
- Czy to przypadkiem nie ty pracowałaś z Jaredem Leto? Kiedyś widziałem zdjęcie z trasy jego zespołu i...
- Tak, to ja. - Dziewczyna wyszczerzyła białe zęby i upiła z filiżanki kawy - brawo, zgadłeś. Jednak zbytnio się z tym nie afiszuję.
- A powinnaś. Z pewnością miałaś większe szanse na dobrą pracę, niż ja.
- Sądzę, że bez znajomości nic łatwo nie przychodzi.
- Też tak myślę. - Chłopak pokiwał głową, nadal nie mogąc wyjść ze zdziwienia - a taka praca z kimś sławnym jest trudna?
- Każdy jest inny i ma inne wymagania. Co do Jareda? Jestem bardzo zadowolona i myślę, że on też.
- Utrzymujecie kontakt?
- Oj tak.
- Zazdroszczę.
Saoirse już otwierała usta, by mu odpowiedzieć, gdy poczuła wibracje komórki w kieszeni spodni. Wyjęła ją, odblokowała. Czarny ekran podświetlił się, a zaraz to wykoczyła wiadomość.
- "Chcę z tobą porozmawiać".
Przeczytała po cichu smsa od Jareda. Wyprostowała się i ponownie prześledziła wzrokiem każde słowo. Nie miała zielonego pojęcia, o co może chodzić. Przeszło przez nią lekkie zaniepokojenie, ale starała się je odeprzeć. Była ciekawa, o czym chce z nią porozmawiać. Jak do tej pory nie dawał jej znaków, że coś jest na rzeczy.
- "Mam do ciebie przyjechać?"
Odpisała i blokując komórkę, odłożyła ją na stolik. Jeszcze przez chwilkę na niego patrzyła, po czym odwróciła wzrok.
- Coś się stało? - Spytał Jasse.
- Jeszcze nie wiem? - Saoirse wyglądała na nieco poruszoną - czekam, aż mi odpowie.
Komóra ponownie zawibrowała, ekran zaświecił. Natychmiast ją chwyciła, obawiając się, że to coś naprawdę pilnego. Czuła strach przed czymś, czego nawet nie umiała nazwać. Jared nigdy wcześniej nie pisał do niej takich wiadomości. Samo to dawało jej do myślenia.
- "Nie. To ja do ciebie przyjadę".
- O kurwa... - Szepnęła nie zważając na obecność Jesse'go - o kurwa...
- "Mam straszny syf po remoncie. Nie miałam na to czasu. Może za to gdzieś razem wyskoczymy?"
Na jego odpowiedź nie musiała czekać, ani minuty.
- "Bałagan mi nie przeszkadza. Podaj mi adres i powiedz, o której mogę przyjechać."
- " 20.30. Zaparkuj tam, gdzie ostatnio mnie odwoziłeś, ja po ciebie wyjdę".
- "Dobrze. Do zobaczenia, xoxo"
Saoirse odrzuciła komórkę na stolik i zakryła usta dłońmi. Nie miała jak się wykręcić. Serwując mu kolejne kłamstewko zapewne by się połapał, w czym rzecz. Nie był głupi. Siedziała tak z przerażeniem wypisanym na twarzy, znacznie pobladła. Czuła jak przez jej ciało przechodzą zimne fale, które prawie ją paraliżowały.
- Muszę iść. Bardzo ważna sprawa. Przepraszam. Dokończymy to następnym razem, dobrze?
Powiedziała do Jassego, podrywając się z krzesła. Pośpiesznie wyciągnęła z torebki portfel i wyrzuciła na stół banknot. Złapała za skórzaną kurteczkę, szalik obwinęła wokół szyi i posyłając uśmiech chłopakowi, wybiegła z lokalu. Teraz to była kwestia czasu. Za półgodziny miała się zjawić na miejscu, a tak na prawdę nie wiedziała, co ma robić. Próbowała przez drogę na chłodno i spokojnie przemyśleć wszystko od a do z, ale nic się ze sobą nie kleiło. Była bliska płaczu. Bała się złości Jareda, bo właśnie miałby się o wszystkim dowiedzieć. Zaczynała żałować, że od razu mu nie powiedziała o stanie rzeczy. Kląc pod nosem podjechała pod kamienicę. Jak poparzona wyskoczyła z samochodu i popędziła na górę. Z paniką w oczach otowrzyła drzwi mieszkania. Wszystko co na sobie miała zrzuciła na podłogę i z rozpaczliwą błagalnością, wbiegła do kuchni.
- Musisz mi pomóc.
Powiedziała drżącym głosem do Poppy, która właśnie zaglądała do piekarnika. Spojrzała na dziewczynę ze zdziwieniem. Nigdy wcześniej nie widziała jej takiej zestresowanej. Zawsze wydawała się jej być oazą spokoju. Poppy wyprostowała się i podeszła do niej, pytając:
- Co się dzieje?
- Trochę naściemniałam, a teraz muszę ponieść konsekwencje, ale tego wcale nie chcę. Muszę coś zrobić, za nim będzie jeszcze gorzej. Albo wprost się przyznam, albo będę to dalej brnęła... z resztą, to nie jest jedyna kwestia i... i...
- Uspokój się. - Poppy położyła dłonie na ramionach dziewczyny - weź głęboki wdech i na spokojnie opowiedz mi, co się dzieje.
- Nie mam za wiele czasu. Za piętnaście minut muszę się zjawić w jednym miejscu, gdzie się umówiłam z Jaredem.
- Rozumiem. Przejdź do sedna.
- Tak, tak. - Saoirse złapała oddech i mówiła dalej - nie powiedziałam mu wielu rzeczy, zataiłam pewne sprawy. Nie chciałam i nie chcę, by o tym wiedział. Zrobiłam to, bo bałam się, że w innym przypadku potraktuje mnie jak inni i... i... wstydziłam się i...
- Iii?
- Między innymi nie powiedziałam mu jak na prawdę żyję. Unikałam tego tematu bardzo długo. On nigdy tu nie był i... i...
- I nie chcesz, by dowiedział się, że go oszukałaś?
- Tak. Jakbyś usłyszała to, co mu wcześniej powiedziałam to, to... nie mówiłam mu jak to wygląda w praktyce i...
- Przeanalizujmy to na spokojnie. - Poppy chciała pomóc Saoirse, ale wiedziała, że sprawa nie jest prosta - logiczne było, że prędzej czy później to wyjdzie, ale... myślę, że lepiej będzie, kiedy mu się przyznasz, że skłamałaś. Jeżeli mu na tobie zależy i jest wyrozumiały to zrozumie, czemu to zrobiłaś. Pewnie będzie z początku zły, bo kto by nie był. Jak chcesz wyjdę, a ty z nim tu na spokojnie porozmawiasz.
- Czyli mam mu powiedzieć prawdę?
- Masz lepszy wybór? Kolejne kłamstewko tylko pogorszy sprawę.
- Masz rację, ale się boję.
- Trzeba się z tym zmierzyć.

Jared stał oparty o samochód nerwowo zerkając na zegarek na swoim nadgarstku. Spojrzał ku górze z lekkim zdenerwowaniem. Miał nadzieję, że dziewczyna zaraz się zjawi. Spóźniała się, a nadal nie dawała odpowiedzi na jego wiadomości. Uznał, że nie będzie więcej pisać, bo i tak to nie ma sensu. Rozglądał się, chodził, znów stawał, kręcił głową. Skoro godzina była dla niej za wczesna, mogła mu o tym wspomnieć. Sama z resztą ją zaproponowała. W końcu zobaczył ją w świetle reflektorów stojących rzędem na chodniku. Pokręcił głową, jednak kiedy była coraz bliżej, zaczął się uśmiechać na jej widok. Po rozmowie z Shannonem doszło do niego, że może coś w tym być. Ufał dziewczynie, ale mimo tego chciał się upewnić, czy wszystko gra.
- Przepraszam za spóźnienie. - Powiedziała drgającym głosem, kiedy tylko do niego podeszła - mocno jesteś zły?
- Troszkę. - Jared mimo tego nadal się uśmiechał - to co dalej?
- Posłuchaj...
- Hmmm?
- Jak ja mam ci to powiedzieć? - Saoirse rozejrzała się na około myśląc jak tu odpowiednio ubrać w słowa to, co chce mu właśnie powiedzieć - będziesz zły.
- A czemu miałbym być zły?
- Wybrałeś sobie dziś kiepski dzień na odwiedziny.
- Saoirse...
Dziewczyna pokręciła głową, kiedy tylko ostatnia przemyślana fraza wyleciała z jej głowy. Już niewiele więcej myśląc, bez słowa wsiadła do jego samochodu, tym samym dając mu znać, że trzeba jechać. Zasiadł za kierownicą, nie za bardzo wiedząc w czym rzecz. Z lekkim dezorientowaniem, spojrzał na nią i spytał:
- To w końcu mnie do siebie zaprosisz?
- Przekręć kluczyk i jedź prosto. Na skrzyżowaniu skręć w lewo. - Saoirse nawet na niego nie spojrzała, cały czas miała spuszczoną głowę - jedź.
Jared zrobił to, o co prosiła, a silnik samochodu zburczał. Koła potoczyły się przed siebie. Muzyk nie miał pojęcia, co zamierza Saoirse. Był nieco zaskoczony, bo ostatnio, kiedy tylko ją odwoził, kierunek był zupełnie inny.
- A teraz znów w prawo. - Powiedziała, kiedy minęli ostatni bogaty dom - i cały czas prosto.
- Możesz mi powiedzieć, dokąd jedziemy? - Spytał, nadal patrząc na drogę - bo nie za bardzo rozumiem, co my...
- Jedź. Dowiesz się na miejscu.

Samochód zatrzymał się przy jednym z krawężników, światła zgasły. Okolica wyglądała mało ciekawie. Ten obrazek za dnia wyglądałby znacznie gorzej. Wszędzie stare i niezadbane kamienice, które wyglądały tak, jakby zaraz miały się rozsypać jak te z klocków. Jared spojrzał na dziewczynę, unosząc brwi i kręcąc głową. Zaraz to Saoirse wyskoczyła z samochodu.
- Okey... a teraz mi powiedz, po co tu przyjechaliśmy? - Powiedział Jared, zamykając za sobą drzwi auta - bo nadal nic nie rozumiem, a ty nie chcesz nic mówić.
- Zanim stwierdzisz, że zachowałam się jak ostatnia suka, chce żebyś wiedział, że nie chciałam by doszło do takiej sytuacji. Powinnam wiedzieć, że prędzej czy później to będzie nieuchronne i bardzo mi jest teraz głupio. Nawet nie wiesz jak... znaczy, nie sądziłam, że...
- O czym ty do cholery mówisz?
- To jest najwyższa pora, by połknąć goryczkę swojego kłamstwa. - Dziewczyna podała mu dłoń - chodź...
Nic już więcej nie dodając, pociągnęła go za sobą w stronę jednej z ciemnych, obskurnych bram. Cieszyła się, że jest tu w miarę ciemno, bo nie widziała jego twarzy. Tak bardzo bała się spojrzeć w jego oczy. W swojej głowie miała już możliwy i jakże czarny scenariusz tego, co mogło stać się za parę chwil. W myślach układała zdania, słowa, które mogłaby mu zaserwować w roli tłumaczeń, jednak zaraz jej uciekały. Wszelkie wydawały się być tak banalne i bez argumentów. Pchnęła stare, drewniane drzwi i obydwoje znaleźli się na klatce. Saoirse nadal nie puszczając jego dłoni, weszła na schody wdrapując się na piętro. Spojrzała na niego przez ramię. Ledwo powstrzymywała się od łez. On nadal wyglądał na wielce zbitego z tropu. Niemożliwe było, by domyślał się, co się dzieje. Dziewczyna nacisnęła na klamkę, weszła do mieszkania, a on tuż za nią. Spojrzał się dziwnie i rozkładając pretensjonalnie ręce wyczekiwał na jakiekolwiek wytłumaczenie tej sytuacji.
- Jared... - Powiedziała niepewnie - skłamałam.
- Okey, ale możemy o tym porozmawiać, kiedy już będziemy u ciebie? - Mężczyzna pokręcił głową, nadal stojąc w tej samej pozycji - bo nie za bardzo rozumiem, o co w tym chodzi.
- Wcale się nie dziwię...
- To na co mam czekać? Skłamałaś mi? Nie rozumiem...?
- Tak. To właśnie jest moje życie.
- Czekaj, czekaj... - Frontman pokręcił głową i zmarszczył czoło - co chcesz mi teraz powiedzieć?
- Nie łapiesz? Czemu niby cię tu przyprowadziłam? To jest moje prawdziwe życie, tutaj mieszkam odkąd przyjechałam do Los Angeles. Trudno było mi związać koniec z końcem, byłam kompletnie zagubiona, bez pieniędzy i pełna strachu. Nie opowiadałam ci tego, co się działo wcześniej, tak szczegółowo jak powinnam, ale nawet nie chciałbyś o tym słuchać. Wiedziałam, że to prędzej czy później się wyda i... i teraz wiem, że to nie miało sensu.
Jared stał osłupiały, patrząc się na nią jak na kosmitkę, wybałuszając oczy i nie wierząc własnym uszom. Nic nie mówił, tylko analizował to, co właśnie mu powiedziała. Wyprostował się, lekko rozchylił usta i zapewne wydusiłby z siebie jakiś jęk, gdyby nie Saoirse:
- Przepraszam. Wiem, że skłamałam, że nie powinnam, ale... ale bałam się. Bałam się, że tego nie zaakceptujesz. Może nie tyle, co to, ale wstydziłam się. Ty z takich dobrych sfer, bogate życie, fajni znajomi, nowy samochód co miesiąc i... naprawdę nie chciałam by to tak się skoczyło.
- Ty mówisz całkowicie serio? - Jared w końcu coś powiedział - ale jak mogłaś sądzić, że... nie wierzę! Normalnie nie wierzę!
- Wiedziałam, że będziesz zły! Nie chciałam tego sprostowywać, nawet nie umiałam. - Szklane oczy Saoirse prawie dały upust emocjom - nie chciałam.
- To może od razu mi powiesz, co jeszcze ukrywasz?
- Co?
- Chyba Shannon miał rację... kłamstwo z mieszkaniem, jeszcze ujdzie, ale... czy jest jeszcze coś o czym nie wiem?
Saoirse zamarła bez ruchu, tępo patrząc się w jego twarz. Te słowa prawdy, które powinien znać, nie mogły jej przejść przez gardło.
- Tak też myślałem.
 Logicznie rzecz biorąc, gdyby mu wyjawiła wszelkie sekrety, mogłaby zapomnieć o Mars Crew, przyjaźni, związku, miłości i o karierze, a przynajmniej takiej, jaką on mógł jej dać. Zanim miała dodać kolejny z sufitu argument, on zniknął z jej oczu, trzaskając za sobą drzwiami. Kiedy tylko rozszedł się huk po mieszkaniu, jej oczy już nie mogły pomieścić tylu łez. Jej policzki stały się mokre, niczym wodospady, wargi sine, a twarz nad wyraz blada. Stała tak bez ruchu, o nogach jak z waty i kompletną pustką w głowie. Teraz naprawdę wiedziała, że nie ma pojęcia co robić. Tymczasem zza drzwi jednego z pokoi wyłoniła się Poppy, która słyszała całą dyskusję. Niepewnie podeszła do szatynki i lekko masując jej ramię, pokręciła głową.
- Myślę, że powinnaś za nim pobiec. - Powiedziała, wycierając rękawem swojej bluzy jej twarz - może uda się to jakoś naprawić? Teraz jest zły, bo dowiedział się prawdy, a może jutro uda się to jakoś wyjaśnić?
- Chyba sobie ze mnie żartujesz? On nie będzie chciał mnie widzieć. - Powiedziała drżącym głosem - a na pewno przez najbliższy czas.
- Nie mów nie.
Saoirse spojrzała na Poppy błagalnym wzrokiem, ale zaraz to posłuchała jej rady. Wybiegła z mieszkania i jak najszybciej się dało, znalazła się na paterze. Pchnęła te okropne i toporne drzwi i czym prędzej pobiegła. Z pewnej odległości zobaczyła jego samochód, to dobry znak. Jeszcze nie odjechał. Stał obok niego, paląc papierosa. Musiał być naprawdę zdenerwowany, skoro po niego sięgnął.
- Jared!
Zawołała, będąc już całkiem niedaleko. Zatrzymała się parę metrów przed nim, łapiąc wdech i zaraz to powolnym krokiem zaczęła do niego podchodzić.
- Proszę wysłuchaj mnie... - Powiedziała błagalnie - a co byś ty zrobił na twoim miejscu?
Nic nie odpowiedział.
- Pewnie i tak nie chcesz mnie słuchać, ale... nie sądziłam, że nasza znajomość zajdzie tak daleko. Nie myślałam, że do tego dojdzie, że się do siebie zbliżymy, że weźmiesz mnie do swojego świata. Gdybym o tym wiedziała na bank bym nie powtórzyła swojego błędu. Przepraszam, tak bardzo przepraszam i nie każ mi się bardziej już upokarzać. Proszę...
- Saoirse... - Powiedział po raz pierwszy, odkąd stali razem przy samochodzie, jego głos był złamany - nie chcę już dziś o tym rozmawiać. Chcę wrócić do domu, przemyśleć to.
Papieros wylądował na chodniku. Przygniótł go butem i otworzył drzwi samochodu. Spojrzał na nią z bólem w oczach z kwaśnym wyrazem twarzy, po czym wsiadł. Światła auta zaświeciły się, silnik dał głos. Saoirse odsunęła się parę kroków z założonymi rękoma i patrzyła jak jej kochany odjeżdża. Teraz bała się jutra i mogła śmiało to powiedzieć.
- Masz za swoje głupia. - Szepnęła z wyrzutem sama do siebie - masz za swoje. Zasłużyłaś.

4 komentarze:

  1. ten rozdział jest super jak każdy, z niecierpliwością czekam na kolejny mam nadzieję, że ukaże się za niedługo bo trochę już czekam .;) - O

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy nowy rozdział??????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem, czy wgl. będzie, bo zainteresowanie blogiem stało się równe zeru.

      Usuń
  3. Kiedy następny???? Czekam z niecierpliwością. Całość w jeden dzień i chce więcej. Nie ważne że małe zainteresowanie. Napis kolejne nawet dla 3 osób. Powodzenia. <3

    OdpowiedzUsuń