poniedziałek, 17 listopada 2014

rozdział 21 - Mercy

Yo.
Przepraszam, że tak mało i tak późno i tak jakoś ni go w dupę, a ni go w oko, ale samo wyszło... :P
Rozdział miał się pojawić wcześniej, ale uznałam tak, a nie inaczej i pojawia się teraz. Nie jest długi, ani jakiś wyczerpujący, natomiast mogę powiedzieć, że zbliża się moment, iż zamknę pierwszą księgę. Napomnę, że zakończy się na 30. A, że ja wredna jestem to uderzę w moment i postanowicie mnie znienawidzić :2 Okey, okey... nie ma za co, nie dziękujcie. Never mind. Zapraszam do czytania :)

Puzzel.



--------------------------------------------------





DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ....

Jared leżał w łóżku podpierając się łokciami o materac i uśmiechając się pod nosem. Lekko zmrużył oczy i delikatnie przechylił głowę w bok. Przygryzł dolną wargę i znacząco mruknął. Widok zgrabnej, młodej i ładnej dziewczyny był jego ulubionym obrazkiem. Saoirse zasunęła suwak swoich spodni i zapięła guzik. Poprawiła ramiączka stanika i obróciła się wokół własnej osi rozpaczliwie szukając wzrokiem swojej koszulki. Nie musiała patrzeć na zegarek, by wiedzieć, że i tak nie zdąży dojechać na czas do studia. Kląc w myślach założyła na siebie cienką bluzkę, poprawiając jej brzegi. Czując na sobie wzrok Jareda, uniosła głowę i spojrzała na niego z politowaniem. Dla niego nieopodal wyginająca się młoda dziewczyna była samą przyjemnością dla oczu.
- Ale trafiła mi się fajna dupa. - Powiedział żartem, a zaraz usiadł ukazując w pełnej okazałości swoją klatkę piersiową - nie śpiesz się, przecież i tak nie zdążysz.
- To tym bardziej! - Saoirse była na niego nieco zła, że tak długo ją u siebie zatrzymał - to wszystko twoja wina!
- Moja?
- A niby czyja?
- Ja cię do niczego nie zmuszałem.
- Ahaaa... - Saoirse uśmiechnęła się pod nosem, a zaraz doskoczyła do łóżka i usiadła na jego brzegu- lepiej powiedz wprost, że chcesz, żebym została.
- Przecież o tym doskonale wiesz.
Dziewczyna czule na niego spojrzała i pokręciła głową. Pochylając się w jego stronę, ucałowała go w usta, dłonią muskając jego policzek. Sama również nie miała najmniejszej ochoty  na rozstanie, ale miała przed sobą jeszcze parę, ładnych godzin pracy. Kiedy już chciała się podnosić, poczuła opór. Muzyk szybko objął ją w pasie ręką i pociągnął w swoją stronę.
- Nigdzie nie idziesz. - Powiedział w przerwie od całowania jej szyi - poradzą sobie dziś bez ciebie. Zostajesz.
- Muszę lecieć, jest naprawdę późno. - Saoirse chciała wyrwać się z jego objęcia, ale na marne - Jareeed...
- A nie możesz...
- Nie, nie mogę.
- Jesteś taka okrutna...
- A coś ty taki roznamiętniony, co? - Zaśmiała się Saoirse, która po paru chwilach przestała się z nim siłować - a myślałam, że to ja jestem od roli przylepy?
- Cicho.
- Nie cichaj mi tu, tylko puść. Wychodzę.
Jared poddał się i rozluźnił uścisk swoich rąk, a dziewczyna powoli zaczęła się podnosić. Położyła dłoń na jego ramieniu posyłając mu uśmiech. Po raz ostatni ich twarze były tak blisko siebie, by tych dwoje mogło ponownie poczuć swoje usta. Saoirse złapała za torbę leżącą tuż przy progu i oglądając się za siebie ruszyła do schodów. Na myśl, że musi wyjść i jechać na sesję, dostawała białej gorączki. Ostatnio nic jej nie szło tak, jakby sobie tego życzyła. W ogóle większość spraw szła jej pod górę i z wielkim bólem. Najchętniej całymi dniami siedziałaby u Jareda, zajadała się słodyczami, nie wychodziła z jego łóżka i dobrze bawiła. Czuła się jak zakochana trzynastolatka, która znalazła swoje szczęście. Nawet jeżeli miałoby trwać parę chwil. Szarpnęła za klamkę u drzwi i wyszła na kamienną ścieżkę prowadzącą do furtki.
                   Jared odgarnął do tyłu włosy i przetarł twarz dłońmi. Cieszył się w duszy, że spotkał właśnie Saoirse, i to jeszcze zasądził o tym przypadek. Czasami zastanawiał się, czy aby na pewno coś takiego istnieje. Nie przypuszczał, że właśnie ta dziewczyna na przewraca w jego życiu i sprawi, że będzie chciał spotykać się tylko z nią. Nie rozumiał tego jak bardzo jego nastawienie się zmieniło; oczywiście już na początku tej bliższej relacji podobała mu się, mógł się nawet zauroczyć, ale teraz dopiero mógł powiedzieć, że się zakochał. Osoba tak inna, daleko odbiegająca od panujących ideałów, mówiąca szczerze i ujmująca swoim urokiem osobistym. Inspirowała go, ciekawiła, nadal tyle chciał wiedzieć. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie mówi mu wiele o paru sprawach, ale w tym momencie z tego tytułu nie chciałby jej tracić. Shannon się pomylił, młodszy Leto się zakochał. Nie chciał tego spieprzyć. Mężczyzna zciągnął z siebie kołdrę, na stopy włożyła białe kapcie i przeciągając się ruszył do łazienki. Zapowiadał się całkiem przyjemny dzień.
Po spędzeniu paru dłuższych minut za drzwiami łazienki, cięższym krokiem poczłapał na parter. Nadal czuł zapach jej perfum, które nawet sam jej podarował. Przekroczył próg kuchni i obszedł blat stojący po środku pomieszczenia.
- Cholera - powiedział sam do siebie pod nosem - co się ze mną dzieje?
Nie rozumiał sam siebie, tego jak bardzo się mylił. Nagle okazało się, że może mu zależeć na jakiejś kobiecie, że może obdarzyć ją uczuciem, ze świadomością, że ona całkowicie go akceptuje. Akceptuje to, że jest skończonym dupkiem, a nadal chce z nim być. Naprawdę było mu z tym dobrze. Czasami myślał, czy aby na pewno na nią zasługiwał, obawiał się tego, że nie jest dla niej odpowiednią osobą. Wiek może i nie robił kolosalnej różnicy, czy też charaktery, ale raczej styl życia, nieco różniąca się mentalność. Obawiał się sam siebie, trudno było mu powiedzieć, co zrobi jutro, albo za dwa dni. Póki co było dobrze.

             Saoirse stała w korku, który małymi kroczkami zbliżał się do świateł. Jak zwykle; zielone, wszyscy stoją. Dziewczyna oparła się tyłem głowy o zagłówek i ciężko westchnęła. Nie dość, że i tak od parunastu minut powinna być na miejscu to tak zapchane ulice. Mogła to przewidzieć. Mimo tego nie mogła sobie odmówić kolejnej godzinki przy boku Jareda, który uparcie kusił ją milionem argumentów. Luźno położyła dłonie na kierownicy patrząc przez przednią szybę. Nadal nic, wszystko dalej stało. Cieszyła się, że w końcu pozbyła się tego starego rzęcha, którym jak do niedawna jeździła. Troszkę było jej szkoda, bo całkiem lubiła ten samochód, ale przecież niemal się rozsypywał.
- O coś się ruszyło...
Powiedziała pod nosem lekko naciskając stopą na gaz. Były to zaledwie trzy metry, może trochę więcej, ale i tak był postęp. Samochód ponownie stanął. Dziewczyna przekręciła kluczyk w stacyjce, a silnik przestał burczeć. Zanim znów miało coś pójść do przodu...
Spojrzała w boczną szybę. Mimo, że wyglądała przez nie już tysiąc razy, podczas stania w korku, dopiero teraz doszło do niej, że stoi obok nowego apartamentowca. Pamiętała jak wcześniej, zamiast niego był tu pusty plac, gdzie często przybiegały dzieciaki z psami na smyczach, czasami z rodzicami. Było to stałe miejsce zabaw. Teraz zamiast tego miasto stało się "bardziej miastem". Przyglądała się błyszczącemu i w miarę wysokiemu budynkowi, który wydawał się być tak nieskazitelnie czystym. Może i odwróciłaby wzrok, gdyby nie fakt, iż jej uwagę przyciągnął bilbord z czerwonym tłem.
- "Nowoczesne, wolne apartamenty do kupienia".
Przeczytała na głos to co białymi, drukowanymi literami. Zmarszczyła czoło, nos i zacisnęła usta. Przez jej głowę przeszło paręnaście myśli, które zaraz zbiła w jedną całość. Zanim zdążyła dodać do tego parę groszy, samochód stojący za nią wydał z siebie odgłos klaksonu.
- No już, zaraz!
Zawołała, ponownie włączając silnik. Koła auta potoczyły się dalej.

Shannon nadal uporczywie walił w drzwi, gdyż sam sygnał dzwonka nie dawał żadnych rezultatów. Ze zdenerwowanym wyrazem twarzy ruszył za tył domu. Tarasowe drzwi również były zamknięte. Starszy Leto z poirytowaniem wyciągnął z kieszeni kurtki komórkę i zaraz wybrał numer brata oczekując, że może łaskawie odbierze. Sekretarka. Ponownie nacisnął zieloną słuchawkę do oporu próbując się do niego dodzwonić. Za nim zdążył cokolwiek jeszcze zrobić przed jego nosem, szklane drzwi rozsunęły się. Między nimi ujrzał Jareda, który wyglądał na dosyć w dobrym humorze.
- Co się tak gorączkujesz?
Zaśmiał się, kiedy tylko Shannon minął go i wszedł do domu. Z założonymi rękoma zasiadł w fotelu. Wyglądał na naprawdę zdenerwowanego. Jared natychmiast to zauważył, więc i z jego twarzy zszedł ten uśmieszek. Nie odrywając wzroku od swojego starszego brata, zajął miejsce na sofie, oczekując, aż w końcu coś powie.
- Ta kobieta wtrąci mnie któregoś dnia do grobu. - Burknął przez zaciśnięte zęby - wiesz, co dziś zrobiła?
- Z niecierpliwością czekam, aż mi opowiesz. - Jared założył nogę na nogę.
- Wymyśliła sobie, żebyśmy zaprosili na obiad mamę.
- I co w tym złego?
- Jak to co!? Ona sądzi, że już jesteśmy małżeństwem, żeby robić takie rzeczy? Nie wydaje ci się to nieco zobowiązujące?
- Wiesz... - Jared zaśmiał się pod nosem - jesteście ze sobą dosyć długo. Nie sądzisz, że to trochę za daleko zaszło, by robić teraz takie akcje?
- Co chcesz mi przez to powiedzieć?
- Wiesz, dwa i pół roku to jest coś, nie uważasz? Co prawda, z małymi przerwami, ale ona myśli o tym poważnie. Kiedyś mi mówiłeś, że ty też, więc w czym rzecz?
- Może wszystko byłoby w porządku, gdyby to nie był któryś już raz w tym miesiącu! To wygląda, jakby chciała sobie zrobić z naszej matki przyjaciółeczkę!
- Słowo "teściowa" brzmi nieco groźnie, a ona najwidoczniej chce temu zaprzeczyć.
- Przecież się z nią nie żenię!
- Aleś ty głupi...
Jared głośno się zaśmiał i wstał z sofy, po czym zaczął krążyć wokół brata. Ponownie na niego spojrzał z wypisaną na twarzy ironią i  mówił dalej:
- Czy ty tego nie widzisz, nie rozumiesz? Jesteście razem już bardzo długo, jak na ciebie, więc się nie dziw, że ona chce takich relacji z naszą matką. De facto jesteście już jak małżeństwo. Co prawda mieszkacie razem od niedawna, co też było z wielkim bólem, ale nie mów mi, że to nie jest nic poważnego? Myślę, że przychodzi taki moment, kiedy trzeba spytać "co dalej"?
- Sugerujesz mi, że mam się z nią hajtać?
- Nie. Tylko uważam, że to już można nazwać partnerskim związkiem.
- Niby tak, ale też nie chcę...
- Nie chcesz się w to tak bardzo angażować?
- Chyba sam nie mam pojęcia czego chcę. - Shannon wzruszył ramionami - sporo już razem przeszliśmy i nie chciałbym jej tracić. Przecież wiesz, że ją kocham, a ona mnie.
- Znając życie i tak rozstaniecie się jeszcze ze sto razy, ale zawsze będziecie do siebie wracać. Odnoszę wrażenie, że trochę się boisz zobowiązywać do większych rzeczy, ona troszkę też i co chwila zmieniacie zdanie. To nie ma sensu. Albo chcecie być razem i godzić się na pewne sprawy, albo się raz, a porządnie rozstańcie.
- Wiesz, że to niemożliwe.
- Tak więc przestań truć jak stara baba pod spożywczym, tylko weź się w garść i z  nią porozmawiaj. Wiem, że moje doświadczenie w takich relacjach jest prawie zerowe, ale myślę, że to, co teraz mówię ma sens. Bez rozmowy nic się nie da zrobić.
- Może i tak? - Shannon pokręcił głową lekko unosząc brwi - z tego, co mówisz wynika, że Saoirse musiała ci zrobić niezłe pranie mózgu.
- Czemu?
- Nagraj sam siebie i dokładnie posłuchaj. Nigdy nie słyszałem, żebyś tak mówił.
- Cicho.
- No co?
- Ludzie się zmieniają.
- Nie, nie. Tym bardziej my. To wszystko wina kobiet.
- A może tego, że już nieco dorośliśmy?
- I ty w to wierzysz?
- W coś trzeba.

Saoirse siedziała przy jednym ze stolików, obracając między palcami kolejne ciastko z kawałkami czekolady. Ponownie zanurzyła je w filiżance kawy i ugryzła, czując jak rozpływa się w jej ustach. Przymknęła powieki. Zawsze miała słabość do słodkiego. Jeszcze kawa? Raj dla podniebienia. Tą błogą chwilkę sam na sam, przerwał gruchot dochodzący gdzieś z boku. Dziewczyna otworzyła oczy i obróciła się w bok, by zobaczyć, co się dzieje. Ujrzała nieporadnie zbierającego kartki z podłogi chłopaka. Wszyscy na około mu się przyglądali. Chyba mieli niezłą frajdę. Nikt nie wstał, by pomóc.
- Bardzo przepraszam. - Powiedział w pośpiechu wyjmując chusteczkę z kieszeni spodni i podając ją kobiecie, która właśnie przez niego zalała się herbatą - najmocniej przepraszam.
Dostojna kobieta wręcz wyrwała mu chusteczkę z dłoni, odstawiła filiżankę na stolik i poderwała się z krzesła z wysoko uniesioną głową. Było w niej nad wyraz dużo dumy, nawet na niego nie spojrzała, wyszła z kawiarni tupiąc swoimi szpilkami. Saoirse ponownie spojrzała po reszcie ludzi, a zaraz znów na chłopaka. Zrobiło się jej go szkoda. Nie zważając na to, co zaraz będą plotkowały durne panienki zza biurek, wstała i podeszła do blondyna. Ukucnęła i wzięła w dłonie parę kartek. Niektóre były lekko umoczone herbatą.
- Ona mnie zabije. - Powiedział z rozpaczą w głosie chłopak - muszę znów lecieć na górę i wszystko zrobić na świeżo. Praktycznie wszystko jest mokre.
- Było bardziej uważać. - Odpowiedziała mu Saoirse prostując się i podając mu ostatni druczek - widzę, że nowy?
- Mhm.
- Ja sama też od niedawna pracuje tu jako asystentka głównego fotografa. Z początku było mi ciężko przyzwyczaić się do panujących tu zasad, ale dałam radę. Ty też dasz.
- Dzięki. - Chłopak blado się uśmiechnął z żalem spoglądając na dokumenty - może wiesz, gdzie znajdę Saoirse Stewart? Właśnie wysłali mnie z drugiego piętra, bym to jej zaniósł. Ponoć ostatnio tu była?
- Aaaa... - Dziewczyna ze śmiechem pokiwała głową - myślisz, że jeżeli by się dowiedziała o tych dokumentach, byłaby zła?
- Pewnie wściekła. Słyszałem, że jest dosyć wygadana i raczej podchodzi do ludzi ze sporym dystansem.
- Oooo... myślę, że to zależy od sytuacji.
- Skoro ją znasz to wiesz gdzie jest?
- Stoi właśnie przed tobą.
Blondyn wytrzeszczył oczy, nie za bardzo wiedząc, co ma powiedzieć. Zatkało go. Zamrugał, podrapał się w tył głowy z kwaśną miną. Był ewidentnie zakłopotany, ale wyglądał nad wyraz uroczo. Saoirse pokręciła głową i położyła dłoń na jego ramieniu, mówiąc:
- Nic nie szkodzi. Sama byłam zagubiona, więc cię rozumiem. Jednak mam nadzieję, że następnym razem będziesz bardziej uważał.
- Bardzo przepraszam.
- Nie wiem za co? Stało się, trudno.
- Dobrze. W takim razie pójdę je jeszcze raz wydrukować i zaraz je przyniosę. Będzie pani tu teraz?
- W sumie to powinnam już być na górze w studiu, więc tam mi przynieś, dobrze?
Chłopak energicznie pokiwał głową. Wydawał się być nieco spokojniejszy, jenakże nadal w jego oczach było widać lekkie przerażenie, zakłopotanie. Czuł się bardzo niezręcznie. Kiedy tylko odwrócił się w stronę szklanych drzwi, Saoirse za nim zawołała:
- A jak ci na imię?
- Jesse. - Obejrzał się przez ramię, przez co prawie wpadł na kolejną osobę, na co tylko cicho powiedział - przepraszam.

Jared zalał herbatę i odstawił czajnik na miejsce. Trzymając w dłoni ucho kubka, obrócił się w stronę brata siedzącego przy małym stoliku. Bacznie obserwował wszystko, co dzieje się na twitterze. Czasem pokiwał głową, mruknął, albo coś napisał. Młodszy Leto był myślami zupełnie gdzieś indziej. Gdyby powiedział Shannonowi, że rozmyśla nad Saoirse, pewnie wyśmiałby go, chociaż on robił to samo, z tym, że o swojej dziewczynie. Uśmiechnął się sam do siebie, gdy tylko przez głowę przeszedł mu obrazek sprzed paru godzin. Co jak co, ale uważał, iż trafiła mu się dziewczyna z idealnym ciałem. Jak to facet, taka natura proszę państwa. Delikatnie przygryzł usta idąc wyobraźnią nieco dalej, a w najciekawszym momencie usłyszał Shannona:
- Ej...
- Czego? - Jared przewrócił oczami.
- Idziesz jutro wieczorem na imprezę, o której mówił Terry?
- Jeszcze nie rozmawiałem o tym z Saoirse, więc ci nie powiem.
- Czekaj, czekaj... - Shannon zmarszczył czoło - mam rozumieć, że każde twoje wyjście jest przez nią rozważane?
- Myślałem, żeby pójść z nią. To chyba logiczne?
- Niby tak. A jak nie będzie mogła, albo jak nie będzie chciała?
- Najwyżej pójdę sam. A ty się wybierasz?
- Niekoniecznie.
- Czemu?
- Jakoś nie mam ochoty na imprezowanie. - Perkusista zablokował telefon i oparł się plecami o białą ścianę - zostanę w domu. Ostatnim razem przegiąłem.
- Owszem.
- A tak z ciekawości...
- Mhm?
- Coś się zmieniło od ostatniej rozmowy?
- Chyba nie? No, może po za tym, że czuję, że chyba jeszcze bardziej się do siebie zbliżamy.
- Sądzę, że to robicie co noc... - Shannon zaśmiał się i oblizał usta - przy takim tempie to ja ci stary powiem, że chyba on ci odpadnie...
- Spieprzaj!
- No, ale jak to się zbliżacie?
- Odnoszę wrażenie, że z dnia na dzień jest coraz lepiej.
- A nie obrazisz się jak coś powiem?
- Przecież i tak powiesz...
- Odnoszę wrażenie, że za mało o niej wiesz. W sumie, ten romans, związek wziął się tak sam z siebie i teraz, teraz... ja tego nie rozumiem. Oczywiście, spoko. Widzę, że się cieszysz, ale nie sądzisz, że za dużo ma tajemnic?
- Rozmawiałem z nią o tym parę razy. Daj spokój. Z czego wiem nie za bardzo chce się chwalić swoją przeszłością, miała też trudne dzieciństwo i to szanuję.
- Ale nigdy cię nie zastanawiało jak ona żyje, spędza dnie, kiedy ciebie przy niej nie ma, jak się zachowuje, to wszystko?
- A to jakaś różnica?
- Tego nie wiemy?
- Ostatnio spytałem, czy mogę do niej wpaść, ale powiedziała, że ma remont i odpada. Odpuściłem, bo po co?
- Jak wolisz. Ja osobiście uważam, że tak na prawdę niewiele o sobie wiecie.
- To, że nie podaje mi wszystkiego od razu na tacy to coś złego?
- Nie, oczywiście, że nie. - Shannon wstał i podszedł do Jareda - tylko twierdzę, że to wszystko dziwnie szybko się u was rozwija i, i... sam nie wiem? Ja będąc na twoim miejscu chciałbym trochę więcej wiedzieć. Przyszła nie wiadomo skąd, nagle to i tamto i...
- Coś podejrzewasz?
- Myślę, że coś ukrywa i tyle. Nic po za tym do niej nie mam. Przecież wiesz, że bardzo ją lubię, ale nie wiem, czy ona ma takie same odczucia, ale mniejsza o to.
- Fakt. Zaczyna mnie to nieco irytować, ale z drugiej strony, dzięki temu jestem coraz bardziej jej ciekawy.
- Sam widzisz. Dobra, ja lecę, a ty sobie przemyśl to co ci powiedziałem, bo myślę, że coś w tym może być. Za to ja, kiedy wrócę na spokojnie porozmawiam o tym obiedzie z mamą.
- I dobrze zrobisz.

Adam cykał kolejne zdjęcie, kiedy Saoirse nadal mu asystowała stojąc tuż obok. Na tyle już go poznała, że nawet nie musiał nic mówić, by wiedziała, co ma robić. Natychmiast podbiegła do modelki przed obiektywem sugerując parę kwestii. Za nim jednak zdążyła dodać ostatnie parę słów, drzwi studia szyderczo zaskrzypiały, a do pomieszczenia wszedł "nowy". Saoirse spojrzała w jego stronę, posyłając mu śmiech, po czym skończyła rozmowę z modelką. Jak najszybciej zniknęła z planu i ruszyła do blondyna.
- Przepraszam, że to tyle trwało, ale był mały problem z drukarką. - Powiedział roztargniony Jesse, podając jej dokumenty - mam nadzieję, że nie narobiłem przez to żadnego problemu?
- Nie, spokojnie. - Dziewczyna pokręciła głową - zapewne ktoś inny by cię zabił na moim miejscu, ale masz sporo szczęścia.
- Rzadko się spotyka w takim świecie bardziej wyrozumiałe osoby od ciebie, znaczy pani...
- Możesz mi mówić po imieniu. Nie przepadam za oficjalnym tonem.
- Może dosyć tych pogaduszek? - Odezwał się poddenerwowany Adam, który obejrzał się przez ramię na Saoirse - umówicie się na kawę, czy cokolwiek to sobie poplotkujecie. Teraz mamy pracę, dobrze?
- Już, już. - Dziewczyna zaśmiała się i przewróciła oczami.
- W sumie to może nie jest zły pomysł?
- Co?
- Co robisz po pracy?
- Ja? - Saoirse położyła dłoń na piersi - chyba nie mam większych planów.
- Przepraszam, że ja tak prosto z mostu, ale skoro jesteś jedyną osobą, która nie chce mi urwać głowy...
- Kończę po 18.30. Przyjdź tu po mnie i wyskoczymy gdzieś. Co ty na to?
- Niech będzie.

Emma wygodnie rozłożyła się plecami o mięciutkie poduszki, wyprostowała nogi, a na kolanach ułożyła swojego laptopa. Czujnym i wyostrzonym wzrokiem doczytała kolejną linijkę umowy, którą właśnie dostała mailem. Westchnęła ze zmęczeniem, po czym zdjęła z nosa okulary z czarną oprawką i położyła tuż obok siebie. Cieszyła się, że trasa chłopaków dobiegła końca, jednakże znając Jareda, domyślała się, że on już coś planuje. Mimo, iż natłok pracy był mniejszy, niż w uprzedniej podróży, tak i teraz działy się kolejne projekty. Ta kobieta była i żyła pracą. Czasami było jej szkoda tracić swojego jakże cennego czasu na to wszystko, na te zamieszanie, jednak wiedziała, że gdyby nie to, zapewne nadal by siedziała w jednej z komercyjnych firm, za biurkiem z nudnymi współpracownikami. Przetarła zmęczone oczy, ziewnęła i ponownie założyła okulary. Przez ostatni miesiąc zastanawiały ją relacje Jareda z Saoirse. Teoretycznie to nie jej interes, nie powinna wtykać w to nosa, jednakże jakby na to nie patrzeć, muzyk był jej bliski. Mimo tego, że tak naprawdę nie znał jej, postanowił dać ogromny kredyt zaufania i wpuścić do swojego życia. Spędzali ze sobą praktycznie każdy dzień, wspólnie wyjeżdżali, bawili się, dużo rozmawiali. I co z tego, skoro to wszystko wyglądało dosyć dziwnie, przyjemniej z perspektywy asystentki Jareda. Czasami przechodziło jej przez myśl, że frontman musi być naiwny, albo naprawdę mocno zauroczony, może nawet zakochany, by nie chcieć dociekać w różnych sprawach. Podkuszona, podsycona swoimi własnymi myślami, zminimalizowała stronę poczty, po czym otworzyła nową kartę.
- "Saoirse Stewart"...
Powiedziała pod nosem, równocześnie wpisując frazę w wyszukiwarkę. Po chwili ujawnił się jej rozpis stron, ale żadna nie dawała tego, co trzeba. Emma pokręciła głową, wiedząc, iż to i tak nic nie da. Kobieta zastanawiała się, kim tak na prawdę jest Saoirse. Nigdy nic nie mówiła o swoim życiu, rodzinie, przeszłości. Domyślała się, że to mógł być jej słaby punkt. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie owiana tym dziwna tajemniczość.
- Nic nie ma...
Mruknęła ze zrezygnowaniem, po czym przejrzała parę kolejnych stron. Sądziła, że może znajdzie coś w internecie na jej temat, tym bardziej, jeżeli jest
 fotografem. Wspominała, że kiedyś pracowała dla jednej z korporacji, ale i tam ani śladu. Pewnie nic by się nie zmieniło, gdyby nie nagły pomysł. Ponownie wpisała adres jednej z wyszukiwarek. Była zła, że nic nie mogła znaleźć, ale mogła się tego spodziewać. Tym bardziej się zagłębiała, tym  bardziej wszelkie tematy były nie na temat. W którymś momencie lekko przymrużyła oczy, dokładnie analizując nazwę jednej ze stron. Bez namysłu otworzyła ją i zjeżdżając kursorem w dół, jej oczom ukazało się zdjęcie. Emma szeroko otworzyła oczy i rozchyliła usta. Widok Saoirse w otoczeniu paru skąpo, z resztą tak samo ona, ubranych kobiet na niewielkim podeście dla striptizerek. Przez moment myślała, że źle widzi, jednak kiedy się przyjrzała umiała tylko powiedzieć krótkie:
- O kurwa.

11 komentarzy:

  1. Kurde widziałam, że to predzej czy później się zdarzy ale nie, że to Emma się o tym pierwsza dowie... i kiedy zamierzasz dodać kolejny rozdział bo wręcz ROZKAZUJĘ CI dodać go jutro, a najlepiej jeszcze dzisiaj ! :-* super rozdział. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to chodzi, by czytelnik najmniej się domyślał :) no, przynajmniej z jego domysłów nic nie wyniknie, bo wszystko będzie dosyć zaskakujące - że tak to ujmę :)
      A następny wpis prawdopodobnie w tą sobotę, ale nie jestem jeszcze przekonana.

      Usuń
  2. zawiłe to nie mogę się doczekać *.* ile będzie trwala przerwą między księga 1 a 2, dopiero w sobotę? będę musiała jakoś dotrwać . :) -O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przerwa, między jedną, a drugą księgą? jeszcze nie wiem :P pewnie będzie to niczym sezony, między serialami... z sezonu do sezonu :)

      Usuń
  3. O nie tak długo ? :'( przecież ją się zapłacze. :/

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurczaki. Teraz się dopiero porobiło. No nic życzę weny i czekam na następny;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy coś nowego. :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Cały czas tu zaglądam z nadzieją, że jest coś nowego a tu nic:( czekam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dołączan się do tego. :* -O

    OdpowiedzUsuń
  8. Żyjesz? czy nie masz czasu albo weny żeby pisać ? :) -O

    OdpowiedzUsuń